Żar ogniska - ciepło serca

40 2 0
                                    

Od niespodziewanej wizyty Pantofelii, atmosfera w niewielkim domku Siedmiu Wspaniałych zupełnie się zmieniła. Wszyscy ożyli, zyskali wiarę a wraz z nią - cel do osiągnięcia. Przyjaciele nie mogli uwierzyć swojemu szczęściu. Dokładnie w momencie, kiedy zaczynają tracić nadzieję, piękna księżniczka wpada na miotle do ich domu. Nazywali to łutem szczęścia. 

Byli na jej każde zawołanie. Poczuła się głodna? Hans zaraz śpieszył do kuchni, aby coś jej ugotować. Czuła spięcie? Jack od razu rozkładał przed nią zestaw maseczek rozluźniających. Musiała zejść ze schodów? Arthur w mgnieniu oka pojawiał się przy jej boku, aby przytrzymać jej ramię. No dobra, to ostatnie może było lekką przesadą, ale chłopcy chcieli towarzyszyć Pantofelii 24/7, nie spuszczać jej z oka ani na chwilę. Śnieżka nie czuła się z tym w stu procentach komfortowo, może jeśliby znała powód ich zachowania, jej podejście byłoby zupełnie inne. Niestety żaden z F7 nie palił się, aby wyjawić Pantofelii tajemnicę klątwy. Wtedy, na pewno uciekłaby gdzie pieprz rośnie, a tego nie chcieli.

Jedyne co tak naprawdę przeszkadzało Śnieżce w tej sytuacji, był brak prywatności. Możliwości zaszycia się samej w pokoju, gdzie mogłaby zdjąć te przeinaczające rzeczywistość obcasy i choć na chwilę stać się sobą. Lecz było to niewykonalne. Co chwilę, któryś ze skrzatów wparowywał do jej pokoju upewniając się, że niczego jej nie brakuje. Rozumiała to. W końcu zakładając buty zmieniała się w niepodważalną piękność. Nieskromnie mówiąc, nic dziwnego, że F7 tak do niej lgnęli. Szkoda tylko, że gdyby zobaczyli jej prawdziwe oblicze, ich zainteresowanie zmalałoby do zera.

Właśnie leżała na łóżku, niestety w butach. Nie chciała, aby ktokolwiek poznał jej sekret przez takie niedopatrzenie, jak zdjęcie ich na chwilę. Leżała i rozmyślała. Minął prawie rok od kiedy jej tata zaginął, a Śnieżka nie była nawet blisko jego odnalezienia. Teoretycznie F7 zgodzili się jej pomóc, ale na razie nie śpieszyło im się zbytnio. Musi ich jakoś pogonić do poszukiwań. Na razie jednak nie miała na to ani siły, ani chęci. Chciała na chwilę odpocząć w samotności. Tylko ona i jej myśli, po których nieustannie krążył obraz jej ojca.

Niestety w tym domu mogła tylko o tym pomarzyć.

Już po chwili usłyszała ciche pukanie. Domyślając się, że to któryś z F7, zezwoliła na wejście. Oczywiście nie pomyliła się. Przez drewniane drzwi dziarsko wkroczył Arthur.

-Witaj Pantofelio, piękny dziś dzień, nieprawdaż? - Śnieżka skinęła głową odpowiadając na zadane pytanie.

-Faktycznie wyjątkowo dzisiaj ładnie - powiedziała wyjrzawszy przez niewielkie okno.

-Właśnie! Tak pięknie świeci słońce... Zastanawiałem się, czy może zechciałabyś zaszczycić mnie swoim towarzystwem na krótkim spacerze - odrzekł Arthur z nadzieją spoglądając na twarz dziewczyny.

-To bardzo miłe z twojej strony, ale wolałabym chyba dzisiaj zostać w domu, jeśli nie masz nic przeciwko - odpowiedziała wymijająco. Nie mogła przecież orzec, że nie jest zainteresowana spacerem z Arthurem, jak i zalotami skrzata w ogóle. Wygląd nie był dla niej barierą. Wręcz przeciwnie, doskonale rozumiała jak Arthur musi się czuć, ale nie poszukiwała tutaj miłości. Zgodziła się zostać tylko pod warunkiem pomocy przy poszukiwaniach. Jak na razie, żaden z F7 nie zrealizował swojej obietnicy.

-Ach... rozumiem, oczywiście - odpowiedział speszony. - W takim razie, gdybyś czegoś potrzebowała, zgłoś się do mnie - dopowiedział wskazując kciukiem na siebie.

-Dobrze, zapamiętam - Śnieżka wymusiła z siebie uśmiech.

Skrzat po niedługiej chwili zamknął drzwi zostawiając Śnieżkę znowu samą. Ta ponownie rozłożyła się na łóżku obmyślając, gdzie mogłaby rozpocząć poszukiwania...

Z pamiętnika Siedmiu Wspaniałych |zbiór one shotów|Where stories live. Discover now