-Ja ciebie też- ścisnęła mnie jeszcze mocniej.

-Obiecaj, że będziesz uważna- rzekłam, odsuwając ją na długość rąk i parząc głęboko w oczy.

-Obiecuję- odparła, po czym pocałowała mnie w policzek i z uśmiechem wypadła z pokoju. Westchnęłam i nałożyłam zbroje. Pasowała idealnie, ponieważ od jej ostatniego użycia nie przytyłam ani kilograma. Nie zdążyłam rozebrać się, gdy po raz kolejny dzisiaj usłyszałam pięć następujących po sobie dźwięków rogu. Z ulgą wybiegłam z komnaty i szybkim tempem udałam się na główny dziedziniec. Znajdowało się na nim bardzo wielu elfów. Podeszłam do stojącego na przedzie dowódcy straży.

-Miriel!

-Witaj, Lindirze- powiedziałam, po czym uścisnęliśmy się.

-Mellon! (przyjacielu)- zawołał Legolas, z uśmiechem zbiegając ze schodów i witając z nowo przybyłym elfem. Swego czasu Lindir był strażnikiem w Mrocznej Puszczy, jednak poznawszy wybrankę swego serca, przeniósł się do Lothlorien.

-Co u Tamarel?- zapytałam. Westchnął i pokręcił głową.

-Musiałem prawie przywiązać ją do łóżka, tak bardzo chciała przyjść i walczyć- odparł zrezygnowanie.

-Coś się stało?- powiedział mój ukochany, patrząc na niego uważnie.

-Tak- odpowiedział elf, lecz widząc nasze miny, dodał z uśmiechem- nic złego!

-A więc...?- ponagliłam go.

-Dwa miesiące temu dowiedziałem się, że zostanę tatą- rzekł, szczerząc się, jak głupi. Pisnęłam ze szczęścia.

-Gratuluję!- zawołałam i ponownie go przytuliłam.

-No, przyjacielu- powiedział z uśmiechem Legolas, klepiąc go w ramie- gratulacje!

-Dziękuję- odparł Lindir. Z budynków wyszła moja mama i zaczęła rozmowę z naszym przyjacielem. My w tym czasie zaprowadziliśmy przybyłą armię do miejsca ich odpoczynku. Razem z ukochanym poszliśmy do ogrodu i przytuleni usiedliśmy na ławce.

-Czemu jesteś w zbroi?- szepnął mi do ucha, po czym pocałował mnie w bok głowy.

-Sprawdzałam, czy jest jeszcze dobra- odparłam, z zamkniętymi oczami i delikatnym uśmiechem.

-Czemu miałaby nie być?- zapytał.

-Może przytyłam po ciąży.

-Mogę cię zapewnić, że nie przytyłaś- powiedział, całując mnie za uchem- jesteś jeszcze piękniejsza- pocałunek- bardziej wysportowana- kolejny- i bardziej idealna, niż wtedy, gdy się poznaliśmy.

-Komplemenciarz!- uderzyłam go lekko w ramie i z uśmiechem pocałowałam w policzek- kocham cię!

-La mellin (kocham cię)- szepnął. Zaczęliśmy się delikatnie całować. Pierwszy raz od kilku dni mięliśmy chwilę dla siebie.

-Musimy wracać- westchnęła po chwili.

-Wiem- odparł smutno. Uśmiechnęłam się, widząc jego minę i jeszcze raz pocałowałam go, po czym szybko wstałam.

-Idziesz?

-A pocałujesz mnie jeszcze raz?- zapytał wesoło. Roześmiałam się.

-Najpierw musisz mnie złapać!- zawołałam i ruszyłam biegiem w stronę, gdzie powinni być teraz nasi przyjaciele. Słyszałam, że biegnie za mną, więc przyspieszyłam tempa. Po chwili byłam już na miejscu. Obecni wokół znajomi spojrzeli na mnie zdziwieni, gdyż od razu po dobiegnięciu schowałam się za króla Thranduila.

-Coś się sta...?- zaczął, jednak przerwało mu dobiegnięcie Legolasa.

-Wygrałaś- powiedział z uśmiechem mój książę. Z szerokim uśmiechem wyszłam z ukrycia i podeszłam do niego.

-Już ci mówiłam- szepnęłam mu do ucha- ja zawsze wygrywam!- zaczęliśmy się całować, nie zważając na uśmiechniętą publiczność, gwizdanie hobbitów i chrząknięcia Gimliego. Byliśmy tylko my i... róg? Jeden sygnał, dwa, trzy. Cisza. Odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy smutno na wszystkich obecnych.

-A więc zaczęło się- powiedział zawzięcie Elrond. Podbiegli do nas jego synowie.

-Idą tu!- krzyknął Elladan.

-Ilu?- zapytał Aragorn.

-Co najmniej sto tysięcy- szepnął Elrohir.

-Ile mamy czasu?- rzekłam do nich.

-Maksymalnie dziesięć minut.

-Damy radę!- warknął Gimli.

-Dokładnie- dodał mój ukochany, po czym zwrócił się bezpośrednio do bliźniaków- wszyscy muszą stanąć na stanowiska!

-Tak jest!- zasalutowali żartobliwie i odbiegli, wydawać odpowiednie rozkazy. My również pobiegliśmy, aby zorganizować nasz połączone armie.

-Idę poszukać Daenerys- zwróciłam się do ukochanego. Kiwnął głową.

-Zaprowadź ją pod ziemię i najlepiej zostań z nią!- rzekł poważnie.

-Będę walczyć!- powiedziałam.

-Wiem- szepnął, po czym spojrzał na mnie czule- uważaj na siebie!

-Nawzajem, kochany!- krzyknęłam, biegnąc już w stronę komnaty córki. Po drodze spotkałam Arwenę i Eldariona, zmierzających do bezpiecznej kryjówki- widzieliście Daenerys?

-Nie- odparła smutno królowa Gondoru.

-Ostatni raz rano- dodał książę- nudziła się. Może jest w swojej komnacie?

-Dziękuję- krzyknęłam, biegnąc w odpowiednią stronę. Po drodze szybko zabrałam swoją broń i ruszyłam na poszukiwanie córki. Nie było jej w pokoju. Usiadłam na łóżku i zamknęłam oczy. Byłam, jak w obłędzie bowiem dokoła znajdowało się kilkadziesiąt tysięcy elfów, a ja czułam teraz obecność każdego z nich. Nie zwracałam na to jednak

zbytniej uwagi. Liczyła się tylko Daenerys.

-Gdzie jesteś, córeczko?- szepnęłam. Nagle poczułam wszystko wyraźnie. Już wiedziałam, gdzie jest, jednak nie uspokoiło mnie to, tylko jeszcze bardziej zmartwiło- obiecałaś!- powiedziałam sama do siebie i wybiegłam z komnaty. Prosto do lasu.

Ulotne szczęście- Legolas i Miriel (3)Onde histórias criam vida. Descubra agora