1. Sabat

77 1 0
                                    


Jest piękny słoneczny dzień. Akira idąc po drodze natknął się na Ryo. 

 - Elo stary - mówi cieniutkim głosikiem wygłodniały albinos. 

- Aj, witaj mój drogi towarzyszu - odpowiedział wkurwiony devilman. - Czego chcesz pizdusiu?

 Akira po prostu miał dosyć towarzystwa swojego boskiego, hot, super, smart, nice, milf, dilf, fine kolegi. Akira w rzeczywistości nienawidził takich omeg jak on. 

 - Dzisiaj jest kolejny sabat, słyszałeś o tym? - spytał z nadzieja w głosie Ryo. 

- No i co z tego. 

Dla Akiry - prawdziwego sigma, alfa male nie liczyło się co mówią i myślą inni. Unikał jak ognia bycia takim jak wszyscy. On jest inny. Nikt go nie rozumie. 

 - Gdzie ten sabat? Nie, ze mnie to interesuje czy coś - zaczął się szybko tłumaczyć wielbiciel furasów. 

 Uradowany dzieciak z bananem na ryju zaczął sikać na pobliskie drzewa ze szczęścia. Wreszcie nie będzie musiał iść na sabat sam. Oprócz tego, to świetna okazja by poderwać Akirę. 

 - Zaprowadzę cię tam, dobrze? - spytał czarnowłosego. - Łatwo się zgubić. 

 Akira nic na to nie odpowiedział. Przytaknął tylko głowa i poczekał aż jego przyjaciel skończy podlewać okoliczne roślinki swoim moczem. Dzień w szkole minął Ryo Asuce w mgnieniu oka, a Akirze Fudo niestety dłużył się niemiłosiernie. Emo chłopak umówił się z kolegą, że ten o 23 podjedzie pod jego dom i zabierze go na sabat. 

Akira miał wyjebane. 

 Jest 23, ale Ryo jeszcze nie ma. Akira nie przejął się tym jakoś zbytnio i postanowił, że sobie zrobi maraton One Piece. Już miał kontynuować 972 odcinek, gdzie tańczył jakiś cymbał, ale nagle z buta wpada Eskimos. Akira nawet nie kwestionuje jak Ryo się przełamał, bo wie, że chodził już 6 dni na Jujitsu. 

 - Przepraszam za spóźnienie - wysapał zmęczony laluś. - Jedźmy już. 

 Akira nie mając wyjścia spakował manatki i wpakował się do najnowszego lambo w kolorach gejowskiej flagi. 

 - Nowe auto? 

 - Nie, wyprane w pervolu. 

 Asuka zaczął się tak śmiać ze swojego żartu, że zapomniał gdzie jedzie i wpadł w rów z prędkością 230 km/h. Akira dzięki swoim mocom regeneracji i uzdrowienia stracił tylko 2 palce u nogi, prawe ucho, lewe oko, 4 palce u lewej ręki, 2 palce u prawej ręki, 8 zębów, połamał nos, złamał nogę, stracił lewe jądro i prawą komorę serca. Ryo wyszedł z tego bez urazu. 

Okaleczony Akira za pomocą supermocy podniósł samochód z rowu i położył go na drogę. Ryo podziękował i znowu wsiadł za kierownicę i tym razem jechali jeszcze szybciej, by zdążyć przed północą. Zdziwiony Akira spytał resztkami sił, dlaczego ten samochód nadal pracuje i nie ma nawet najmniejszej rysy. 

Okazało się, że Ryo ukradł to auto rosyjskiemu bogaczowi, gdy pracował dla FBI jako agent, którego zadaniem było wstąpić do KGB i śledzić ruchy wroga. Po 4 minutach i 20 sekundach byli już na miejscu. Akira zdziwił się. Czyżby nawet jego prawe oko było uszkodzone podczas wypadku? Poprzedni sabat był na odludziu, a ten odbywa się w klubie w środku miasta? Nie do wiary. 

 Ryo wysiadł z lambo i podał dłoń Akirze. Powolutku zaprowadził poszkodowanego do wejścia, gdzie czekali na wpuszczenie do klubu. Akira poczuł się jakoś nieswojo. Kolejka się zmniejszała i zmniejszała, jednak uczucie niepokoju buzowało w nastolatku coraz bardziej. O co chodzi? Wreszcie nadeszła ich kolej. 

Ochroniarz bierze dowód Ryo i Akiry i powoli sprawdza czy wszystko się zgadza. No nic się nie zgadza. Przecież oni maja dopiero 16 lat. Ryo wyciąga ze swojej nowoczesnej torebki Chanel łańcuch za 40 koła i próbuje tym przekupić ochroniarza. Chyba zadziałało, bo ten zaczął się wpatrywać. 

 - Reakcja łańcuchowa - tłumaczy spokojnie skuty blondyn. 

 Akira nie mógł wyjść z podziwu jakiego mądrego ma przyjaciela. Chyba rozszerzał chemię, skoro wie tyle o reakcji łańcuchowej. Dobra czas na wejście. Ryo przytula się do kaleki i idą razem w głąb klubu. Akira teraz wie czemu się tak czuł. Przecież to gay club. Dlaczego wcześniej nie wpadł, że nie było żadnej kobiety w kolejce. 

Akira spanikował. Akira nienawidzi gejów. O nie, nie. Od razu zobaczył gangbang. Wszędzie orgia i półnadzy mężczyźni. Striptizerzy na rurach gibią się i machają fujarami. Znaczy to nie tak, że Akira miał kompleksy czy coś bo jego dingdong miał lekko ponad 69 cm. Ryo szczerzył się jak kot na mysz i zachęcał Akirę by dołączyli do innych albo potańczyli. Akira był tak wkurwiony, że myślał, ze zaraz straci drugą komorę serca wraz z dwoma przedsionkami i aortą. W pewnym momencie chyba wolałby, żeby był zupełnie ślepy i głuchy. 

 Powolnym krokiem dotarł do barku i zamówił czystą wódę. Co prawda na pusty żołądek, ale on nie chciał już żyć. Najchętniej wróciłby, ale samochód należy do Ryo i to on ma do niego kluczyki. Oprócz tego została kwestia jego obecnej niepełnosprawności fizycznej. Jak miałby poprowadzić z jednym uchem, okiem, złamaną nogą oraz łącznie 4 palcami u obu dłoni. Jego zamówienie zostało zrealizowane i dostał wódę 50%. Idealnie. Pił tak z pół godziny i niestety jeszcze żył. Nie mógł zlokalizować gdzie jest teraz Ryo, co bardzo go zestresowało. 

 - Hejka kociaku, jak masz na name? - spytał z mocnym akcentem jakiś głos, ale Akira był zbyt wstawiony, by dowiedzieć się kto jest jego właścicielem. 

 - Akira - wysapał upity emos. - Akira Fudo. 

- Ale masz kawaii name, onichan - stwierdził głos. - Ja jestem Ash Lynx. 

To wiele tłumaczy. Jest obcokrajowcem i zaciąga amerykańskim akcentem. Akira wytężył swój wzrok i ujrzał bujne blond włosy oraz szmaragdowe, błyszczące oczy. Wyglądał podobnie do aniołka z kartki świątecznej od Ryo, którą dostał dwa lata temu na święta. 

- Kto cię nauczył japońskiego? - zdołał wydobyć z siebie patus. 

- Eiji Okumura - odpowiedział, ale od razu posmutniał gdy odpowiedział na to pytanie. - Niestety jakiś pojebany Chińczyk go dźgnął w drodze na samolot do Japonii - westchnął i po chwili dodał. - Miał tylko 19 lat i marzenia przed sobą. 

 Akira zamilkł. Było mu bardzo żal Eijiego, po mimo, ze go nie znał. Nikt nie zasługuje na taki los. Zwłaszcza w tak młodym wieku. Akira próbował opanować się i utrzymać swój status alfy, jednak alkohol nie działał mu na rękę. Zaczął płakać na całą salę i się użalać nad sobą jaki on to brzydki jest.

- Jesteś paskudny, ale przynajmniej żywy - pocieszał Akirę Ash. - Chodź do pokoju na górze, a pokażę ci małe co nieco. 

 Akira przy pomocy Asha udał się w kierunku schodów.

Freedom | AssKira ff | Ash Lynx x Akira FudoWhere stories live. Discover now