× Nine ×

59 8 12
                                    

Jestem jak ninja, niewidocznie dodaję rozdział

|×××|

Przez następny tydzień Harry unikał Louisa jak ognia. Nie chciał się po raz kolejny sparzyć, zwłaszcza że rany po ostatnim nie zdążyły się zagoić. Ucieczka to dziecinne zachowanie, od zawsze tak uważano. Stawiano konfrontację jako najlepszy sposób na wyjście ze złej sytuacji. Jednak w niektórych momentach życia tchórzostwo może okazać się rzeczą zbawienną. Ucieczka wcale nie jest taka zła, jeśli mamy na celu nasze dobro, nie krzywdząc przy tym innych.

Chociaż unikanie mężczyzny w jego własnym domu wymaga niezwykłego trudu, brunet dawał radę. Mary pomagała mu  w tym, ukazując swoje złote serce po raz kolejny. Kobieta zdawała sobie sprawę, że czasem trzeba uciec niepostrzeżenie, by nikt nie zobaczył i złapać oddech . Najczęściej unikanie problemów potęguje je, nie sprawia, że znikają, lecz daje wytchnienie od szarej rzeczywistości.

Schowany w łazience Harry starał się właśnie tak myśleć. Ledwo wyszedł z pokoju by zjeść śniadanie Tomlinson pojawił się w zasięgu jego wzroku, dlatego szybko zamknął się w najbliższym pomieszczeniu. Zbawienna łazienka okazała się naprawdę dobrym pomysłem. Woda pod prysznicem była odkręcona od blisko trzydziestu minut, upozorowanie czynności było zaskakująco łatwe. Dopóki, dopóty do drzwi nie zaczął dobijać się wściekły Louis.

— Otwieraj te pieprzone drzwi, Harry!

— Nie słyszę cię! Szum wody mi zagłusza! — krzyknął, szamotając się w pomieszczeniu.

— Otwórz drzwi!

— Nie mogę, myję się! — walenie i krzyki nie ustawały przez następne minuty. Harry coraz bardziej był zdenerwowany, nie mógł wyjść z łazienki bez natrafienia na szatyna. Nie mógł też siedzieć w niej wieczność, jeszcze bardziej rozwścieczy tym Tomlinsona.

Po bitwie myśli, wyłączył prysznic. Przez niedługą chwilę pozostał jeszcze w pomieszczeniu, po czym drżącymi dłońmi przekręcił klucz w drzwiach. Z trudem się otworzyła, natrafiając na przeszkodę. Louis.

— Czy ty zdajesz sobie pieprzoną sprawę, że zużyłeś całą ciepłą wodę?!

Harry nie odezwał się ani jednym słowem. Wyminął szatyna, przypadkiem tracając go ramieniem. Prawie biegiem udał się do swojego pokoju. Przed drzwiami zatrzymał go głos niebieskookiego, który z kpiącym uśmiechem nie mógł powstrzymać się od komentarza.

— O ile mi wiadomo, po prysznicu powinieneś mieć mokre włosy.

Brunet nie odpowiedział nic, zniknął w swoim pokoju zmieszany. Nigdy nie był dobrym kłamcą.

|×××|

Dzień minął mu zadziwiająco szybko. Zagłębił się w jedną ze znalezionych książek, nie potrafiąc się później od niej oderwać. Zakończenie romansu wywołało w nim falę łez, nawet ich nie powstrzymywał. Samotnie siedząc w pokoju, nie krępował się słonymi łzami. Tylko on, mokra poduszka oraz ściany pomieszczenia, które wyciszały jego ciche pochlipywanie znały ten sekret.

Harry posprzątał po sobie łóżko z zużytych chusteczek. Książkę odłożył na stolik nocny, obok stosu pozostałych. W piżamie składającej się z za dużej koszulki oraz niebieskich dresów zszedł na parter. W kuchni znalazł paczkę chipsów i żelków, najmniejszej ochoty nie miał na kolację. Wystarczyła mu drobna przekąska.

Ułożył się na kanapie w salonie, włączając stary odcinek "Przyjaciół". Oglądał go zdecydowanie zbyt wiele razy, aczkolwiek w dalszym ciągu serial pozostanie jego ulubionym. W jego mniemaniu dom był pusty, dlatego puścił czołówkę bardzo głośno śpiewając i klaszcząc.

— Harry! — u szczytu schodów pojawił się szatyn, który zdecydowanie nie był zadowolony z hałasu.

— L-Louis...

— Wyłącz to gówno albo przynajmniej ścisz — powiedział ostro, schodząc po schodach.

— Tak, tak — brunet mruknął cicho, łapiąc za pilota i ściszając dźwięk. Był skrępowany, słuchał cichych głosów aktorów. Siedział bez ruchu na kanapie z szybkim oddechem. Sięgnął po paczkę żelek, by umilić sobie czas, kiedy za jego plecami pojawił się niebieskooki.

— Zamierzasz to sam zjeść?

— J-ja...— zaciął się, przenosząc swój wzrok kolejno z mężczyzny na słodycze. W jego głowie pojawiało się dużo pytań, wspomnienia przewijały się przez jego myśli.

"— Powinieneś schudnąć — mruknął Tomlinson, patrząc na zapiski wymiarów.

— Odpowiada mi moja waga — przeciwstawił się, przygryzając swoją wargę.

— Ale mi nie"

— Przesuń się — z myśli wyrwał go głos Tomlinsona. Harry przesunął się na koniec kanapy, kuląc się w rogu. Louis zajął miejscu na środku mebla, kładąc swoje nogi na stoliku do kawy. Rozluźnił się, sięgając po paczkę żelek, którą zamierzał zjeść brunet.

Obejrzeli parę odcinków, szatyn komentował zachowania bohaterów, jednak Harry pozostawał cicho. Spięty nie ruszał się, momentami aż wstrzymywał oddech.

Rozpoczęła się czołówka kolejnego z rzędu odcinku serialu. Brunet nie mógł powstrzymać się od klaskania w rytm melodii. Usłyszał cichy śpiew niebieskookiego, jednak zignorował go, podciągając kolana do klatki piersiowej. Otulił nogi ramionami, opierając swoją brodę na nich. Z zainteresowaniem oglądał swój ulubiony odcinek, czując jak stres powoli ulatnia się z jego ciała. Z każdą sekundą zatracał się bardziej w losach bohaterów, zapominając o obecności Louisa.

Louisa, któremu niekoniecznie to mogło się spodobać.

Szatyn przysunął się bliżej chłopaka, dyskretnie zmniejszał odległość, aż w końcu stykali się ramionami. Tomlinson usłyszał, jak Harry wciąga powietrze, napinając się pod niewinnym dotykiem starszego.

Póki co niewinnym.

Louis ignorując kompletnie treść serialu, skupił się bardziej na rozpraszaniu loczka. Swoją dłoń ułożył w pobliżu jego kolana, zahaczając małym palcem. Po paru minutach pewniejszy położył swą dłoń na nodze bruneta, sunąc nią powoli w górę i w dół.

Oddech Harry'ego przyspieszył znacznie. Jego policzki zaczerwieniły się, gdy dłoń niebieskookiego zbliżyła się niebezpiecznie blisko krocza. Jego umysł sam powędrował w kierunku grzesznych myśli, wyobraźnia zaczęła podsuwać mu obrazy z nim i Louisem w roli głównej.

— Harry — jęknął cicho szatyn, pochylając się w kierunku młodszego mężczyzny. — Nawet nie wyobrażasz sobie, co bym teraz z tobą zrobił...

Ciało bruneta zaczęło wariować. Czuł ogromną potrzebę oddania się mężczyźnie, jednak jego honor i duma nie pozwalały na chociażby jedno słowo wydane z ust. Siedział cicho, jego klatka piersiowa unosiła się w niebywale szybkim tempie. Krew spłynęła do dolnych partii ciała, a także zagościła na policzkach.

— Pójdę do siebie — mruknął reszta mi sił, próbując podnieść się z kanapy. Silna dłoń Tomlinsona skutecznie mu to uniemożliwiła.

— Zostań — stanowczy głos rozniósł się po pomieszczeniu. Przysunął się bliżej, napierając swoim ciałem na Harry'ego, który doskonale mógł wyczuć powoli twardniejącą męskość w dresach szatyna. — Dopiero zaczynamy...

|×××|

Teraz pytanie czy będą seksy w następnym rozdziale czy nie będą...

A może by tak zmienić Lou i zrobić z niego romantyka?

Do You Know Who You Are? ~ LSWhere stories live. Discover now