2. | Ekscentryczna klientka |

467 66 36
                                    

Była skonana. Z jednej strony cieszyła się, że udało jej się zdobyć pracę w luksusowej kawiarni. Doceniała, że wracając do domu po swojej zmianie, jej ubranie pachniało świeżo zmieloną kawą, nie starą fryturą, jak wtedy, kiedy podczas wakacji dorabiała sobie w barze z fast food'em. Mimo to, spędzanie dwunastu godzin na nogach, obsługując najnudniejszy sort mieszkańców Paryża, jakim były patrzące na nią z góry modelki oraz lustrujący ją od stóp do głów podstarzali biznesmeni, nie było najprzyjemniejszym scenariuszem, jaki brała pod uwagę. Opierając się o bukową ladę, obrzuciła wzrokiem wszystkich osiem stolików, znajdujących się w niewielkim pomieszczeniu. Przy jednym, umiejscowionym w kącie, siedział krępy mężczyzna, na oko po czterdziestce, który co jakiś czas pisał coś na swoim drogim, biznesowym notebooku, waląc przy tym niemiłosiernie w klawiaturę, po czym klnąc pod nosem szpetne obelgi, usuwał całość tekstu, wduszając przeciągle klawisz backspace. Pozostałych siedem miejsc pozostawało pustych. Pracowała w kawiarni zaledwie od kilku dni, jednak zdążyła już poznać, w których godzinach ruch stawał się bardziej wzmożony, a kiedy mogła pozwolić sobie na chwilę odpoczynku, delektując się świeżo zmieloną kawą i szybkim przeglądem mediów społecznościowych w swoim telefonie.

Uruchamiając Facebook'a, przesuwała leniwie palcem w dół, pogrążając się w coraz większej rozpaczy, kiedy widziała, jak jej znajomi z roku publikowali relacje z zakrapianych imprez i wyjazdów integracyjnych. Przez to, że sama musiała sobie opłacać studia, nie miała czasu na to, żeby wychodzić gdziekolwiek ze znajomymi z uczelni. Oczywiście, miała Alyę, swoją przyjaciółkę jeszcze z czasów liceum, ale jeśli chodziło o studia, nie miała nikogo, od kogo mogłaby, chociażby odkserować notatki.

Nagle drzwi lokalu otworzyły się o wiele bardziej gwałtownie niż zazwyczaj, ukazując postać, jakich nie ogląda się na codzień. Pierwszym, co rzuciło się w jej oczy była kanarkowo-żółta suknia, tak długa, że Marinette przez moment poważnie zastanawiała się nad tym, czy przybyła kobieta za chwilę nie potknie się o jej rąbek i nie upadnie na twarz. Gdyby to ona włożyła na siebie podobne ustrojstwo, nie byłoby wątpliwości, że taki scenariusz na pewno miał prawo się ziścić. Klientka jednak sunęła przed siebie tak gładko, jakby urodziła się w tych niebotycznie wysokich, jutowych sandałach na koturnach i przydługiej, muślinowej kreacji w kolorze przejrzałego słonecznika. Jeszcze nim zdążyła dojść do lady, Marinette zauważyła, że stukanie w klawiaturę pulchnego biznesmena ustało, ponieważ jego wodniste tęczówki były zbyt zajęte skanowaniem jej nienagannej figury oraz długich, płowych włosów, związanych w niedbały warkocz. Kobieta opadła na wysokie krzesło po drugiej stronie lady i odkładając swoją torebkę o wiele bardziej energicznie, niż to było konieczne na blat, posłała jej szeroki uśmiech, ukazując rządek idealnie równych, białych zębów.

— Witaj Marinette! — zaszczebiotała radośnie, układając dłonie po obu stronach bladych policzków.

Była zdecydowanie najpiękniejszą kobietą, jaką Marinette widziała w życiu. Szczególną uwagę definitywnie zwracały jej oczy. Duże, szmaragdowe tęczówki, które swoim wyglądem oraz sposobem, w jaki ledwie zauważalne, pierwsze zmarszczki układały się dookoła nich, wyrażały dziecięcą wręcz ciekawość.

Marinette przeniosła spojrzenie z jej oczu na czubek nosa. Pamiętała tę technikę z jednych z pierwszych zajęć na uczelni, które traktowały o mowie ciała. Wkładając cały swój wysiłek w to, żeby nie zrobić złego wrażenia na ekscentrycznie wyglądającej klientce, wyprostowała swój biały fartuszek oraz przekrzywioną, złotą plakietkę z imieniem na piersi.

— Witamy w Cafe de Flore, Madame — wyrecytowała starannie wyuczoną regułkę, obserwując, jak kobieta zajmuje miejsce. — Może zechciałaby pani przenieść się do stolika? Zaraz przyniosę menu. O tej porze ruch w kawiarni jest znikomy, więc mogę zaproponować stolik z widokiem na wieżę Eiffla. Być może mogłabym polecić jedną z naszych długo palonych kaw?

ObietnicaWhere stories live. Discover now