ROZDZIAŁ 1

26 1 0
                                    

Siedziałam przy białej toaletce malując paznokcie, a promienie wiosennego poranka wpadały do pomieszczenia przez wolną przestrzeń między zasłonami.

Tego dnia nie byłam nastawiona na pomoc w domu, dlatego wstałam stosunkowo późno i nie zdążyłam się jeszcze przyszykować na śniadanie.

Po włożeniu pędzelka z lakierem do pojemniczka, obróciłam się na krześle i zaczęłam dmuchać na świeżo pomalowane paznokcie. Gdy te wyschły, odeszłam od toaletki poprawiając czerwone, kratkowane spodnie od piżamy i podeszłam do szafy. Wybrałam prostą, żółtą sukienkę oraz płaskie, czarne pantofelki.

W mgnieniu oka przebrałam się, popsikałam cynamonowymi perfumami, a na końcu ubrałam kolczyki z małymi diamencikami. Po spojrzeniu na zegarek zauważyłam, że zostało mi kilka minut, więc spięłam włosy klamrą i popędziłam do jadalni.

Spotkałam tam całą rodzinę, wraz z moimi dwiema młodszymi siostrami. Wszyscy czekali już tylko na mnie. Przywitałam się z całą famiglią, odsunęłam białe, masywne krzesło, po czym lekko na nie opadłam. Chwyciłam się stołu, po czym przysunęłam się do niego. Po cmoknięciu ustami przez mamę, zrozumiałam jak wielki błąd popełniłam.

- Prosiłam cię abyś nie malowała paznokci na ten kolor.

- Wiem, ale tak bardzo mi się podoba – odpowiedziałam z uśmiechem anioła.

- Daj jej już spokój kochanie – poprosił tata.

Mama jedynie pokręciła głową i chwyciła dzbanek z kawą. Popatrzyłam się na Chiarę ze ściągniętymi brwiami, a ona zrobiła to samo.

Coś było nie tak. Mamma zawsze piła herbatę owocową, tak jak Sofia. Odkąd pamiętam, to był jej pierwszy raz gdy sięgnęła po kawę. Tata również wydawał się inny. Co chwilę przecierał oczy, a jego głos okazywał mocne zmęczenie.

- Jedzcie coś kwiatuszki. Bo lada chwila i jedzenie będzie zimne – pośpieszyła nas Isabella. Nie lubiłam jej denerwować, dlatego chwyciłam pośpiesznie talerz i napełniłam go puszystymi naleśnikami z syropem klonowym i kilkoma świeżymi owocami. Siostry chwilę później zrobiły to samo.

Po posiłku jak zwykle, chciałam się napić filiżankę ciepłej herbaty, jednak kiedy rodzice zauważyli, że chwyciłam porcelanę, poprosili Chiarę oraz Sofię, aby udały się do swoich pokoi. Pośpiesznie nalałam herbatę do naczynia i upiłam jeden łyk.

- Adelia, kochanie. Musimy z tobą porozmawiać na ważny temat – zaczęła mamma.

- Jak już wiesz... - kontynuował tata. - Z powodu nagłej śmierci consigliere naszego oddziału, ktoś musiał przejąć to miejsce. Nie mógł to być jego syn, ani kuzyn – przetarł czoło dłonią, a mama z troską dotknęła jego pleców. - Dlatego do śmierci starego capo, zdecydowali iż ja będę musiał przejąć to stanowisko. Nie wiem dlaczego – przerwał na chwilę, aby napić się czarnej kawy. Nie odezwałam się słowem, a jedynie czekałam na dalsze słowa taty. - Mogło to wyglądać inaczej, ale capo zdecydował, że żebym mógł przejąć to stanowisko, muszę wydać za mąż jedna ze swoich córek. Rzecz jasna, że trzeba zacząć od najstarszej...

- Spokojnie, przecież i tak by do tego doszło – powiedziałam z pokrzepiającym uśmiechem.

- Adelia... - chwycił mnie za dłoń – masz wyjść za capo Las Vegas.

Po tych słowach poczułam, jakby świat się pode mną załamał, a serce rozbiło się na miliony malutkich kawałeczków. Uśmiech zszedł mi z ust, ale nie chciałam nic więcej pokazać, żeby rodzice nie czuli wyrzutów sumienia.

- Nic już się nie da zrobić. Chcieliśmy temu zapobiec, ale capo wyraził się jasno i nie chciał zmieniać planów.

- Proszę was. Nie obwiniajcie siebie. Przecież i tak musiałabym wyjść za mąż, a mogłam trawić na o wiele gorszego człowieka – właściwie to nie byłam tego pewna. Nigdy nie widziałam go na żywo, natomiast plotki raczej do mnie nie docierały na jego temat. Słyszałam tylko kilka razy, że jest przerażający, a przy tym piekielnie przystojny, ale nie zaprzątałam sobie tym głowy.

Karminowe paznokcieUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum