Skrywane tajemnice

53 1 1
                                    

Rejs łodzią przez jezioro był spokojny. Krasnoludy, głównie Thorin z Balinem i Dwalinem obmyślali plan jak wejść do góry. Oczywiste było, że należy szukać ukrytych drzwi, lecz gdzie? Mapa nie wskazywała dokładnego miejsca ich ukrycia. A dodatkowo, drzwi były niewidoczne. Dzień Durina był coraz bliżej końca i pozostało paręnaście godzin na odnalezienie dziurki na klucz, dzięki czemu moglibyśmy dostać się do środka.
Ale w tamtym momencie nie to zaprzątało moje myśli. O wiele bardziej martwiło mnie to czego dowiedziałam się wraz z Gandalfem i Radagastem. Minęła ponad doba odkąd opuściliśmy grobowce i dwóch czarodziejów najpewniej było już w pobliżu Dol Guldur. Nie napawało mnie to optymizmem. Jeżeli to co przypuszczaliśmy, miało okazać się prawdą, wszyscy byliśmy w niebezpieczeństwie.
-Boisz się?- Czyiś głos wyrwał mnie z zamyślenia. Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że Bilbo siedzący naprzeciwko wpatrywał się we mnie  z troską. Uśmiechnęłam się lekko i pokręciłam głową.- Nie... W każdym razie nie smoka. A Ty?
-Trochę.- Mruknął niepewnie. Złapałam go za dłoń i ścisnęłam ją lekko.
-Będzie dobrze. Jestem tego pewna.- Próbowałam dodać mu otuchy.- Jeżeli nie czujesz się na siłach, nie musisz tego robić. I tak zasłużyłeś na tą czternastą część skarbu.- Zaśmiałam się cicho a hobbit mi zawtórował.
-Mówisz... może masz rację, ale chcę to zrobić. W końcu taka była umowa.
Zaśmiałam się ponownie. Bilbo się zmienił, bardzo. Nie był tym samym niziołkiem który niecałe pół roku temu narzekał na bałagan w norce, niespodziewanych gości i niedogodności podróży. Może nie był nie wiadomo jakim bohaterem, ale stał się odważny, jego Tukowska cząsteczka w końcu się pokazała.
-Hobbici na prawdę są niesamowici.- Mruknęłam z uśmiechem i poczochrałam mu włosy.- Nawet nie wiesz jak bardzo Cię podziwiam Panie Baggins.
Bilbo zarumienił się i odwrócił wzrok.
-Nie wiem...- zająknął się.- Nie wiem czy jest co we mnie podziwiać. Co innego Thrin i inni... lub Ty, Meredith. To co wiesz, co potrafisz, jest niesamowite.
Westchnęłam. Nigdy nie myślałam o moich zdolnościach jak o czymś niesamowitym. Nigdy nie czułam, by były częścią mnie. Wszystko co umiałam, pochodziło od innych, otrzymałam je tylko po to, by móc wypełnić moją misję. Bilbo natomiast pracował, robił co mógł by przeżyć, i przez to stał się silny. Dlatego był niesamowity. Bo się nie poddawał, nawet jeżeli się bał.

