4. Jesteś wspaniałym bratem.

122 7 2
                                    

Wstałam w sobotni poranek o ósmej, aby mieć wystarczająco czasu na przygotowanie się. W sumie nie miałam pojęcia gdzie idziemy, ale tata wczoraj poprosił mnie, abym była gotowa na dwunastą. Nie spieszyłam się, ale miałam ograniczony czas. Wzięłam zimny prysznic, który rozbudził mnie już całkowicie.

Związałam włosy w wysokiego kucyka, założyłam czarne spodenki i tego samego koloru bluzkę. Zrobiłam lekki makijaż, a przed śniadaniem wyszłam jeszcze na balkon, aby zapalić jednego papierosa. W tym czasie miałam chwilę na przejrzenie powiadomień na telefonie.

Kilka z Instagrama, dużo z Twittera, pięć SMS-ów od Tracy o tym jak świetnie się bawiła. Nie miałam zamiaru teraz odczytywać żadnych, oprócz Snapchata. Papieros tlił mi się w dłoni, a ja przeglądałam różne zdjęcia z szalonych piątkowych wieczorów. Moje życie nie jest tak ciekawe, jak innych, ale mi to nie przeszkadza. Dostałam nowe powiadomienie w aplikacji.

Chase.Bonnet wysłał(a) snapa!

Zerknęłam jeszcze na godzinę i zastanawiało mnie, co robi zwykły chłopak o dziesiątej w sobotę. Zazwyczaj ludzie odsypiają takie imprezy. On wczoraj też był z Tracy w barze, więc miałby po co dłużej spać. Zaciągam się papierosem i zobaczyłam, że naprawdę mało go zostało. Otworzyłam snapa, a moim oczom ukazał się brunet siedzący na treningowej ławce, który robi sobie zdjęcie w lustrze. Przez dziesięć sekund przyglądałam się zdjęciu. Dobrze rozbudowane ramiona i jego tatuaże na nich, wyglądały naprawdę w porządku. Miał bluzkę typu koszykarza i pasujące do niej spodenki. Gdy obraz zniknął odruchowo odtworzyłam snapa, kompletnie się zapominając.

Przecież on to zobaczy!

Pomyśli, że się nim zachwycam! Faktem jest to, że przyglądam się temu zdjęciu, w wielkim zaciekawieniu, ale on nie mógł tego wiedzieć. W tym momencie poczułam pieczenie przy wskazującym palcu. Papieros się wypalił na tyle, że poparzył mi skórę, zgasiłam go w doniczce. Zostawiłam telefon na tarasie i szybkim krokiem skierowałam się do łazienki, aby chociaż trochę oblać dłoń zimną wodą.

Wróciłam do pokoju i siadłam jeszcze chwilę do notatek, które przydadzą mi się w poniedziałek. Pouczyłam się z godzinkę, po czym tata zawołał mnie na śniadanie. Pokierowałam się do kuchni, a przechodząc widziałam, że Carl śpi jeszcze u siebie.

- Wiesz, że potrafiłabym sama zrobić sobie śniadanie? - pytam z uśmiechem, siadając do stołu.

- Tak wiem, ale to mnie do was zbliża. Mogę wtedy myśleć, że nie jesteście już małymi dziećmi. - Udaje, że rozpacza, po czym daje mi kawę na stół z uśmiechem.

Rozmawiam z nim, ale on nie chce nic mi powiedzieć, brzmi jak niespodzianka, ale nie czuję, żeby to był prezent. Dojadam świeżą bagietkę z masłem i domowym dżemem, który robi Molly. Wychodzimy z domu, chciałam poprowadzić, ale tata powiedział, że przejedziemy się rowerami. Gdy wyciągamy z garażu rowery, których chyba nie używaliśmy cały rok, przecinam sobie łydkę jakimś wystającym drutem. Obiecuję tacie, że to nic takiego i żebyśmy już jechali.

Dojeżdżamy do kawiarni, która jest prowadzona przez znajomego mojego taty. Lekko mnie to dziwi, ale chyba zaczynam rozumieć sytuację, kiedy na szybie lokalu jest kartka z napisem, że poszukują pracownika.

Wchodzimy do środka, a Pan Arthur wita nas szerokim uśmiechem. Odwzajemniam go i próbuje dobrze się prezentować od początku. Arthur rozmawia chwilę z moim tatą, a później oboje podchodzą do mnie. Mężczyzna wręcza mi czerwony fartuszek do ręki.

- Będziesz pracowała w soboty i niedziele, od dziesiątej do szesnastej. Jeśli będziesz miała czas, możesz przychodzić w tygodniu, ale poinformuję cię jeśli będziesz wtedy potrzebna. - Tata spogląda na mnie pytająco, kiedy Pan Arthur mówi do mnie. - Zgadasz się?

Dangerous LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz