❝Z PRZEZNACZENIEM SIĘ NIE WALCZY.❞
AMARTH OD ZAWSZE TOWARZYSZYŁ CIEŃ TAJEMNICY. Samotność z biegiem lat stała się jej przekleństwem i błogosławieństwem. Oczy wędrownej elfki w pewnym momencie zaczęły się zwracać ku Zachodowi. Pragnęła zaznać spokoju...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Lochy Thranduila były miejscem bez wyjścia, wydrążone zostały głęboko pod ziemią, a nikt żywy nie opuścił dotąd tego słynnego więzienia. Amarth czekała na przybycie Thorina, który jako jedyny mógł rozwiązać całą sprawę, przystając na warunki postawione przez Króla Mrocznej Puszczy. W głębi duszy, doskonale wiedziała, że uparty krasnolud nie pójdzie na rękę swojemu wrogowi. A zatem, ich los został już przesądzony.
— Co żeś powiedziała temu zawszonemu książątku, że się tak wkurzyło? — zapytał ją Dwalin, nawiązując do jej wcześniejszej rozmowy z Legolasem, którą niewątpliwie podsłuchał. Siedzieli razem w jednej celi. Co innego im pozostało, niż szczera konwersacja? Przydałaby się jeszcze butelka dobrego wina i elfka z pewnością wyznałaby wówczas swojemu przyjacielowi wszystko, co leżało jej na sercu.
— Prawdę — burknęła od niechcenia.
— Nigdy nie przypuszczałem, że zobaczę Lady Amarth, robiącą maślane spojrzenie do jakiegoś elfa — rzucił złośliwie w jej stronę syn Fundina. Amarth zazgrzytała zębami.
— A do kogo miałaby wzdychać? — wtrącił się zdegustowany Balin z sąsiedniej celi. — Do krasnoluda? To się nie godzi...
— Wcale nie robię do niego maślanych spojrzeń! — obruszyła się elfka, wznosząc oczy ku górze.
— Oszukujesz samą siebie, kruszyno — westchnął Dwalin. — Kochałaś go. Bardzo dawno temu. Oczy nigdy nie kłamią.
— Nie zapominaj, że odchodząc stąd... spaliłam za sobą wiele mostów, on jest jednym z nich.
— Czy było warto? — zainteresował się Dwalin, przyglądając się jej uważnie. — No wiesz, jesteś nieśmiertelna, możesz zakochać się nieskończenie wiele razy...
— Mówiłam to już, kiedy pojmały nas trolle — żachnęła się, obracając między palcami swój stary pierścionek z szafirem. — Elfy zakochują się tylko raz w życiu. Gdy druga osoba umrze, możemy spotkać kogoś, z kim zwiążemy się ponownie, ale... nasze serca nie zapominają.
— Twoje nie zapomniało z tego, co widzę.
— Och, dajcie mi wszyscy święty spokój! — jęknęła, opierając czoło o chłodną ścianę. Przymknęła delikatnie powieki i objęła się ramionami. Dwalin już więcej się do niej nie odezwał. Sam nie potrafił zaakceptować faktu, że Thranduil zapędził ich w kozi róg. Dzień Durina zbliżał się nieuchronnie, a oni zamiast pokonywać drogę do Ereboru, utknęli w Leśnym Królestwie.
A Amarth była rozdarta. Kierowało nią teraz dziwne uczucie nostalgii. Przebywała tam, gdzie przyszła na świat. Powinna uznawać Mroczną Puszczę za swoje miejsce na Ardzie, a tymczasem... czuła się w niej tak obco, jak nigdy przedtem.
♕
Uczucia Lady Amarth dla wielu były zagadką. Jej uroda sprawiała, że zapisywała się w pamięci szlachetnie urodzonych elfów z różnych stron świata. Ona jednak za każdym razem odtrącała ich zaloty. Jak już wcześniej wspomniano, samotność była dla niej zarówno darem, jak i przekleństwem. Obserwowała swoich rówieśników, którzy zakładali rodziny i byli szczęśliwi. Czasami zastanawiała się wtedy, czy nie powinna ratować samej siebie. Skupiłaby się nad tym, co było ważne dla niej. Powróciłaby do Eryn Galen, gdzie czekała na nią przyszłość.