18. Mrok

5.3K 146 123
                                    

madelaine pov.
-------------------------

- All my friends, always lie to me... - zanuciłam, wsłuchując się w piosenkę, która wypełniała pokój. - I know, they're thinking.. you're too mean, I don't like you. - wrzuciłam kolejny ciuch do torby, rozglądając się z uwagą po pokoju. - Fuck you, anyway! - wydarłam się, zgarniając wszystkie kosmetyki, które wciąż waliły się po moim biurku. - You make me wann..

- Japierdole, czy ty możesz to ściszyć?! - podskoczyłam, zahaczając ręką o kubek, który stał na szafce. Naczynie spadło, roztrzaskując się na podłodze, a herbata zalała panele. Spojrzałam z przerażeniem na bruneta stojącego w progu. Widząc go, jednak zmieniło się to w irytacje. Przeklnęłam pod nosem, zatrzymując muzykę i odłożyłam przybory do makijażu.

- Czego?! - Warknęłam, patrząc na niego morderczo. - Widzisz co narobiłeś?!

- Wołałem cię kretynko, trzeba było słuchać!

Zacisnęłam usta, próbując opanować chęć zabójstwa.

- Szkoda, że nie rzuciłam Ci tym w głowę. - syknęłam, kucając. Pozbierałam kilka większych kawałków szkła, kładąc je sobie na lewą dłoń. - Co ty tu, w ogóle robisz? Mówiłeś, że zawijasz się do Lucy.

- No i tak zrobiłem, ale wpadliśmy na super genialny pomysł, więc sprzątaj to i złaź na dół. - oznajmił. Nie dając mi dojść do słowa, zamknął drzwi, odcinając mi widok jego głupiej twarzy.

- Boże, dopomóż. - wzniosłam oczy ku górze. - Mój brat to kompletny niedorobieniec.

Westchnęłam, ruszając w stronę toalety. Weszłam do środka, wyrzucając do kosza kawałki naczynia, które mialam w ręce. Otworzyłam szafkę pod zlewem, wyciagajac małą szczotkę i szufelkę. Wróciłam do pokoju, zaczynając sprzątać.
Byłam pewna, że jestem sama w domu. Wstałam dość późno, prawie spóźniając się na terapię, na którą zawiózł mnie William. Później wróciłam do domu, a on gdzieś pojechał, mówiąc, że musi coś załatwić. Annette wyszła na zakupy, a ja w tym czasie postanowiłam się spakować, bo pod wieczór wracam w końcu do swoich czterech ścian.
Wypuściłam z irytacją powietrze z ust, prostując się. Ponownie poszłam do łazienki, wyrzucając kolejne odłamki kubka. Wzięłam mopa, wracając do sypialni i szybko starłam rozlaną ciecz, odkładając rzecz spowrotem do toalety. Zgarnęłam włosy z twarzy, opuszczając pomieszczenie. Zbiegłam po schodach, słysząc z dołu dwa głosy.
Ruszyłam w stronę salonu, skąd właśnie dobiegały. Weszłam do głównego pokoju, widząc blondynkę wraz z Maxem, którzy siedzieli na kanapie, zażarcie o czymś dyskutując.

- Co jest? - zapytałam, podchodząc bliżej. Lucy uniosła na mnie wzrok, a na jej twarz wpłynął uśmiech.

- No kogo tu przywiało! Co się nie odzywasz cały dzień?

- Miałam zamiar dzwonić wieczorem. - odparłam, opadając na miejsce obok niej. - O co chodzi?

- Zbieraj się, jedziemy do kina. - zakomunikował moj brat. Spojrzałam na niego jak na idiote, czekają aż powie, że żartuje. Nic takiego się jednak nie stało.

- Po co? - zmarszczyłam brwi.

- A po co się jeździ do kina? - zironizował, robiąc głupią minę. Wywróciłam oczami, przenosząc wzrok na Clarke. Posłałam jej pytające spojrzenie, a ona widząc to, powtórzyła mój ruch sprzed chwili.

- Nudzimy się, a będzie lecieć ta nowa część after. Nancy i Liam już wyruszają, a Oliver zaraz powinien być i zabierze się z nami. Pozostaje jeszcze kwestia Willa, ale nie odbiera.

- Nie rozpędzaj się. - uniosłam palec wskazujący, a moje brwi wystrzeliły w górę. - Nie chce mi się jechać. Muszę się spakować, a to zajmie jeszcze mi z dwie godziny. Poza tym nie mam..

Od zawsze i na zawsze || ZAKOŃCZONE Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu