Rozdział 1

7 0 0
                                    

Otworzyłem oczy by po chwili je przymrużyć z powodu jasnego światła. Czuje się jakbym spał wieki, głowa wydaje się być tak ciężka jakbym chował w niej ze dwadzieścia cegieł. Co najdziwniejsze, nic a nic nie pamiętam. Kim jestem, co ja tu robię i jak się tu znalazłem? Te pytania latały wokół mnie do czasu aż jakaś sylwetka stanęła naprzeciwko mnie zasłaniając mocne światło. Uniosłem wzrok i ujrzałem chuderlawego mężczyznę uśmiechającego się do mnie ciepło.

- Witaj Williamie - odezwał się nieznajomy - Pewnie jesteś jeszcze bardzo skołowany. Pozwól, że wszystko ci wyjaśnię. Nazywam się Gabriel i mam przyjemność powitać cię w niebie.

- Huh? - to była jedyna rzecz jaką mogłem z siebie wydusić. Nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Umarłem? Dlaczego nie pamiętam mojego życia? Co ja teraz zrobię? Za wiele pytań, za mało odpowiedzi. Lepiej po prostu wysłuchać Gabriela do końca.

- Już objaśniam, ruszamy?

- Ale gdzie?

- Do twojego nowego domu, oczywiście - mężczyzna uśmiechnął się i ruszył przed siebie. Nie mając innego wyboru, podążyłem za nim. Gdy zrównałem kroku z Gabrielem, ten zaczął objaśniać - Na razie będziesz skołowany, ale niedługo przypomnisz sobie wszystko o tobie i życiu na ziemi. A do tego czasu, już ci mówię gdzie się znajdujemy. Otóż jesteś w niebie Williamie. Każdy człowiek ma bratnią duszę, z którą mieszka. Budynek, w którym mieszkacie zależy od waszej wiary i czynów na ziemi. Od tego również zależą różne udogodnienia i przywileje - Gabriel spojrzał na papiery, które trzymał w ręce - Oh, widzę, że twoja bratnia dusza już trochę tu jest! Świetnie, nie będziesz musiał czekać.

- Trochę mieszane uczucia - stwierdziłem rozglądając się po budynkach, które zaczęły pojawiać się w zasięgu naszego wzroku.

- Dlaczegóż to? - zainteresował się Gabriel.

- Z jednej strony fajnie, że mogę już spotkać moją bratnią duszę.. ale z drugiej to smutne, że już zakończyła swoje życie. Chyba życzyłbym jej jak najdłuższego życia.

- Hm.. racja - zamyślił się mężczyzna na chwilę po czym znów się rozpromienił - lepiej nie rozmyślać już nad tym. W końcu spędzicie razem szczęśliwą wieczność.

- Jaka ona jest? - zapytałem zmieniając temat co przypasowało Gabrielowi.

- Nie znam jej ale na pewno przepiękna.

- Skąd to wiesz, skoro jej nie poznałeś?

- Bo dla bratnich dusz zawsze druga osoba jest przepiękna -odpowiedział z uśmiechem mężczyzna po czym zatrzymał się pod ładnym, drewnianym domkiem - jesteśmy.

Powoli weszliśmy na werandę, po czym zapukaliśmy do drzwi. Nikt nie odpowiedział lecz drzwi były otwarte, jak to Gabriel wytłumaczył "w niebie nie ma potrzeby ich zamykania". Weszliśmy do środka. Znaleźliśmy się w przestronnym korytarzu, na którego końcu, znajdowały się kręte schody. Usłyszeliśmy dźwięki telewizji więc ruszyliśmy w tamtym kierunku dochodząc do przytulnego salonu. W telewizji leciał mój ulubiony program ''hell's kitchen", jednak moja uwaga została przejęta przez chłopaka rozłożonego na wielkiej kanapie. Jego skóra miała kolor podobny do earl grey, którą codziennie piłem przy śniadaniu, zaczynam sobie przypominać. W jego czarnych, potarganych włosach znajdowało się parę kawałków śniadaniowych płatków, które właśnie jadł. Na nasz widok, chłopak chaotyczne wstał z kanapy, poprawił pogniecioną koszulkę na ramiączkach oraz wytarł dłonie o krótkie spodenki sięgające mu do kolan. Po wyprostowaniu się, łatwo mogłem stwierdzić, że jest ode mnie wyższy o parę centymetrów.

- W czym mogę pomóc? - zapytał z speszonym uśmiechem. Jego głos brzmiał dziwnie głęboko i kojąco.

- Podobno mam tu mieszkać z moją bratnią duszą, a ty co tu robisz? - spytałem nie odwracając od niego wzroku ani na moment.

- Ja - zaakcentował chłopak - tutaj mieszkam.

- Jak to? To nie możliwe - odezwał się spanikowany Gabriel zaczynając szukać w swoich papierach odpowiedzi. Stałem tam prosząc w myślach o to aby to była zwykła pomyłka, zły dom. Chciałem do mojej bratniej duszy, do spokoju, a nie do tego obdartusa. Gdy czekałem na dobre wieści, czułem na sobie wzrok nieznajomego jednak ja nie zamierzałem spojrzeć w jego stronę - musiała zajść jakaś pomyłka - odezwał się w końcu mężczyzna.

- Przyszliśmy do innego domu, prawda? Idziemy stąd? - spytałem z nadzieją, że wszystko zaraz się szybko wyjaśni.

- Niestety, nie wiem jak do tego doszło ale ten dom został przypisany wam dwóm. Spokojnie, pójdę do centrali i rozwiąże tą pomyłkę ale do tego czasu, musicie razem tu przez jakiś czas pomieszkać. W porządku? - zapytał Gabriel błagalnym głosem. Widziałem, że także był spanikowany całą tą sytuacją. Nie miałem innego wyjścia jak tylko westchnąć i zgodzić się na tymczasowego współlokatora. Odwróciłem się niechętnie w jego stronę widząc jak wystawia rękę w moją stronę.

- Nazywam się Lucas Moore - przedstawił się.

- William Baker - odpowiedziałem niechętnie ściskając jego dłoń. Wyglądaliśmy jak dwa przeciwieństwa. Moja niemal biała dłoń kontrastowała z jego ciemnym kolorem.

- W porządku, to ja już idę. Im szybciej to naprawimy tym lepiej. Lucas pokaże ci co i jak. Jakbyś miał jakieś pytania to w centrum na pewno znajdziesz informatorów. - po tych słowach Gabriel opuścił mieszkanie. Rozejrzałem się jeszcze raz po pomieszczeniu czując, że zeświruję w jednym domu z tym człowiekiem.

- Hej, ja też się o to nie prosiłem - odezwał się Lucas.

- Proszę? - spojrzałem na niego.

- Widzę jak cię wykrzywia. Ja też liczyłem, że zawita tu jakaś ładna dziewczyna, a nie typowy, wyniosły Brytyjczyk ale jest jak jest. Dlatego proponuje odpuścić sobie takie miny i współpracować przez te parę dni. Na pewno szybko się tym zajmą. A póki co.. - chłopak strzepał z kanapy rozsypane płatki śniadaniowe i usiadł klepiąc miejsce obok siebie - lubisz hell's kitchen?

Spojrzałem na niego nie wiedząc  za bardzo co myśleć. Chcieć nie chcieć miał rację, muszę podejść do tego zadaniowo. Muszę wytrwać tylko chwile z nim aby potem zyskać spokojne życie w luksusie. Usiadłem obok niego przytakując głową. Na ten gest Lucas uśmiechnął się szeroko i cofnął odcinek od początku.

- Nie jest to za bardzo kontrowersyjne? - spytałem marszcząc brwi.

- Ale co?

- No my, oglądający hell's kitchen, w niebie. - powiedziałem z lekką konsternacją wpatrując się w ekran jednak wtedy usłyszałem głośny śmiech. Spojrzałem w stronę Lucasa widząc jak dygocze mu całe ciało. Prawda, miał on dalej kawałki płatków śniadaniowych we włosach, jego koszulka ledwo zakrywała jego ciało, a spodenki były ubrudzone pewnie od ciągłego wycierania w nie rąk, jednak widok tego chłopaka wywołał lekki uśmiech i na moich ustach. Może nie będzie tak źle przez te parę dni?

heaven feels like hell without youWhere stories live. Discover now