— Ale ty się nimi nie bawisz, Isabel! Ty mi je wyrywasz! — krzyknęłam, gdy moja cierpliwość dobiegła końca.

— Nie krzycz na mnie. — powiedziała, a następnie jej broda zaczęła drżeć i już po chwili wybuchnęła głośnym płaczem.

Jęknęłam z bezsilności, gdy trzylatka płakała wniebogłosy, bijąc mnie swoimi małymi rękoma. Przymknęłam oczy, czując się wykończona opieką nad nią, mimo że minęła dopiero godzina.

— Przestań płakać. — westchnęłam, próbując wziąć ją na ręce. — Już dobrze? — uniosłam brew, gdy przestała płakać.

Gdy myślałam, że już się uspokoiła, znowu zaczęła drzeć się w niebogłosy. Zakryłam dłońmi swoją twarz, nie mogąc już tego słuchać.

Isabel przestała płakać, gdy usłyszeliśmy otwierające się drzwi wejściowe. Po chwili do salonu wszedł Brandon ubrany w czarne spodenki koszykarskie i zwykłą białą koszulkę. Jego włosy były rozczochrane, a przez jego ramie była przewieszona sportowa torba. Jego ciało było spocone, co oznaczało, że musiał wrócić z siłowni.

Przystanął w miejscu, gdy jego wzrok padł na zapłakaną Isabel. Spojrzał na sekundę na mnie, jednak szybko powrócił wzrokiem do niej. Dziewczynka przetarła swoje oczy i uchyliła usta, gdy zobaczyła Brandona. Zmarszczyłam brwi, gdy zaczęła wpatrywać się w niego jak w ósmy cud świata.

— Masz dziecko? — odezwał się w końcu zszokowany.

— Co? Nie! — krzyknęłam natychmiast, wstając z podłogi.

Podniosłam na ręce Isabel, która nie odrywała wzroku od bruneta. Zacisnęłam usta w wąską linie, gdy zapadła cisza, a oni na siebie patrzyli. Brandon wyglądał na zdezorientowanego, natomiast Isabel na całkowicie oczarowaną.

— T-to jest moja kuzynka. Moja ciocia musiała załatwić sprawy i przywiozła mi ją, żebym się nią zajęła. — wyjaśniłam, gdy przeniósł na mnie wzrok.

— To dobrze. — powiedział.

— Co? — zmarszczyłam brwi, jednak on tylko wyminął mnie i ruszył na górę po schodach.

Skrzywiłam się, gdy Isabel odprowadziła go wzrokiem, aż nie zniknął z pola widzenia. Usiadłam z nią na kanapie, gdy dziewczynka wyglądała, jakby w końcu się uspokoiła.

***
— Cholera jasna! — krzyknęłam wściekła, gdy trzylatka zrzuciła ze stołu miskę z jedzeniem, przez co te się rozbiło.

Dziewczynka splotła ramiona, patrząc na mnie naburmuszona. Nabrałam powietrza do płuc, aby się uspokoić.

Zaczęłam zbierać z podłogi odłamki szkła, gdy usłyszałam jak ktoś zbiega po schodach i już po chwili w salonie pojawił się Brandon w nisko zwisających na biodrach szarych dresach, białej koszulce i wilgotnych włosach.

— Co się dzieje? — zapytał, zaczesując swoje włosy do tyłu.

— Nie daje sobie już z nią rady. — powiedziałam, patrząc na niego bezsilnie.

Zmarszczył brwi, a jego wzrok padł na podłogę gdzie zbierałam odłamki szkła. Rozszerzył oczy i natychmiast znalazł się przy mnie, kucając i biorąc moje dłonie w swoje.

— Nic ci nie jest? — zapytał, gdy obserwował dokładnie czy nigdzie się nie skaleczyłam.

— Nie. Isabel zrzuciła ze stołu miskę i się rozbiła. — westchnęłam.

Spojrzałam w bok na trzylatkę, która na nas patrzyła, siedząc na kanapie. Po chwili jej broda po raz kolejny zaczęła drzeć, a ja wiedziałam, że zaraz znowu się rozpłacze. Nie myliłam się, bo już po sekundzie zaczęła płakać, przyciskając swoje małe piąstki do oczu.

Losing ControlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz