5. | Nie jesteś nią |

Start from the beginning
                                    

Dziewczyna kucnęła, muskając niemal niezauważalnie opuszkiem palca jeden z kruchych, białych dzwoneczków, na co Felix zrobił bezszelestnie jeden krok w tył, całkowicie wstrzymując oddech.

Marinette była tak zaaferowana widokiem ukochanych kwiatów swojej kuzynki, że absolutnie nie zwróciła uwagi na to, że za jej plecami znajdował się roztrzęsiony chłopak. Dopiero, po chwili, kiedy obok jej twarzy przeleciała pszczoła, kątem oka zauważyła na pozór znajomą, blond czuprynę.

— Możesz wracać do domu, znalazłam Chanel — oznajmiła, odwracając się powoli w jego stronę. — Twoja mama już nie jest... — zawiesiła głos, kiedy jej niebieskie spojrzenie starło się z coraz bardziej zdziwionym wzrokiem szarych tęczówek. — ... zła — dokończyła, analizując dokładnie twarz młodego mężczyzny stojącego dokładnie naprzeciwko niej.

Na pierwszy rzut oka wydawał się niemal identyczny, jak Adrien, jednak jej wprawne oko natychmiast odkryło cały szereg na pozór drobnych szczegółów, które ich różniły, począwszy od jasnej grzywki, starannie zaczesanej na bok, przez smuklejszą budowę ciała, bardziej pociągłą twarz, po szare, przenikliwe spojrzenie, przywodzące na myśl niespokojne, burzowe chmury.

— Bridgette — wychrypiał, nie spuszczając wzroku z jej coraz bardziej bladej twarzy.

Dopiero wtedy, Marinette przypomniała sobie list, który przeczytała tamtego ranka.

***

Kochana Marinette,

Mam nadzieję, że praca w domu Agreste przypadnie Ci do gustu. To wyjątkowa rodzina, w każdym tego słowa znaczeniu. Wspominałam Ci już o Emilie oraz Adrienie. Nadszedł czas, żebym przedstawiła Ci kogoś, kto zawsze miał w moim sercu specjalne miejsce.

Felix Graham de Vanily jest kuzynem Adriena. Przynajmniej na ten moment taka zależność między nimi musi pozostać dla Ciebie wystarczająca. Poznałam go w szkole, chodziliśmy do tego samego liceum. Był gburowaty, arogancki i uważał, że pozjadał wszystkie rozumy i założę się, że w tej kwestii niewiele się zmieniło, nawet po moim odejściu. Felix często zachowuje się, jakby połknął encyklopedię i porusza się tak, jakby pomiędzy jego pośladkami znajdowała się mało elastyczna tyczka do pomidorów, ale nie daj się zwieść pozorom. To właśnie on każdego dnia ryzykował własnym życiem, nadstawiając za mnie karku przy każdej walce, a ja zbywałam go, będąc bezgranicznie zakochana w jego cywilnej postaci. To żałosne, wiem, ale byłam tylko nastolatką.

Nie będzie Ci łatwo przebić się przez jego skorupę. Przez całe dzieciństwo bardzo bliska mu osoba wmawiała mu, że jest potworem i gdy przez przypadek dowiedział się prawdy o sobie i o swoim kuzynie, naprawdę zaczął wierzyć w to, że nimi są. Stał się zgorzkniały i zamknięty w sobie, ale tak naprawdę jego postawa jest niemym wołaniem o pomoc.

Nie zrażaj się do niego, Marinette. Otwórz przed nim swoje serce i zaczekaj cierpliwie, aż zaufa Ci na tyle, żeby i on otworzył przed Tobą swoje własne. Jest tego wart. On i Adrien zasługują na całe dobro tego świata.

Pamiętaj, że jestem przy Tobie. Gdybyś kiedykolwiek mnie potrzebowała, będę bliżej, niż myślisz.

Twoja Bridgette.

***

— Felix — szepnęła bezmyślnie, nie starając się wyprowadzić zszokowanego chłopaka z błędu.

