2. Znacie się?

162 9 0
                                    

Obudziłam się, gdy w moim telefonie rozbrzmiał dźwięk budzika. W każdy dzień roboczy mój budzik jest ustawiony na siódmą rano, mam rozłożony dokładnie czas na przygotowanie się do szkoły i zgarnięcie Tracy po drodze. Zasnęłam przy notatkach, więc moja szyja dzisiaj będzie znowu obolała. Porozciągałam się chwile, ale wiedziałam, że czas mnie gonił. Otworzyłam drzwi balkonowe, owiało mnie świeże powietrze, błękitne niebo wczesnego poranka. Czułam się cudownie, oczyszczona z lęku, odświeżona i zadziwiająco spokojna, aż za spokojna. Idąc pod prysznic, otworzyłam drzwi do pokoju Carla i jak zwykle rzuciłam w niego ubraniem, które leży na podłodze.

- Masz trzydzieści minut! - krzyknęłam, aby jeszcze mój głos go przebudził. Woli jeździć ze mną samochodem wcześniej, niż chodzić pieszo, więc musi się do mnie przystosować.

- Dobrze mamo... - Przekręcił się na drugą stronę łóżka. Ponownie rzuciłam ubraniem w jego stronę. - No już! Przestań. - Chłopak powoli usiadł i przecierał oczy.

Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w krótkie czarne spodenki i luźną białą bluzkę, a do tego dłuższe białe skarpety. Włosy miałam związane całą noc, przyglądając się, uznałam, że nie wyglądają na tyle źle, żebym ponownie je wiązała w kok. Wyszłam z łazienki i widziałam, że Carl zdążył się już ubrać, to dobry znak. Wróciłam do pokoju, by lekko się pomalować, bo nigdy nie starałam się przykuwać uwagi moim wyglądem, zwłaszcza w szkole. Dla mnie jest to miejsce do nauki, a nie pokaz mody, ale każdy może mieć swoje zdanie.

Każdy poranek był jak nowy początek: zapomnij o wczoraj i nawet nie myśl o jutrze. Po prostu żyj tym, co dzieje się dziś.

Z taką myślą budzę się codziennie, od kiedy tata wpoił mi ją do głowy i chociaż wczoraj przeżyłam coś naprawdę dla mnie szokującego. Przeżyłam, a to znaczy, że nic nie miało mi się stać. Ciągle czułam ciągnięcie w szyi, ale to moja winna, że nie położyłam się do łóżka.

Poszłam na śniadanie, które przygotował Carl, co prawda to tylko tosty, ale nikt nie robi lepszych tostów niż mój brat. Tata przywitał nas i przeprosił, że nie zdążył dzisiaj nam nic przygotować i choć prosimy go, aby nie robił nam śniadań, on nigdy nie potrafi przestać. Założyłam trampki i zarzuciłam plecak na jedno ramię, wypychając, blondyna z domu, który w międzyczasie dojadał tosta. Napisałam szybkiego SMS-a Tracy, że może już wychodzić, aby się nie spóźnić, bo była już za dwadzieścia ósma.

Carl przeskoczył przez drzwi mojego srebrnego kabrioletu i zajął miejsce z tyłu. Ruszyliśmy od razu, gdy tylko po krótkiej kłótni zapiął pasy, jest tak nieznośny rano... Nie lubiłam jeździć samochodem, nie czułam się pewnie jako kierowca, ale gdy dostałam samochód, byłoby mi wstyd, gdybym go nie używała i tak odkładam pieniądze na to, aby zwrócić całą kwotę tacie.

Podjechaliśmy pod kamienicę Tracy, a ona od razu, gdy wsiadła, dodała ciepłej atmosfery. Była ubrana jak zwykle w jakąś letnią sukienkę i ładne sandałki, ale miała figurę, więc niech się nią chwali. Rudowłosa puściła swoje ulubione piosenki i jak zwykle śpiewała na głos, a Carl próbował ją bajerować z tylnego siedzenia. Szkoła była dziesięć minut od domu dziewczyny, gdybym miała iść pieszo, musiałabym wyjść pewnie z pół godziny wcześniej.

Gdy zaparkowałam pod szkołą, wszyscy razem zaczęliśmy iść w kierunku wejścia. Carl naprawdę jest wytrwały i codziennie znosi porażkę odrzucenia przez moją przyjaciółkę. Nie mogę zarzucić mu braku przystojnej twarzy, a nawet i rozbudowanego ciała na tyle, aby dziewczynom się podobał. Dlaczego ubzdurał sobie Tracy, nie wiem, ale to denerwujące. Na szczęście grupa znajomych mojego brata, go zawołała, przez co dziewczyna mogła odetchnąć.

- Nie wiem, dlaczego nie powiesz, aby dał ci spokój. - mówię i przyglądam się ludziom dookoła, którzy palą na ternie szkoły, a chowają papierosy, kiedy tylko widzą, że idzie w ich kierunku Daila.

Dangerous LoveWhere stories live. Discover now