4. Miałem sen, piękny sen, a w tym śnie nastała komuna

55 12 0
                                    

Nasz nielubiany główny bohater, zasnął ze zmęczenia, a gdy jego mózg zaczął marzyć o wielu sprawach, odczuwał to tak, jakby działo się naprawdę. Widział siebie, gdy stał pośród rzekomo ukochanego, rosyjskiego tłumu, ubrany w garniak i z uśmiechniętą mordą oraz z całkowicie sprawnym ciałem. Odwiedził na moment pobliską halę sportową, gdzie trwał mecz, i akurat przyjrzał się jakiejś niezłej dupie, atakującej przy siatce. Ah, jakby tak chciał wylądować z nią w łóżku, ale cóż, obowiązki dyktato- znaczy, prezydenta, wzywały. Wyszedł znów do tłumu, by wygłosić przemowę.

— A więc wojna, towarzysze! Niech się smaży w piekle ten, co ją zaczął! Niech pozostałe słowiańskie pomioty, boją się Mateczki Rosji! Niechaj drżą gaciami Amerykany, niechaj Polacy srają pod siebie i uciekają, niechaj cała Unia pójdzie w pizdu!

O tak, tak chciałby dalej rządzić. Marzenie ściętej głowy. Zapewne jego głowy. Ehm, wracając, obudził się i gdy otworzył oczy, rzeczywiście zauważył, że Piekło mu się nie przywidziało. A myślał, że jak uszczypnie się w łokieć to się obudzi? Albo jak zamknie oczy, jak naiwny dzieciak, to wszystko zniknie? Najwidoczniej tak. Dziecinny rozum nie powinien rządzić krajem.

Pomacał się na dole i zachciało mu się płakać. Oh, ciekawe od kiedy! Przecież to nie jest człowiek.

— Wstawaj! Wstawaj, baranie! — mruknął Hades, patrząc na to co Putin robi.

— Dlaczego?

— Przyszedł węgiel, cenny towar, musisz go wrzucić do pieca, by ludzie szybciej się spalili. No, dalej, ruszaj się! Na jednej nodze, Putin! Na jednej nodze.

Hades spojrzał, gdzie Władimir wciąż trzymał dłoń.
— Nie martw się, i tak ci nie stanie — wybuchnął donośnym śmiechem, który rozległ się po całym Piekle. — Choćbyś nie wiem jak się starał. Lekarz zostawił ci coś na wzór łechtaczki, więc nie martw się, może jeszcze jest nadzieja — chichotał, podczas gdy Putin miał poważny wyraz twarzy.

— To, gdzie mam iść? Pokażesz mi chociaż, dokąd? I daj mi jakieś spodnie moro, najlepiej w stylu bojówek, dobra? Poczuję się pewniej.

— Tia. I co jeszcze, jaśnie carze?

— O, podoba mi się ten zwrot — przyznał Putin.

— Wynoś się, bo patrząc na ciebie, resztki mojego obiadu cofają się do przełyku, Putin. No już! Tam masz paczki węgla — wskazał mu.

Władimir mruknął pod nosem jakieś ruskie przekleństwa w kierunku Hadesa i poszedł powoli. Kiedy dotarł na miejsce, jego oczom ukazały się ogromne piece.

— Zupełnie jak w Auschwitz — uśmiechnął się do siebie, ale uświadomił sobie, że nie był tutaj sam. Spotkał jakichś trzech diabłów niższej kategorii, wrzucających paru ludzi.

— Ej, czy to nie ten nowy gościu, co go Hades tak przetrzepał? — spytał diabeł.

— Tak, to on. Wygląda jak taki stary zapierdziały emeryt, ale z klasą, choć widać, że jest szurnięty. Nie wiem, co mógł wyczyniać tam wyżej od nas, ale słyszałem, że zbyt wiele.

— Aha. Czyli, mamy się go bać?

— Chyba tak...

— Ej, a ja słyszałem, że to jakiś tajny agent, morderca, bez emocji. Uważajmy.

**************************************

𝙋𝙪𝙩𝙞𝙣 𝙬 𝙋𝙞𝙚𝙠𝙡𝙚Where stories live. Discover now