Rozdział pierwszy

104 10 12
                                    

Budzi mnie momentalny powiew lodowatego zimna na mojej skórze. Jednak dociera to do mnie dopiero po chwili, gdy słyszę głos Jake'a.

- Riley, pora wstawać!

- Jeszcze chwila - odpowiadam, mrucząc pod nosem. Słyszę odgłos stóp, myśląc, iż brat zostawił mnie w mojej krainie snu.

Gdy udaje mi się znowu odpłynąć choć trochę, czuję na sobie tym razem gwałtowne ciepło. Otwieram oczy, patrząc na bruneta z dużym kubkiem w dłoni. Zrywam się z łóżka w celu odwzajemnienia się pięknym za nadobne. W tym samym czasie dzwoni budzik wskazując ósmą dwadzieścia. Wracam wzrokiem do mojego brata, mierząc go morderczym spojrzeniem.

- Czemu tak na mnie patrzysz? - pyta oskarżycielsko. - Tak się kończą nocne maratony serialowe - oznajmia przewracając przy tym oczami.

- Tak naprawdę to filmowe - odpowiadam, patrząc jak Jake wychodzi z pomieszczenia.

Cóż, znajdę kogoś, kto będzie chciał słuchać tego, co myślę o The Kissing Booth.

- I tak nie warto chodzić na rozpoczęcia roku szkolnego! - krzyczy mój brat z dołu w odpowiedzi na moje niewypowiedziane pytanie.

W tym czasie w moich myślach formuje się wizja jego osoby na studiach. Dwudziestodwuletni imprezowicz, mający fanek na pęczki. Tak szybko jak się pojawił, wymazuję ten obraz z głowy, ruszając w stronę łazienki.

Po ekspresowym prysznicu, zakładam klasyczne ciemne jeansy oraz fioletowy sweter. Przesuszam chwilę moje kruczoczarne włosy, po czym zakładając kapcie, zbiegam na dół.

- Kiedy przyjedzie ta królowa? - pytam, wchodząc do kuchni.

- Że co? - chłopak jest zdezorientowany.

- Przyjechałam dopiero wczoraj, a już z samego rana jestem goszczona po królewsku - odpowiadan z uśmiechem na widok naleśników, jajecznicy oraz gorącej czekolady. - Wybacz bracie, ale mi już nie musisz imponować, wystarczy, że pozwoliłeś mi się tu zatrzymać.

- Nie przyzwyczajaj się - mruczy pod nosem. - Po prostu byłem głodny - precyzuje, po czym zasiadając na przeciwko mnie przy wyspie kuchennej, zgarnia większą część jedzenia.

Spoglądam na niego mrużąc oczy.

- Co jak co, ale już mnie stąd nie przegonisz. Nie wiadomo jakimi sposobami będziesz próbował, ja tu zostaję - odpowiadam dosadnie, biorąc spory kęs naleśnika.

- Oj, Riley, wcale się nie zmieniłaś - mówi ze śmiechem, na co w końcu muszę się z nim zgodzić.

Po śniadaniu ogarniam pokój, co zajmuję mi godzinę. Po tym czasie, dołączam do brata w salonie, zajmując miejsce obok niego na kanapie.

- Co dzisiaj porabiamy? - pytam, podczas gdy mój brat przegląda lokalną prasę.

- Nie wiem jak ty, ale do mnie niedługo przychodzi kumpel - odpowiada, podnosząc wzrok znad gazety.

Nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Ale jak już, to trzeba dobrze to wykorzystać.

- W takim razie ja spadam - mówię wymijająco.

Nie lubię wchodzić w tematy prywatne mojego starszego brata, szczególnie gdy sam daje mi to do zrozumienia krótkimi odpowiedziami. Zawsze wychodzę na tę wścibską i najgorszą. Jednak on najwidoczniej nie podziela mojego zdania. Chociaż wiem, że to, co mówi to wrodzona troska.

Gdyby tylko mnie odbierał w ten sam sposób.

- Ej, gdzie, gdzie.. - zaczyna.

A nie mówiłam.

Jake'a nie trzeba było długo prosić. Szczególnie gdy najwidoczniej sam chciał się mnie pozbyć, pakując mi do ręki pieniądze, co przełożyło się również na wolną chatę.

Postanowiłam wykorzystać dobroć brata, kierując się do mojego ukochanego sklepu - księgarni. Gdyby tylko wiedział, co chcę zrobić z jego budżetem, nie puściłby mnie tu z własnej woli. Jednak niedopytywał.
Coż, funduszy ubywa, a nieprzeczytanego stosu hańby na półce przeciwnie.

Przystępuje próg małego lokalu.

- Dzień dobry! - mówię od drzwi, słysząc po chwili odpowiedź z wnętrza pomieszczenia.

Przestrzeń jest niezbyt duża, jednak to nie ujmuje magii temu miejscu. Jeden z klimatów, które uwielbiam - mało okien, mnóstwo oświetlenia w ciepłej tonacji oraz lekki unoszący się zapach literatury. Znajdują się tu regały na ścianach oraz cztery alejki. Podchodzę do pierwszej, niepsiesznie przebiegając wzrokiem po każdej pozycji.

Mam wybrane dwie książki, gdy pomiędzy półkami, będąc w trzecim przedziale, zauważam kogoś w następnym. Nie mogę przyjrzeć mu się dokładniej, gdyż stoi plecami do mnie. Jest wysokim, szczupłym szatynem w wieku parwdopodobnie zbliżonym do mojego. Przyglądam się mu przez chwilę, jednak niespodziewanie się obraca. Orientuję się po chwili, kiedy moim oczom ukazuje się brąz jego tęczówek. Przechodzę dalej, zgarniając jeszcze jedną książkę. Idąc obok alejki, w której był chłopak, dostrzegam, że go nie ma. Zbliżam się tam wyłącznie, aby coś sprawdzić - regał, obok którego jeszcze przed minutą był.

Najwidoczniej ciekawość wygrała.

Mały Książę - Antoine de Saint-Exupery

Uśmiechając się w duchu, czuję momentalne ukłucie w klatce, wiedząc, że to jedna z moich ulubionych powieści.

Zmierzając do kasy, rozglądam się za nieznajomym. Słysząc skrzypienie spoglądam w stronę drzwi, gdzie on opuszcza lokal. Ogarnia mnie chwilowy smutek.

Zapomnij. Przecież i tak nic nie zrobisz - napominam siebie, podczas gdy kasjerka pakuje moje zdobycze.

W drodze powrotnej, biorę kawę mrożoną z budki na wynos. Jak na wrzesień jest dość ciepło, patrząc na styl ubierania - krótkie spodenki oraz koszulki na ramiączka. Pijąc napój, idę spokojnie, spoglądając na ekran wyświetlacza. Okazuje się, że upłynęły już prawie dwie godziny.

Kubek wyrzucam w śmietniku przed domem, po czym zbliżam się do drzwi frontowych. Ledwo zdążę położyć nabytki na komodę, w przedpokoju pojawia się mój brat w towarzystwie przystojnego blondyna.

- Riley, to Nick - mówi Jake.

- Siema - odpowiada chłopak.

- Cześć.

- Spadamy z Nickiem do klubu. Zamawialiśmy pizzę, zostały dwie na blacie, możesz sobie odgrzać. Tylko, nie nadużywaj mojej dobroci - podumowuje mój brat, jednocześnie pokazując gest zwycięstwa na swoje oczy, następnie na mnie.

Podczas padających słów czuję, że blondyn stanowczo za długo mi się przygląda. Jego spojrzenie jest utkwione w moim czarnym topie. Jake zdaje się tego nie zauważać. Dlatego oddycham z ulgą, gdy po wypowiedzeniu tego, co miał powiedzieć, kieruje się do drzwi.

Jednak wtedy jego spojrzenie pada na komodę.

- Co ja właśnie przed chwilą mówiłem? - zadaje pytanie w drzwiach, podczas gdy Nick wymija go, wychodząc na świeże powietrze.

Dzięki Bogu.

Dobra, może to tylko moja wyobraźnia.

- Nie nadużywaj mojej dobroci - odpowiadam, ukazując dłońmi cudzysłów, po czym brat ze złowrogim spojrzeniem znika za drzwiami.

Zgrywus.

Śmieję się pod nosem, idąc do kuchni.

ᴋᴏɴɪᴇᴄ ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀᴌᴜ ᴘɪᴇʀᴡsᴢᴇɢᴏ

Zepsute serce - Young High School | ZAWIESZONE Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora