Rozdział Pierwszy

3 0 0
                                    

TAVIA

Obudził mnie śmiech, który wydawałby się dochodzić tuż obok mnie, otworzyłam oczy i ujrzałam dwóch chłopców stojących nade mną z cwanymi uśmieszkami na twarzach. Miejscowi dręczyciele.
Westchnęłam tylko i wstałam ze stogi siana, która była moim łóżkiem, lecz gdy tylko się podniosłam jeden z nich, pchnął mnie z powrotem na ziemię.
Jęknęłam, czując rozchodzący się ból w moich pośladkach.
— Oddaj, co masz, sieroto, albo zbijemy cię na kwaśne jabłko — wyrzucił jeden z chłopaków, lecz ledwo go zrozumiałam, ponieważ brakowało mu zębów.
Westchnęłam i znów wstałam na nogi, i tym razem mnie nie popchnęli.
— Przecież wiecie, że nic nie mam. Jestem tak samo bezdomna i biedna jak wy. — odparłam, patrząc na nich spode łba.
— Czy my wyglądamy, jakby nas to obchodziło? Do południa masz czas, żeby coś przynieść, a jak nie...
— ... To spierzecie mnie na kwaśne jabłko — odparłam, naśladując jego głos.
Nie spodobało mu się to ponieważ, twarz mu się zaczerwieniła, jakby za chwilę z jego uszu miała wylecieć gorąca para. Zamachnął ręką, a ja zamknęłam, oczy czekając na cios, a następnie moja głowa obróciła się gwałtownie pod uderzeniem, policzek palił żywym ogniem. Powstrzymałam łzy, które cisnęły mi się do oczu i zaczęłam masować zaczerwienione miejsce.
— Nikt cię tu nie ochroni, dziewczynko, pamiętaj o tym. — warknął chłopak, który mnie uderzył i teraz masował swoją dłoń.
Gdy odeszli, westchnęłam i usiadłam na ziemi. Nie chciałam nic dla nich kraść, ale wygląda na to, że nie miałam wyboru. Mogą mnie zabić albo gorzej. Ciarki przeszły po moich plecach, z myślą co mogliby zrobić.
Wstałam i ruszyłam na targ, musiałam coś wymyślić.
Nie udawaj, jakby to był twój pierwszy raz. — myśl przemknęła w mojej głowie.
Racja, od najmłodszych lat nauczyłam się kraść i nie być złapaną, to bułka z masłem, prawda?

Cóż, chyba widocznie nie byłam tak dobra, jak myślałam. Gdy tylko położyłam ręce na soczystych owocach, sprzedawca złapał mnie za nadgarstek i szarpnął mocno, czułam, jak moje kości łamią się pod jego uściskiem, a łzy napłynęły mi do oczu, gdy nagle zobaczyłam lecący w stronę głowy sprzedawcy kamień. Z szoku puścił mnie, krzycząc z zaskoczenia. Widząc okazję, zgarnęłam kilka owoców, uciekając w popłochu. Ktokolwiek mi pomógł, mam wobec niego ogromny dług, pomyślałam, biegnąc jak najszybciej przed siebie.

AMANDA

Słońce przedzierało się przez koronę drzew, rzucając na moją bladą twarz ciepło poranka. Przymknęłam na chwilę oczy, aby kula ognista doszczętnie mnie nie oślepiła jeszcze przed śniadaniem. Powoli się podniosłam do siadu z cegiełek dachu kapliczki, nasuwając kaptur na twarz, który był dołączony do czarnego płaszcza. Wyjęłam ze skórzanej torby lunetę, sięgając wzrokiem na pobliski targ, który odbywał się każdego dnia, gdy słońce kryło się za wieżą kościoła.
Oblizałam swoje spierzchnięte wargi, zauważając świeże owoce, pękające pieczywo oraz powieszone króliki z gęsiami na sznurkach przy stoiskach.
— Będzie dziś niezła wyżerka. — uśmiechnęłam się pod nosem, po czym zeskoczyłam na ziemię. Tego roku dostawy zza morza niesamowicie mnie rozpieszczają, aż grzech nie kraść tych rarytasów. Ponownie się zaśmiałam cicho na własne myśli. Poprawiłam swój kaptur, po czym spokojnym krokiem ruszyłam w stronę rynku.

Zamknęłam swoją torbę, mając już wszystkie przysmaki na dzisiejszy dzień, jednak dostrzegłam pewną czarno skórą dziewczynę, która była nieco niższa ode mnie oraz młodsza. Łatwo było dostrzec zabiegane oczy i nie aż tak porysowane dłonie przez nasz fach.

W pewnym momencie zauważyłam, jak sięga po jedne z owoców na straganie, gdy mężczyzna złapał ciemnowłosą mocno za nadgarstek, prawie jej go wyrywając.
Nie mogłam przecież stać bezczynnie. Szybko znalazłam większy kamień, biorąc go od razu w dłonie, a następnie rzuciłam przedmiot pewnie prosto w pusty łeb sprzedawcy. Krzyk mojego celu, zapewnił ucieczce złodziejce, jednak akurat na moje nieszczęście zostałam zauważona.
— Gratuluję ci, Amando.
Warknęłam pod nosem, zaciskając dłoń na torbie, po czym zaczęłam uciekać w stronę portu, gdzie o każdej porze przemieszczały się tabuny ludzi, więc szansa na ucieczkę rosła z każdym moim przebiegniętym metrem.
Nie wiedziałam, kim dokładnie była ta dziewczynka, ale jak widać, uwielbia pakować się w tarapaty, a taki złodziej długo nie pożyje w tym świecie.
—Muszę ją mieć na oku.







You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 15, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

DANCE OF THIEVES: SIRENS TALEWhere stories live. Discover now