Po pewnym czasie w końcu dobiliśmy do drugiego brzegu jeziora. Było trochę po południu i słońce powoli zaczynało chylić się ku zachodowi. Poczułam dziwny chłód, kompletnie nie związany z pogodą dookoła czy porą roku. Raczej... z niebezpieczeństwem. Cień góry przed nami napawał mnie niepokojem.
-Chodźmy.- Thorin zarządził.- Mamy niewiele czasu.
Racja. Zbliżająca się zima powodowała, że dzień stawał się coraz krótszy.
Wszyscy ruszyli, tylko ja stałam na brzegu, koło łodzi. Dębowa Tarcza musiał to dostrzec ponieważ zatrzymał się i spojrzał na mnie z góry zbocza.
-Idziesz Meredith? Nie możemy się ociągać.
-Wiem.- Mruknęłam i rozejrzałam się dookoła.- Ale nie mam pewności czy to dobry pomysł. Wchodzić do Ereboru znaczy się.
Krasnoludy zaczęły szeptać między sobą. Zauważyłam, że twarz przywódcy wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia. Nie zdziwiło mnie to nawet. Tyle przejść tylko po to by na sam koniec zrezygnować z wyznaczonego celu? Tylko dlatego bo ja tak mówię?
-Wiem, że tyle przeszliśmy, że chcecie odzyskać dom, ale coś mi nie pasuje.- Zaczęłam wyjaśniać powoli.- Orkowie nas ścigający, Plugawy, pogłoski o czarnoksiężniku które nas doszły, choroba Zielonego Lasu... to wszystko się nakłada na czas naszej wyprawy. Z doświadczenia wiem, że takie rzeczy nie są zbiegiem okoliczności. Nie tak działa ten świat.
-Co sugerujesz? Że mamy to wszystko porzucić? Złamać dane słowo?- Spytał chłodno mężczyzna.
-Jeżeli w ten sposób uratujemy ludzi? Tak.- skinęłam głową.- Thorinie, żyję na tym świecie dłużej niż ty, dłużej niż ktokolwiek z was. Widziałam straszne rzeczy, wielkie zło, które powoli skażało Śródziemie, tak jak to się dzieje teraz. Boję się, że ta wyprawa zwróciła uwagę czegoś złego. Proszę, zaufaj mi.
Przez chwilę milczał, również jego kompani nie odezwali się ani słowem. To on miał podjąć decyzję, choć domyślałam się jaka ona będzie. Krasnoludy były uparte, Thorin nie był wyjątkiem, wręcz przeciwnie. Nie spotkałam wielu bardziej upartych niż on.
-Choć Ci wierzę- odezwał sie w końcu.- Nie mogę tego tak zostawić. Wejdziemy do Ereboru. Odzyskamy arcyklejnot, zabijemy smoka, I w końcu odzyskamy nasz dom. Jeżeli się boisz, zostań, obędziemy się bez Ciebie.
Wypuściłam powietrze przez nos. Nie byłam zła, nie chciałam kłucić się ani z nim ani z nikim innym. To był wybór Thorina i jego kompanii, ja nie miałam wiele do gadania.
-Idźcie.- Westchnęłam.- Ale jeżeli znajdziecie wejście, nie wchodźcie do góry beze mnie.
-A Ty dokąd?- Spytał Bilbo z nutą strachu w głosie.- Nie mów, że nas zostawiasz.
-Nie, mój drogi Bilbo.- zaśmiałam się cicho.- Nie mam takiego zamiaru. Chcę tylko coś sprawdzić. Dogonię was za kilka godzin, dobrze?
Hobbit pokiwał głową.
-Chodźmy, Panie Baggins.- Thorin zarządził ponownie i kompania zaczęła wspinać się ku górze. Wiedziałam, że po drodze będą musieli zahaczyć o płaskowyż gdzie teoretycznie miał spotkać się z nimi Gandalf, lecz go tam nie zastaną. Ja natomiast miałam spotkać się z nim koło Dol Guldur. 
Przeszedł mnie dreszcz. Czułam się, jakby jakaś niewidzialna para oczu obserwowała mnie i moich przyjaciół. Nie miałam jednak czasu nad tym rozmyślać. Pokręciłam tylko głową i skierowałam swoje kroki z dala od brzegu. 
-Powinnam się pospieszyć.- Mruknęłam i zamknęłam oczy. Byłam zmęczona. Wtem usłyszałam wycie i otoczył mnie porywisty wiatr. Gdy ucichł i otworzyłam oczy nie znajdowałam się już u stóp góry, zamiast tego na skraju wąwozu otoczonego przez martwe drzewa i krzewy, przez który, parę set metrów dalej, przebiegał kamienny most.

who I really am?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz