ROZDZIAŁ 16

62 2 0
                                    

Po śniadaniu, przed wizytą w żłobku, wróciłam z Liamem do biblioteki, widok jaki tam zastałam był ciekawy, nie powiem, że nie, ale niezbyt dobry dla dziecka.

– Kochanie idź poszukaj babci – gdy młody wyszedł zamknęłam drzwi – co wy kurwa zrobiliście.

– Twój kochaś mnie pobił – Alex wyglądał okropnie, był cały we krwi i  patrząc tak na niego przynajmniej dwie rany były do szycia.

– Bo się prosiłeś szmato. Nie będziesz się tak odnosić do mojej przyszłej żony i masz się od niej odpierdolić bo inaczej rozpierdolę ci łeb.

Można powiedzieć, że bili się o mnie, poczułam się jak przedmiot. Byłam przypisaną zabawką. Okropne uczucie. Z drugiej strony cieszyłam się, że ktoś mnie szanuje w jakiś sposób.

– Wydaje mi się, że kto inny jest szmatą w tym pomieszczeniu – nie było im mało, Logan zamachnął się. Stanęłam między nimi i to ja oberwałam, upadłam na ziemię.

– Aria!!

– Dobra chyba dość tych bójek – obróciłam się na plecy, po czym brunet mnie podniósł.

– Przepraszam, nie chciałem... – pocałował mnie w czoło.

– Walić to, idę się oporządzić i jedziemy do żłobka – wyszłam wściekła na obu debili. Jak można być takimi dziećmi. Wytarłam krew z wargi, którą mi rozciął i poprawiłam delikatnie makijaż.

Całą drogę się do niego nie odzywałam, nie miałam zamiaru zostawać jego żoną, chodź to mnie akurat nie ominie. Bawienie się w szczęśliwą rodzinkę też nie było dla mnie.

Nie wiem co się ze mną dzieje, ale zmieniam się, to okropne. Z potężnej kobiety stałam się mamusią i wielką panią pierdolonego dona. Nie takie miało być moje życie, a może w końcu wszystko jest ustawione odkąd mnie wzięli. Jemu też ustawią życie, ale nie wiem jakie.

Wizyta w przedszkolu była nudna, przynajmniej dla mnie. Dyrektorka opowiadała o zaletach tego miejsca, czego uczą się dzieci i jak wygląda typowy dzień w żłobku. Oprowadziła nas też po całej placówce, było tu tak kolorów, że można by było rzygać tęczą.

– Możemy go tu zapisać, jest fajnie, a mi nie chce się chodzić po kolejnych kolorowych budynkach – odezwałam się do Logana, gdy już wychodziliśmy z przedszkola.

– Też tak uważam poza tym nie mamy daleko – wziął Liama na ręce sam z siebie, za bardzo zaczął się wczuwać w rolę ojca. W sumie nie wiedziałam czy jest to złe czy dobre – chodź pójdziemy na plac zabaw.

Kilka ulic dalej był park, do którego poszliśmy spacerując zatłoczonymi ulicami. Wzrok ludzi, których mijaliśmy był przeszywający i taki "słodki", po oczach wyczytałam, że większość uznało nas za szczęśliwa rodzinkę, którą nie byliśmy. Na samą myśl przechodził mnie wstręt.

Gdy byliśmy na placu zabaw, Logan rozmawiał z kimś przez telefon, było to ważne, chodził w kółko i był poddenerwowany. Zabrałam małego na zjeżdżalnie, był taki radosny. Minęło kilka dni od kiedy zabrałam go od rodziców. Zastanawiałam się, czy o nich zapomni, czy potem będzie o nich wypytywać i czy będę musiała powiedzieć, że ich po prostu spaliłam.

Ochrona była razem z nami, chodź nie było ich tak widać, chodzili w około placu zabaw. W pewnym momencie młody pobiegł w stronę Logana, gdy tam popatrzyłam stał z jakąś brunetką. Wdzięczyła się przed nim jakby była pawiem, flirtowała z nim, a mnie odziwo to zabolało. Nie rozumiałam siebie, nie chciałam z nim być, a jednak widok obcej kobiety przy nim był jak cios nożem w plecy.

Liam przykleił się do jego nogi, czekałam aż go odepchnie i będzie udawać, że nie ma z nim nic wspólnego. Ku mojemu zaskoczeniu pochylił się i go podniósł, popatrzył się w moją stronę. Zaczęłam udawać, że go szukam żeby nie pomyślał, że zrobiłam to specjalnie.

– Aria tu jest – zawołał mnie, popatrzyłam w jego stronę i zaczęłam tam iść – kochanie poznaj moją starą znajomą Olivie.

– Miło mi cię poznać szczęściaro, mieć takiego mężczyznę u swojego boku to skarb – chwyciła go za ramię, jakby sprawdzała jego bicepsy.

Miałam wiecej szczęścia jak go nie było, niż teraz. Nie miałam z czego się cieszyć, byłam jego własnością, zabawką, która nie mogłam od niego uciec.

– Oddaj mi dziecko i możesz się zabawiać dowoli, my jedziemy do domu – wręcz wyrwałam mu z rąk Liama i poszłam w stronę ochroniarzy – wracamy – minęłam kierowcę idąc w stronę parkingu.

Zostawiłam ich wszystkich w tyle, a szczególnie bruneta. Gdy już zajęłam miejsce z samochodzie odetchnęłam głęboko, byłam zdenerwowana, nie wiedziałam na kogo. Miałam pełno myśli, ale o niczym nie myślałam. Nim się obejrzałam byłam pod domem.

– Zabierzcie go do Grace, ja idę na dół – ruszyłam do stali treningowej, musiałam się wyżyć na czymś, czułam jakiś wewnętrzny ból zostawiając go tam z tą brunetką.

Cały czas widziałam ich razem, okładałam worek w amoku, praktycznie go nie widziałam, cały obraz mi się rozmazał, a jednak biłam dalej. Nie patrzyłam czy ktoś jest obok, czy się na mnie patrzą po prostu nie mogłam się zatrzymać. Byłam w rozsypce wściekła, smutna i zdezorientowana przez moje odczucia. Przecież mi na nim nie zależało, a jednak bolał mnie ten widok i nie chciał mnie opuścić. W końcu z tej melancholii wyrwał mnie stanowczy męski głos.

– Aria – objął mnie i odciągnął od worka, obrócił w swoją stronę i jeszcze mocniej przytulił do swojego twardego, dobrze zbudowanego torsu – co się stało?

Popatrzyłam na niego i w tej samej chwili odepchnęłam z wszystkich sił.

– Nie twój biznes.

– Przecież jesteśmy przyjaciółmi, możesz mi powiedzieć.

– Już nimi nie jesteś, odpierdol się Alex – wróciłam do mojego zajęcia.

Widziałam, że stał i patrzył się na każdy mój ruch, jego obecność denerwowała mnie jeszcze bardziej. Drzwi do sali otworzyły się z wielkim hukiem. Nawet się nie obróciłam, worek dalej był moim przyjacielem i nie chciałam od niego odwracać wzroku, obecnie był jedyną rzeczą, której mogłam zaufać.

– Spierdalaj stąd frajerze – tym razem był to brunet, usłyszałam tylko parsknięcie blondyna i jego kroki. Zamknął za sobą drzwi do sali – popatrz na mnie.

Nie zwracałam na niego uwagi z nadzieją, że sobie odpuścić. Dalej waliłam pięściami w worek.

– Kurwa popatrz na mnie! – Szarpnął mnie w swoją stronę.

– Kurwy to masz w burdelu – wyrwałam rękę z uścisku. Widziałam jak szczęka mu się zaciska, a oczy stają się czarne od gniewu. Poprawił garnitur i podniósł wyżej podbrudek.

– Za kilka dni odbywa się bankiet u naszych nowych sprzymierzeńców, jesteśmy na niego zaproszeni. Jako narzeczeństwo. Opanuj swoje teksty i całe zachowanie, bo zniszczysz mi reputację – odwrócił się napięcie i wyszedł.

Zostałam tu sama ze swoimi myślami. Usiadłam na podłodze wyczerpana całym dniem.

Muszę wziąć się w garść, ma rację nie mogę odpierdalać. Tak czy siak zostanę jego żoną, nie przez miłość, a interes. Każdy Don potrzebował silnej kobiety u swojego boku. Mnie właśnie na taką wychowali, ale nie powiedzieli, że już mam wybranka na całe życie. Czas pogodzić się ze swoim losem i nie zachowywać się jak gówniara. Po prostu muszę wypełnić swoją powinność dla rodziców.  

WYBACZCIE, ŻE W TAMTYM TYGODNIU NIE BYŁO ROZDZIAŁU.
TAK JAK OBIECAŁAM WRZUCĘ DWA. ❤️❤️

AriaWhere stories live. Discover now