- Ubierz się ciepło, bo piździ i złaź. - podszedł bliżej budynku, przez co pomarańczowe światło padło lekko na jego twarz. Był poważny, co kontrastowało z tym, co właśnie powiedział. Parsknęłam śmiechem na jego słowa, kręcąc z niedowierzaniem głową.

- Ty żartujesz tak?! Nidzie nie idę, jest kurwa, pierwsza w nocy!

- Mówię Ci, że masz zejść, bo wyciągnę Cię siłą, a chyba nie chcemy obudzić Maxa, prawda? - mruknął, cwanie unosząc kącik ust. Wciągnęłam więcej powietrza do ust, zaciskając dłonie na zimnyn parapecie. Faktycznie dopiero teraz poczułam, że panuje trochę mroźne powietrze. Nie powiem, zdziwiło mnie to, bo zaczął się czerwiec, ale w końcu Nowy Jork i jego okolica, lubią zaskakiwać. Zapewne zbierało się po prostu na deszczowy tydzień. Normalnie poprawiłoby mi to humor, ale w tej sytuacji, jaka ma właśnie miejsce, nic chyba nie jest w stanie mnie uspokoić.

- Ta, już lecę. - prychnęłam, łapiąc klamkę od okna. - Żebyś się, kurwa, chuju przeziębił. - zatrzasnęłam szybę, zamykając ją. Zasłoniłam szybko roletę, przez co brunet zniknął mi całkowicie z oczu. Odwróciłam się, opierając plecami o ścianę i wznosząc oczy ku górze. Wypuściłam powietrze z irytacji, kładąc rękę na czole.
Co on sobie myślał? Już kurwa pędzę! Jedyne o czym marze, w tym momencie, to ciepła kołdra i dalsze czytanie Harry'ego Pottera i nikt mi w tym nie przerwie. Zresztą co on może zrobić? Nie ma kluczy do mojego domu, a włamać się raczej, nie włamie.

- Po moim trupie. - prychnęłam, wskakując na łóżko. Ułożyłam się wygodnie, biorąc ponownie książkę do ręki. Spojrzałam na swój telefon, który się zaświecił, pod wpływem przyjścia powiadomienia.

Od: tępy chuj
mam rozumieć że nie zejdziesz?

Zaśmiałam się kpiąco, czego i tak usłyszeć nie mógł, ale jeśli myślał, że naprawdę wyjdę na ten dwór, gdy sam powiedział, że jest zimno, to chyba, gdy był noworodkiem matka przypadkiem go upuściła głową na podłogę.

Ja; owszem

Odrzuciłam komórkę, odkładając też czare ognia. Odechciało mi się nagle czytać, przez irytacje, którą spowodował brązowooki.
Podniosłam się z materaca, łapiąc książkę w dłoń, po czym odłożyłam ją na półkę. Przeczesałam ręką swoje suche już włosy, ruszając do łazienki.
Weszłam do pomieszczenia, zapalając światło. Załatwiłam potrzebę, po czym umyłam ręce i zęby. Wytarłam buzię oraz dłonie, opuszczając toaletę.
Szybkim krokiem podeszłam do łóżka, na które miałam siadać, gdy nagle po pokoju rozległ się dźwięk. Podskoczyłam, rozglądając się gorączkowo. Zastygłam w miejscu, nasłuchując, jednak panowała całkowita cisza. Pomyślałam, że to zapewne mój brat się obudził i po prostu mu coś spadło, albo cokolwiek. Ta myśl odeszła, kiedy znowu coś zapukało, a ja prawie dostałam zawału. Tymrazem ciche stukanie się nasiliło, a ja próbowałam znaleźć powód dźwięku.
Nie wpadło mi nic innego do głowy, prócz okna, więc pomyślałam, że to zapewne znowu William rzuca mi kamykami w szybę. Zacisnęłam usta, podchodząc w tamtą stronę. Wzięłam głęboki wdech, próbując nie wybuchnąć i z zaciętą miną, otworzyłam okno.
Już miałam spoglądać na dół i się na niego wydrzeć, gdy zobaczyłam coś, czego kompletnie się nie spodziewałam. Wytrzeczyłam oczy, patrząc na chłopaka jak na kosmitę.

- Posuń się, bo zaraz się spierdole i będziesz mieć mnie na sumieniu. - mruknął, trzymając się czegoś, ale nawet nie wiem czego dokładnie, bo w tamtym momencie, nie widziałam niczego prócz jego twarzy, w którą zszokowana się wpatrywałam. Brunet wywrócił oczami na moją reakcję, podciągając się bardziej w górę, po czym jakby nigdy nic, przerzucił jedną nogę za parapet, kładąc ją twardo na moich panelach. Odskoczyłam, widząc jak zwinnie wchodzi do mojego pokoju.

Od zawsze i na zawsze || ZAKOŃCZONE Where stories live. Discover now