Niewypowiedziana walka na spojrzenia trwała nieprzerwanie. Niebieskie tęczówki Marinette analizowały z zaciekawieniem jego surowe rysy twarzy. Im dłużej mu się przyglądała, tym lepiej rozumiała, że jego twarz sprawiała wrażenie bardziej pociągłej od twarzy Adriena przez zmęczenie, jakie się na niej malowało. Szary kolor jego oczu korespondował smętnie z ziemistą cerą i ciemnymi sińcami pod oczami. Zapadnięte policzki wskazywały na to, że od pewnego czasu nie dbał o siebie dostatecznie, co starał się starannie ukryć pod warstwą eleganckiej, nienagannie uprasowanej koszuli, czarnej kamizelki oraz perfekcyjnie zawiązanego krawata.

Felix, który do tej pory stał nieruchomo, trzymając się na dystans, ponownie ruszył przed siebie lunatycznym krokiem, zmniejszając odległość między nim, a Marinette do minimum. Dopiero teraz, kiedy ich ciała dzieliła niestosowna wręcz odległość, dziewczyna zauważyła jego imponujący wzrost. Felix wyciągnął przed siebie niepewnie dłoń, lecz Marinette nie odsunęła się. Była zaintrygowana. Oto stał przed nią w całej swojej chwale osławiony Feline, Londyński superbohater, który był również wielką miłością jej ukochanej kuzynki.

— Ty nie jesteś Bridgette — bąknął w końcu po dłuższej chwili, zakładając na swój palec kosmyk jej krótkich, ciemnych włosów.

Marinette poczuła się zawstydzona, myśląc, iż od razu powinna sprostować jego niedorzeczne domysły. Posłała mu przepraszający uśmiech, którego nie odwzajemnił.

— Przepraszam, powinnam się od razu przedstawić. Nazywam się Marinette Dupain-Cheng i jestem nową asystentką panny Sencoeur.

— Cheng? — powtórzył, a na jego twarz ponownie wpełzł cień zainteresowania.

— Bridgette była moją kuzynką ze strony mamy — wyjaśniła, spuszczając wzrok. — Wiem, że ty i ona byliście blisko. Bardzo mi przykro.

Jego wzrok nie opuszczał twarzy Marinette ani przez sekundę, co wprawiało ją w niemałe zakłopotanie. Nie odpowiedział na jej wyznanie ani werbalnie, ani nawet pojedynczym, prostym gestem. Jak gdyby nigdy nic wpatrywał się bezkarnie prosto w jej oczy, jakby chciał odnaleźć w nich cząstkę tego, co bezpowrotnie utracił.

Niezręczną ciszę przerwało dopiero ciche syknięcie i grymas bólu malujący się na twarzy Marinette, kiedy jej dłoń automatycznie powędrowała w stronę szyi.

— Cholerna pszczoła — jęknęła, rozmasowując energicznie coraz mocniej opuchnięty punkt na szyi. — Jestem... uczulona — wysapała, czując narastającą panikę.

Felix pozostawał jednak niewzruszony, jak gdyby zapadł w trans. Ocucił go dopiero głos jego kuzyna, dobiegający zza grządki z narcyzami.

— Marinette, chciałem ci podziękować! Dzięki tobie nie będę musiał spać w samochodzie! — zawołał radośnie, jednak widząc jej bladą twarz oraz martwe spojrzenie Felixa, natychmiast podbiegł do niej, odkrywając z przerażeniem jej opuchniętą szyję. — Rany, to pszczoła? Jesteś uczulona! — zawołał, jakby fakt, że znał tak osobiste fakty z życia nowej pracownicy, nie był niczym nadzwyczajnym.

— Tak — odparła, odchylając głowę do tyłu, żeby zapewnić sobie lepszy dostęp powietrza. — Mam strzykawkę, w domu, w torebce — dodała, siadając na trawie, asekurowana przez ramię Adriena.

— Nie stój tak debilu, tylko leć po jej torebkę! — zawołał blondyn, wyjmując ostrożnie coraz gorzej widoczne, wystające żądło.

— Nie jesteś nią — burknął po chwili z odrazą Felix, odwracając się na pięcie. — Nie powinnaś tu przychodzić, panno Dupain-Cheng. W tym domu czają się demony o wiele gorsze niż agresywne pszczoły — dodał, kierując się w stronę zupełnie przeciwną, niż rezydencja.

***

Chciałabym mieć więcej czasu na pisanie tego opowiadania 😅 Nie mogę ostatnio wygospodarować nawet godzinki w tygodniu na pisanie i to jest straszne. Mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Tymczasem życzę wam samych wspaniałości z okazji Dnia Dziecka moi Kochani ❤️

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 01, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

ObietnicaWhere stories live. Discover now