Prolog

92 5 2
                                    

Otworzyłem oczy i się rozejrzałem. Przed sobą zobaczyłem jednego człowieka i dwa androidy. Mężczyzna wyglądał na podekscytowanego. Zidentyfikowałem go jako Elijah Kamski, mój twórca. Następnie zwróciłem się do androidów i również je zidentyfikowałem. Wyższym z nich był RK200 znany jako Markus, przywódca Jerycha. Z kolei niższy, który wyglądał na zdenerwowanego, był RK800 o imieniu Connor, współ-lider Jerycha. 

 — Nie śpi! — zawołał Elijah, zauważając moje otwarte oczy, szybko do mnie podszedł — Jestem Elijah, ale możesz nazywać mnie „tatusiem" — uśmiechnął się. 

 Moja dioda błysnęła na żółto, ponieważ zdziwiła mnie jego dziwna prośba. Na twarzy Markusa pojawił się wściekły wyraz. 

 — Elijah! On nie nazwie cię „tatusiem", dziwaku— warknął Markus i odepchnął ode mnie Elijah'sza.

— Och, powinieneś się cieszyć, że jestem gnojkiem. Relacja Connora i Hanka nie byłaby tak intensywna, gdyby nie ja. — odpowiedział naukowiec z nutą rozbawienia w głosie.

 Mały android, który nic do tej pory nie powiedział, zrobił się na policzkach jasnoniebieski. 

— E-Elijah! — zawołał Connor. Wiedziałem, że był defektem, ale nie mogłem stwierdzić, jakie emocje w tej chwili odczuwał. Wydawał się być zakłopotany. 

 W oczach Elijah'a błyskały ogniki rozbawienia, podczas gdy spoglądający na niego Markus, sprawiał wrażenie, jakby miał ochotę zamordować go na miejscu.

— Dobra chłopcy, pójdźmy na kompromis. RK900, będziesz  mnie nazywać 'tatusiem Kamskim' — zaśmiał się, gdy Markus natychmiastowo zaczął pędzić w jego kierunku.  

Gdy Markus gonił Kamskiego, podszedł do mnie drugi android znany jako Connor. 

— H-Hej, jestem Connor i jak powiedział Kamski, jesteśmy poniekąd jak bracia i myślę, że to jest całkiem super i niestypowe, a gdybyśmy— mówił plącząc się we własnych słowach. Wydawał się zdenerwowany. 

Dioda znowu zabłysła słabym żółtym światłem. 

Niestabilność oprogramowania 

Dziwne ostrzeżenie błysnęło mi przed oczami.

— Androidy nie mają rodzeństwa – przerwałem mu. Odezwałem się wtedy po raz pierwszy. Spojrzał w dół i skinął głową. 

— W porządku, jeśli tego chcesz – powiedział cicho. Wydawał się zdenerwowany. Nie rozumiałem, dlaczego defekty są tak dziwne. 

 Kamski wbiegł z powrotem do pokoju i ukrył się za mną jak dziecko. 

— Kamski, niech ci będzie, nie zrobię ci krzywdy (tym razem), przestań uciekać! — Markus warknął na niego, gdy ponownie wszedł do pokoju. Kamski skinął głową, przygładzając włosy na swoje miejsce. Podszedł i stanął przede mną. Po raz pierwszy próbował zachować się jakkolwiek poważnie - lub chociaż sprawiać takie wrażenie.

— Twoim zadaniem będzie praca w DPD z — wyraźnie zawahał się  — Gavinem Reed.

Przez chwilę wpatrywał się w ziemię. Znów się zawahał. Zmarszczyłem lekko brwi na tą myśl. Nienaturalnym jest, aby ktoś taki jak Kamski, ktoś kto właśnie był najmniej poważna osoba w całym kraju, zawahał się na myśl o byle detektywie dwa razy pod rząd.

—Przychodzi tyle przypadków odnośnie androidów, że musisz pracować razem z nim. Przyznaję, że jest strasznie uparty i prawdopodobnie nie będzie chciał z tobą pracować, ale musisz starać się jak najlepiej.

 Connor przechylił głowę. 

— Skąd tyle wiesz o Gavinie? — zapytał Kamskiego. Wydawał się być zaskoczony i potrząsnął głową. 

— Rozmawiałem z kapitanem Fowlerem – stwierdził rzeczowo Elijah. 

— Nie chcę przerywać wam tej fascynującej rozmowy, ale muszę już iść, Jericho mnie potrzebuje. Odkąd przejęliśmy ten stary budynek Cyberlife, androidy  przepełniają każdy centymetr wolnej przestrzeni, a to jeszcze zanim jeszcze zdążyliśmy go przystosować do życia - powiedział Markus na odchodne, nie czekając na odpowiedź pozostałych.

 Gdy tylko wyszedł, Connor wyglądał nieswojo w obecności Kamskiego prawie że sam na sam.

— Ja i Dziewiątka powinniśmy też się już zbierać– powiedział Connor.

W taki sposób poznałem swoje imię.

***** 

 Gdy zbliżyliśmy się do domu porucznika, Connor wyciągnął klucz. Byłem zdezorientowany, dlaczego mieszkał z porucznikiem. Nie powinno tak być, a powinien był wrócić do Cyberlife lub Jerycha, tak jak każdy inny android. Kiedy weszliśmy, porucznik usłyszał nas i podbiegł do Connora by go przywitać stęsknionym uściskiem.  Obserwowałem sytuację, nie wydawali się być "po prostu przyjaciółmi". Czym mogą być? Niedługo czekałem na odpowiedź, gdyż w trakcie Connor pocałował porucznika, który się później odsunął.

– On tu jest, pamiętaj – przypomniał Connorowi porucznik. Ten skinął głową, rumieniąc się.

– Damy ci ubrania i możemy urządzić ci pokój w Jericho, jeśli chcesz, ale nie martw się, wciąż mamy miejsce" – powiedział mi Connor. 

 Pocałowali się, ale... Dlaczego mieliby to zrobić? Androidy nie czują miłości, ale może defekty mogą.  A gdybym ja też mógł coś takiego kiedykolwiek poczuć...  Nie, nie jestem defektem, jestem tylko Androidem. Jestem maszyną bez uczuć. 

Connor wyrwał mnie z  analizy tej kwesti, którą musiałem odsunąć na bok jako że była ona mało istotna. Pokazał mi on mój nowy pokój, ktorego ściany były pomalowane na czarno, przez co wyglądał na mniejszy. W szafie były bluzy, golfy i T-shirty, które były czarne, granatowe, albo białe. Usłyszałem rozmowy dochodzące z zewnątrz mojego pokoju. Dyskretnie przyłożyłem ucho do drzwi. 

– Jak długo ma tu zostać? – usłyszałem pytanie porucznika.

– Nie wiem kochanie... – Usłyszałem jęk porucznika. 

 Wyszedłem z pokoju. 

– W razie potrzeby mogę zostać w Jerychu – wtrąciłem im. Connor wyglądał na lekko niezadowolonego. 

– Podsłuchiwanie jest niegrzeczne – warknął porucznik. 

 – Przepraszam, poruczniku – przeprosiłem i się lekko schyliłem.

– Mów mi Hank – odpowiedział i odszedł, wyraźnie zirytowany. 

– Zostaniesz tu z nami Dziewiątko, Hank będzie musiał się do tego przyzwyczaić, okej? – Connor powiedział cicho. 

 Poszedłem do swojego pokoju. 

– Hank, powinieneś odpocząć! Jutro mamy pracę, dobrze? – Usłyszałem krzyk Connora dobiegający z głębi domu o papierowo cieńkich ścianach. Hank jęknął. 

 Postanowiłem się wyłączyć. Przywróciłem poprzednią anegdotę, która zakrzątała mi się w systemie. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek mógłbym mieć coś takiego jak Connor i Hank?

 Niestabilność oprogramowania 

Zignorowałem ostrzeżenie i nadal się zastanawiałem. A jeśli kogoś znajdę? Czy zawsze będę sam? Może detektyw, z którym będę współpracować, może być tym... Odrzuciłem tą myśl. Nie mam emocji. Jestem androidem, nie osobą. 

---

T/N

Nowy fic lets go! 

Miejmy nadzieje, że to uda mi się faktycznie skończyć tłumaczyć lol chociaż już troche za stary na to jestem.

-X

Word Count: 960

Emocje: Reed900 [translation] || Ladybug_foxOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz