Rozdział 1 cz.2

529 28 4
                                    

- Proszę, naprawdę muszę wrócić z tymi kopiami do szefa, bo mnie zabije - nalega Louis, kładąc obie ręce na blacie, aby pokazać, że jest bardzo szczery. Kobieta przy kserokopiarce tylko wpatruje się w niego, mrugając oczami. Oczywiście, gdy tylko pan Frederick potrzebował skopiować kilka umów, zepsuła się ta kiepska, która jest w biurze. Louis musiał więc biec przez całą ulicę do tego malutkiego punktu ksero. Nienawidzi swojego życia.

- To potrwa tylko kilka dodatkowych minut - mówi mu, uśmiechając się mocno, po czym odchodzi w stronę zaplecza. Louis spogląda na tył jej głowy. Nie ma kilku dodatkowych minut. Pan Frederick potrzebuje ich teraz, a to będzie upokarzające, jeśli spóźni się po tym, jak nalegał, że może to zrobić zamiast Stylesa.

Gdy tylko wraca z kopiami, szybko jej płaci i ucieka. Sprintem wraca ulicą do biurowca, ignorując dziwne spojrzenia mijanych obcych ludzi. Jego ciało zdecydowanie nie jest przystosowane do szybkiego biegu, zanim dociera do holu, zaczyna brakować mu powietrza i próbuje to udawać, machając do recepcjonistki.

- Jezu Chryste - jęczy Louis, pozwalając, by jego ciało oparło się o ścianę windy. Sprawdza godzinę na swoim zegarku, stukając w niego wściekle dwoma palcami, gdy orientuje się, że małe cyferki przestały się poruszać. Jest prawie pewien, że jest zepsuty od tygodni, musi kupić nowy.

Louis chowa papiery pod pachą, przechodząc przez biuro i wracając do gabinetu Fredericka. - Dzięki, Tomlinson - mamrocze starszy mężczyzna, odkładając słuchawkę na widełki i zwracając uwagę na dzwoniącego. Louis stara się nie przewracać oczami i wychodzi, zamykając za sobą drzwi. Sięga w górę, żeby wygładzić koszulę i bierze głęboki oddech, żeby złagodzić pieczenie w płucach. W college'u Louis dużo ćwiczył i może powinien rozważyć ponowne podjęcie tego tematu.

- Hej. - Harry uśmiecha się do niego, kiedy siada z powrotem na swoim miejscu. Louis zaciska wargi, szperając w bałaganie na biurku. Harry po prostu śmieje się z braku odpowiedzi. - Idę na lunch z Nickiem, może chcesz do nas dołączyć?

Louis podnosi wzrok. - Nie trzeba, dzięki.

Od środowego wieczoru Harry jest na takim haju, jakby coś wygrał, kiedy Louis się poddał i znów uczestniczyli w pewnych zabawach. To takie irytujące. Ten człowiek jest zawsze tak cholernie zadowolony z siebie i zarozumiały, a jego oczy błyszczą, kiedy jest z siebie szczególnie dumny. Sprawia, że Louis ma ochotę walnąć go w kutasa. I na pewno już nigdy więcej się to nie powtórzy, dał to jasno do zrozumienia, zanim on i Harry rozstali się tamtej nocy. A teraz, nawet w następnym tygodniu, nic się nie powtórzyło, a Louis wewnętrznie poklepuje się po plecach.

Nick, zwany też czasem facetem od windy, wchodzi w swoim zwykłym garniturze i macha grzecznie do Louisa, po czym odchodzi z Harrym. Louis spogląda na niego, gdy jest odwrócony plecami, co dziś sprawia mu dużą satysfakcję. W lodówce w pokoju socjalnym czeka na niego kanapka z tuńczykiem i ciekawe plotki od Alyssy, więc podnosi się z krzesła i idzie do niej.

Podczas jedzenia przy małym, niezajętym stoliku Alyssa dzieli się plotkami z całego biura, a Louis oczywiście słucha. Jego koleżanka z pracy jest bardzo towarzyska i zawsze bywa na wszystkich imprezach, więc ma dostęp do wszystkich informacji. Coś nowego wpada mu w ucho, gdy tylko Alyssa to mówi, więc połyka kęs kanapki.

- Czekaj, co powiedziałaś? Przepraszam.

- Najwyraźniej Grimshaw i Styles się spotykają.. a przynajmniej tak usłyszałam od Sadie z marketingu - wyjaśnia Alyssa, marszcząc brwi.

- Kim jest Grimshaw? - Louis jest lekko zdezorientowany. Nigdy w życiu nie słyszał tego nazwiska.

- Chyba ma na imię Nick, czy jakoś tak? Nie wiem, może zajmuje się też marketingiem? Wszyscy faceci tam na dole to dupki. - Zmarszczyła nos, a Louis nie mógł powstrzymać się od śmiechu. To prawda.

The Love You Want   L.T & H.SWhere stories live. Discover now