× Ten ×

86 7 8
                                    

— L-louis, przestań — wymamrotał cicho, odsuwając się, jak najdalej. Ze względu na wielkość kanapy odległość między nimi nie była wielka, jednak brunet poczuł się bardziej komfortowo. Bez niechcianych dłoni na swoim ciele.

— Harry, wracaj tu — Tomlinson twardym spojrzeniem wywiercał dziurę w szczupłej sylwetce. Czekał cierpliwie, aż drugie ciało ponownie pojawi się przy jego boku. — Nie będę się powtarzać.

— Ale ja nie chcę, proszę, nie zmuszaj mnie. Ta jedna rzecz...Tylko ta jedna — błagalny ton Stylesa zamienił się w płaczliwy, łzy zaświeciły w jego oczach, próbując uciec na światło dzienne.

— Czekam.

Harry przełknął ślinę, czując jak wszystkie wcześniej zjedzone przysmaki podchodzą mu do gardła. Stracił godność przy niebieskookim już wiele razy, ukazując swoje słabości. Nieraz płakał przy nim, błagał go i trząsł się ze strachu. Jednak upokorzenie psychiczne mógł wyprzeć z pamięci, natomiast fizyczne już nie. Uczucie dłoni, skóry szatyna na jego ciele paliło go. Wystarczająco bolały go wcześniejsze kontakty, nie chciał więcej.

Mimo drganiu ciała, mdłości i wszystkim przeciwnościom, jakie dostawał od swojego organizmu, przysunął się do Tomlinsona. Zniecierpliwiony mężczyzna nie czekał, aż ten podejmie następne kroki i znajdzie się bliżej, lecz sam złapał za wychudzone ciało bruneta, po czym wciągnął na swoje kolana.

— Nie lubię czekać — wymruczał wprost do jego ucha, wysyłając dreszcze wzdłuż kręgosłupa Harry'ego.

— P-przepraszam.

— Dobrze robisz — westchnął cicho, pocierając nosem policzek chłopaka. Trzymał go mocno, stanowczo za talię jedną dłonią, natomiast druga wkradała się pod koszulkę, zaczynając błądzić po bladej skórze. — Jestem gentlemanem, choćby nie wiem jak wielkim chujem bym się stał, nigdy nie wykorzystam drugiej osoby seksualnie. Nie kręci mnie to. Nie wykorzystam cię.

— J-ja — brunet widocznie odetchnął z ulgą. W dalszym ciągu czuł się zestresowany przez zbyt bliski kontakt z Louisem, jednak fakt, że mężczyzna nie wykorzysta go w żaden sposób, pozwalał mu rozluźnić spięte mięśnie.

—  Przyjdzie taki czas, kiedy sam do mnie przyjdziesz. Będziesz mnie błagał o jakikolwiek dotyk.

|×××|

Po tamtej sytuacji Harry czym prędzej udał się do swojego pokoju. Nie wychodził z niego, aż do następnego poranka. Zszedł do kuchni po szybkie śniadanie, miał nadzieję nie zastać w niej nikogo prócz Mery. Jego błagania nie zostały wysłuchane.

— Bądź gotowy na wieczór. Nie chcę słyszeć żadnych sprzeciwów — Louis oznajmił mu, gdy tylko przekroczył próg pomieszczenia.

— Ale na co?

— Wychodzimy — mruknął, bez zainteresowania wpatrując się w gazetę.

Wyglądał, jak rzeźba. Nie pasował do czasów, do stylu życia, w których dano mu żyć. Miał czarne spodnie garniturowe oraz białą koszulę, której rękawy były podwinięte do łokci. Czarne tatuaże współgrały z całym strojem, dodając mroku i klasy. Guzik przy kołnierzyku miał odpięty, jego szyi nie zdobił żaden krawat ani tym bardziej muszka. Linia jego szczęki była uwidoczniona, gdy twarz pozostawała w surowym wyrazie. Chociaż widoczne cienie pod oczami, wskazujące na nieprzespaną noc oraz roztrzepane włosy powinny rujnować całokształt wyglądu, one dodawały seksapilu.

W dodatku gazeta, którą Louis trzymał w rękach była wielka i czarnobiała. Dokładnie jak we wszystkich filmach o detektywach. Kubek czarnej kawy znajdował się przed nim. Nie miał zdobień, a jego zawartość została opróżniona do połowy.

Do You Know Who You Are? ~ LSWhere stories live. Discover now