Rozdział 1 -II Liceum w Troście

19 3 4
                                    

Levi szedł pustym jeszcze korytarzem szkolnym. Echo jego kroków odbijało się od wysokiego sufitu. Usłyszał szelest na schodach i ciche stękanie. Podszedł bliżej i wychylił się przez barierkę. Ujrzał swoją dawną uczennicę niosąca karton wypełniony książkami, na którym stała doniczka z aloesem.
- Dzień dobry, Panie Ackermann - wysapała, uśmiechając się szeroko do dawnego wychowawcy.
- Dzień dobry, Petra - odpowiedział z lekkim zaskoczeniem. Zastanawiał się co ona tutaj robi. Przecież już dawno skończyła szkołę. Niemniej, cieszył się, że widzi jedną ze swoich najlepszych (i ulubionych) niegdyś uczennic. Bez zastanowienia zabrał od niej karton wraz z roślinką. Drobna dziewczyna widocznie męczyła się niosąc ten ciężar po schodach. Levi uniósł go bez problemu.
- Gdzie to niesiemy? - spytał.
- Do 101 - odpowiedziała z satysfakcją. Levi, mimo że się zdziwił, nie pokazał tego. Domyślił się o co tu chodzi. Petra po ukończeniu szkoły zamierzała studiować psychologię. Liceum opuściła jakieś 5 lat temu wiec musiała już mieć magisterkę. A pokój 101 był właśnie gabinetem szkolnego psychologa. Poprzednia psycholog, mówiąc kolokwialnie, zwiała.
- Rozumiem dlaczego Erwin nie odzywał się nic w sprawie psychologa.
- Bo protestowałby Pan?
- A co ja tu mam do gadania?
Nastąpiła niezręczna cisza między nimi. Niezadowolenie Levia nie wynikało z wątpienia w umiejętności Petry, wręcz przeciwnie, wierzył, że musiała ona być wspaniałym psychologiem, tak jak i wspaniałą osobą. Problem polegał na tym, że psycholog w tej elitarnej szkole miał naprawdę ciężką pracę. Levi był zwyczajnie zmartwiony. Zdawał sobie sprawę jak trudne zadanie stawia przed sobą tak drobna dziewczyna. Wiedział jednak co przeszła i jak silna przez to jest.
- Nie wierzy Pan we mnie? - spytała.
- Szczerze, myślę, że możesz okazać się doskonałą osobą na to miejsce.
- Naprawdę? - dziewczyna rozpromieniła się.
- Czemu miałbym kłamać? - odparł i podążył w kierunku sali 101.

***
Gdy już pomógł Petrze udał się do pokoju nr 300. Na samej górze. Gabinet dyrektora. Jak zwykle, razem z Hanji kilka dni przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego zamierzał dopytać się tam o nowe klasy, które będą uczyć.
Gdy wszedł, zobaczył Erwina siedzącego jak zwykle spokojnie przy swoim biurku, przeglądającego coś w swoim laptopie. Gdy Levi wszedł, oderwał na chwilę wzrok od monitora, by spojrzeć na zegarek.
- Jak zwykle przed czasem – skomentował wejście przyjaciela.– Zoe znów się spóźni.
- Cała ona. – odparł i usiadł na jednym z czerwonych, aksamitnych foteli. Były to niezwykle wygodne, ale i drogie fotele, jak zresztą wszystko co się tutaj znajdowało. Pokój był przestronny, umeblowany w starym, eleganckim stylu. Przy ścianach stały regały pełne starych książek. Żadna z nich nie była jednak zakurzona. Za stanowiskiem dyrektora znajdowało się wielkie okno rozciągające się na całą szerokość pomieszczenia. Przez nie wpadało poranne światło. Gabinet robił wrażenie, jak reszta szkoły. Była to w końcu elitarna szkoła, najlepsza w regionie, chociaż publiczna, to szczodrze dofinansowana przez rząd. Dostać się tu mogli tylko najlepsi i tylko najlepsi ją ukończyli. Określano ją jako fenomenem na skale krajową. Szkoła idealna na pierwszy rzut oka. Lecz ci, którzy do niej chodzili, lub co gorsza byli tu nauczycielami wiedzieli, że szkoła ta ma mnóstwo tajemnic i mrocznych sekretów. Jednym z tych mniej szokujących było to, że dyrektor wraz z nauczycielem matematyki i nauczycielką fizyki spotykali się co rok, kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego, by przy kieliszku wina przeglądać profile nowoprzyjętych uczniów, którzy nie wiedzą jeszcze absolutnie nic o tym, co ich czeka.
- Przyszedłeś 5 minut przed czasem – z zamyślenia Levia wyrwał Erwin, który teraz odchylał się na swoim fotelu.
- I?
- I to, że zawsze przychodzisz co najmniej 11 minut przed - blondyn zmarszczył brwi i kontynuował swoje podejrzenia. – Musiało cię coś spowolnić.
- Domyślasz się co? - spytał Levi drwiąco.
- Spotkałeś na schodach nową panią psycholog – stwierdził.
Chciał jeszcze spytać o wrażenia, ale w tym właśnie momencie przez drzwi wbiegła zasapana Hanji Zoe.
- Siema, chłopaki! - wykrzykła, po czym wyjęłą z torby butelkę czerwonego wina. – Pijemy?
- Ja... - Levi nie zdążył dokończyłć, bo Hanji świetnie znała odpowiedź i rzuciła w niego torebką świeżo kupionej zielonej herbaty.
- Zielona, chińska, nie z torebek i baaaardzoooo droga. Pasuje?
- Tym razem się sprawdziłaś. – odpowiedział przyjaciółce spoglądając na etykietę. Po chwili zamieszania Levi mógł już obserwować jak z postawionej przed nim filiżanki unosi się para. Erwin zamoczył po raz pierwszy usta w winie, podczas gdy na dnie kieliszka Hanji znajdowało się już kilka kropelek. Levi widząc to wiedział, że dzisiaj znowu będzie musiał odwozić przyjaciółkę do domu. Chciał rzucić ku niej jakąś kąśliwą uwagę, ale Erwin zaczął pierwszy.
- To papiery waszych nowych wychowanków - położył przed obojgiem podwładnych teczki.
Zajrzeli do środka. Pierwsze co rzuciło im się w oczy to profile klas.
Levi nie ukrywał niezadowolenia. Zazwyczaj dostawał na wychowawstwo klasy matematyczne, albo biochemiczne. Tym razem był jednak wychowawcą, nielubianych przez wszystkich matematyków, „humanów".

- Serio? – rzucił zdenerwowane spojrzenie w stronę Erwina.

- Nie miałem innego wyjścia. – zaczął się tłumaczyć. – Hanji sprawdź nazwisko pierwszej z twoich nowych uczennic.

- O jaka ładna... COOOO? – wykrzyknęła okularnica.

- Pokaż. – Levi wyrwał jej kartki z rąk.

- Nie sądziłam, że masz jakąś rodzinę. – skomentowała Zoe.

Levi odczytał pierwsze nazwisko. Ackermann. Dokładnie takie jak jego. Spojrzał dalej na dane dziewczyny. Miała na imię Mikasa. Urodzona dziesiątego lutego 2005 roku w Shinganshinie. Rodzice... jej prawdziwi rodzice zginęli, została adoptowana przez państwa Jaegerów. Miała świetne wyniki egzaminów. Zdobyła prawie wszystkie punkty. Dostała się na profil biologiczno chemiczny.

- Zbieżność nazwisk przypadkowa. – stwierdził Levi ze spokojem.

- Ale popatrz jeszcze na zdjęcie. – zaproponowała poekscytowana Hanji. Na zdjęciu widać było czarnowłosą dziewczynę o azjatyckich rysach twarzy. Miała niezwykle jasną cerę i szare oczy.

- Podobni jesteście. – stwierdził Erwin.

- Ani trochę. – odparł zirytowany Levi.

- Myślę, że to jakaś twoja zaginiona siostra, czy coś. – wyraziła swoje domysły Zoe.

- Nie mam żadnych sióstr – teraz Levi był jeszcze bardziej zirytowany.

- To może kuzynka? – kontynuowała okularnica.

- NIE.

- Jesteś pewien.

- Tak.

- Jak możesz być pewien, skoro nawet nie znasz swojej rodziny?

- Nie bardzo mnie oni obchodzą, okej?

- Tak czy siak... - przerwał ich sprzeczkę Erwin. – Ma to samo nazwisko. Jest dość rzadkie. A na dodatek jest podobna.

- Nie jest.- przerwał mu Levi.

- Jest. – wtrąciła się Hanji.

- W każdym razie... - kontynuował Erwin – nie mógłbyś uczyć dziewczyny, która może okazać się twoją, nawet choćby daleką rodziną. Ludzie podejrzewali coś, inni rodzice mogliby mieć pretensje i takie tam.

- Zrozumiałe. – odpowiedział Levi.

- A tak poza tym, z czystej ciekawości wyszukałem jej profil na facebooku. – na słowa Erwina Hanji wybuchła śmiechem. Levi tylko przewrócił oczami. – Nie ma żadnych zdjęć, ale... Levi spójrz na 8 ucznia na twojej liście.

Ósmym uczniem na liście klasy humanistycznej był Eren Jaeger. Miał to same nazwisko, co przyszywani rodzice Mikasy.

- Jaeger. Słabe ma wyniki egzaminu z matematyki.

- Tak, ale ponoć jest uzdolnionym poetą. Znalazłem jego profil. – kontynuował Smith.

Dalej nabijali się już tylko z hot fotek Erena na plaży. Wyszukiwali też innych uczniów. Okazało się, że w klasie humanistycznej będzie jeszcze kilku geniuszy i jakiś bogaty dzieciak. Ponaśmiewali się również z matgeo, w którym zawsze są najciekawsze osobistości. Biolchem i matfiz to sami geniusze. Ale matgeo... okazało się, że tam jest również kilku geniuszy, ale poza tym dziedzic rodu szlacheckiego, jacyś bliźniacy, a nawet chłopak, który mieszka w stadninie koni.

Cały czas jednak Levia męczyła jedna rzecz. A konkretniej, jego potencjalna rodzina. Erwin miał rację, tego nazwiska nie spotyka się często. Miał dziwne przeczucie. Było na tyle silne, że postanowił odwiedzić kogoś, z kim już od dawna nie chciał mieć nic wspólnego. Była to jednak jedyna osoba, która mogła mu wyznać coś o Ackermannach.
***
Przepraszam za błędy ale mam totalną dysortografie XD
Pisałam na wf...
W następnym rozdziale będzie chłopak ze stadniny...
mój osobiście ulubiony😎😎😎

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 21, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Szaliki, konie i politykaWhere stories live. Discover now