ROZDZIAŁ 14

69 2 0
                                    

Przekraczając bramę rezydencji, widziałam mamę przed frontowymi drzwiami. Chodziła nerwowo w jedną i drugą stronę. Pewnie wiedziała jaką decyzję musiałam podjąć. Nie wiedziałam, czy chcę wysiąść z tego auta, bałam się jej reakcji, chodź kochała dzieci. Każde dziecko jakie trafiało nawet na chwilę pod naszą opiekę traktowała jak swoje, siostrzeńców rozpieszczała jak tylko mogła, a mnie jeszcze bardziej. Była najlepszą kobietą z tego świata, niebezpiecznego świata, w którym podejmuje się różne decyzje. Otworzyłam drzwi od samochodu, jeszcze dobrze nie postawiłam nogi na podjeździe, zostałam zaatakowana. Stała tuż obok trzymając drzwi, ubrana była w szlafrok, najprawdopodobniej tata ją obudził i czekała na mój powrót.

– Wiem wszystko córciu, to musiało być trudne... – złapała mnie za policzki i mocno przycisnęła do piersi.

Zaraz po tym podjechał drugi samochód. Wysiedli z niego ochroniarze wraz z fotelikiem, dwoma walizkami i workiem zabawek.

– Ty... Ty go zabrałaś – podniosła moją głowę, miałam łzy w oczach, nie wiedziałam czy dobrze postąpiłam.

– Daliście mi dobre życie, lepsze niż mogli dać mi biologiczni rodzicie. Ja mogłam odebrać mu całą przyszłość, ale jednak uznałam, że dam mu szansę. Jeśli wrócą i będą przeciwni sami to zrobią – otarłam oczy i nos, Grace też zaczęła płakać, na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech, wypuściła ciężko powietrze.

– Jestem z ciebie dumna kochanie – znowu mnie przytuliła, objęłam ją i chwilę tak stałyśmy.

– Przepraszam, gdzie mamy zanieść chłopca i wszystkie te rzeczy – obok nas pojawił się postawny mężczyzn ubrany cały na czarno.

– Do sypialni obok mojej, będę mieć na niego oko – uznałam, że to mój problem i ja go będę pilnować. Facet zniknął za wielkimi frontowymi drzwiami. – Nie mówmy na razie nic tacie i Loganowi. Nie chcę się teraz tym denerwować.

– Na razie niech śpi tam gdzie powiedziałaś, jutro pojedziemy do sklepu, urządzimy mu pokój w tej brązowej sypialni i tak mi się nie podoba.

Po ukończeniu moich trzynastych urodzinach dom przeszedł remont wszystkich sypialni, mój stary pokój zmienił się na zwykły i nudny, bez zabawek, różu czy innych dziecięcych pierdół. W tym domu nie było miejsca dla dziecka, nie był do tego przystosowany, chociaż w ogrodzie znajdował się plac zabaw, bardzo stary, a sama konstrukcja i wygląd odstraszały.

Przed snem odwiedziłam małego, uroczy brunet leżał na zabezpieczonym łóżku. Kto by się spodziewał, że panowie tak się nim zajmą i zrobią wszystko żeby nawet z łóżka nie spadł. Stałam w progu drzwi oparta o futrynę. Spakowane rzeczy z domu stały koło drzwi do garderoby, zauważyłam w siatce brązowego misia. Wzięłam go i położyłam koło chłopca. Nie wiem co mnie tknęło, ale dałam mu buzi na dobranoc.

***

– Pamiętam jak urządzałam pokój dla ciebie, kupowałam wszystko co różowe i urocze – zaczęła się śmiać przeglądając kolorową dziecięcą pościel.

Byłyśmy w jednym z większych sklepów meblowych na naszym terenie. Faceci ubrani na czarno robili za ochronę oraz pomagierów, wozili wózki ze wszystkimi meblami i drobiazgami. Planowałyśmy zrobić chłopcu piękny pokój, łóżko w kształcie auta, pełno niebieskiego, zielonego i jeszcze więcej samochodów.

– Bierzemy te dwie farby idealnie będą pasować, a łóżko ma być czarne, będzie pasować do podłogi – wskazałam chłopakom co mają wziąć ze sobą.

– Jak powiemy Danielowi, że zabrałaś chłopca – nie myślałam o tym, nie chciałam o tym myśleć. Mógł być wściekły nie mówiąc o Loganie.

– Nie wiem, gorzej będzie z Loganem, te zasłonki będą fajne nie sądzisz?

– Są niczego sobie, weźmy jeszcze te na zmianę – włożyła do wózka kolejne wybrane rzeczy.

– Jak myślisz, będzie pamiętać rodziców – wzięłam głęboki oddech.

– Po czasie zapomni, jest mały. Z tobą nie było tak łatwo, jesteś zbyt mądra – zaczęła się śmiać, przerzucając dywany.

– Ahh tak... Szkoda, że nie powiedzieliście mi wcześniej, że mam zostać żoną Logana – wcięło ją, nie wiedziała co powiedzieć.

– Ty wiesz?!

– Tak, wiem. Dowiedziałam się przypadkiem, wolałabym tego nie wiedzieć. Teraz traktuje mnie jak swoją własność, muszę być na jego każde słowo. – zdenerwowałam się, wszyscy wiedzieli, ale nie ja. Ja byłam pominięta w całej tej sytuacji, a to przecież o mnie się rozchodziło, znowu...

– Słońce, szczerze mówiąc - wzięła głęboki oddech i popatrzyła w moją stronę – gdy do nas trafiłaś, od razu uznaliśmy, że wychowamy cię na dobrą żonę dla Logana, ale to, czy się w sobie zakochacie... Wy tylko macie zostać małżeństwem.

– Jeszcze lepiej, szkoda tylko, że u niego mam z góry narzucone go pokochać – wrzuciłam do koszyka ostatnie rzeczy jakie wybrałam i ruszyłam do kasy.

Nie odzywałam się do niej przez całą podróż do domu, nie miałam na to ochoty. Nie byłam zła za to, że mnie mu przypisali, tylko za to, że nic o tym wcześniej nie wiedziałam. Resztę dnia spędziłam z młodym i kilkoma ochroniarzami, chodź teraz mieli inne zajęcie. Wynosili meble, malowali ściany i składali meble, każdy chciałby taka sprawną ekipę remontową. W ciągu pięciu godzin pokój był gotowy. Byłam pod wrażeniem umiejętności chłopaków.

Przyszedł czas na małego dżentelmena. Zaczął ziewać, a że miałam pewne plany, znalazłam książkę o smerfach. Ułożyłam go w łóżku, a sama usiadłam na krześle, które postawiłam obok. Po trzydziestu minutach zasnął, nie wiedziałam, że aż tak ciężko jest uśpić trzy latka, te dzieci to istne demony. Siedziałam jeszcze pięć minut upewniając się, że śpi, wyszłam po cichu z pokoju.

Znalazłam się na korytarzu, po lewej stronie na końcu był mój pokój, popatrzyłam tylko na drzwi i ruszyłam w przeciwnym kierunku. Udałam się do gabinetu ojca i Logana, w sumie nie byłam pewna czyje w końcu jest to pomieszczenie. W praktyce słuchałam obu mężczyzn emerytowanego dona i obecnego. Weszłam tam na paluszkach, gdy już obeznałam teren i doszłam do wniosku, że nikogo tu nie ma, zaczęłam przeglądać szafki i szuflady, nawet sejf. Zrezygnowana usiadłam ciężko na fotelu, nie znalazłam tego czego potrzebowałam. Tyle się działo, tyle informacji do mnie dotarło, a ja potrzebowałam tylko jednego żeby zatamować falę myśli. Potrzebowałam moich prochów.

Jeszcze raz przeszukałam pomieszczenie upewniając się, że tu ich nie ma. Kolejną stacją był jego pokój. Gdy weszłam nie wiedziałam, czy jestem w sypialni, czy w burdelskim pokoju. Jedna ściana była ozdobiona czerwonymi obiciami z czarnymi guzikami, cale pomieszczenie w sumie było czarno czerwone. Zaczęłam przeszukiwać komodę, w której znalazłam liny i inne pierdoły, następnie zajrzałam do stolików nocnych również ich tam nie było, za to znalazłam szufladę z gumkami, zamknęłam ją tak samo szybko, jak ją otworzyłam. Ruszyłam do garderoby, nie było w niej nic specjalnego pełno garniturów, koszul i innych ubrań. Weszłam do następnej, była przerobiona jak moja, ale po jednej części była broń, po drugiej erotyczne zabawki. Cofnęła się o kilka kroków do tyłu.

– Czekać tylko aż sprowadzi burdel do domu – mruknęłam pod nosem i poszłam do łazienki.

Otworzyłam jedną, drugą szufladę, w trzeciej znalazłam to czego potrzebowałam. Przytuliłam je do piersi i szybkim krokiem opuściłam pokój tego rozpustnika.

Pobiegłam do swojego pokoju, zajrzałam do barku i wyciągnęłam pierwszą lepszą butelkę z alkoholem. Popatrzyłam jeszcze na telefon, szukanie zajęło mi dość dużo czasu było koło dwudziestej trzeciej. Puściłam muzykę i wzięłam od razu dwie pigułki, które popiłam. Leżałam jakiś czas na kanapie z zamkniętymi oczami, w pewnym momencie usłyszałam trzask drzwi do mojego pokoju, a potem mocny uścisk na ramieniu.

AriaWhere stories live. Discover now