1

646 56 20
                                    

Takty Dancing with tears in my eyes cicho rozbrzmiewały w zaskakująco mało zatłoczonym bistro, w którym umówił się z Harrym na rozmowę. Minęło zaledwie parę dni od ich ostatniego spotkania, momentu, w którym alfa związał ich dusze już na dobre i Louis dalej nie mógł się otrząsnąć. Powstała rana po ugryzieniu doskwierała mu coraz bardziej i nie mógł dłużej odwlekać tego, co nieuniknione. Z wielkim trudem musiał zaakceptować fakt, że Harry powrócił nie tylko do jego życia, ale przede wszystkim stał się częścią życia Josepha.

- Louis? – usłyszał znajomy głos gdzieś obok, co dostatecznie wyrwało go z zamyślenia. – Przepraszam za spóźnienie, mam nadzieję, że nie czekałeś na mnie długo. Nie myślałem, że o tej porze utknę w korku. – dodał przepraszającym tonem alfa i zajął miejsce naprzeciwko Tomlinsona. Omega spojrzał nieco nieprzytomnie na swój zegarek, który wskazywał ledwie trzy minuty po umówionej godzinie spotkania.

- Czym są trzy minuty w porównaniu do ponad dwóch lat, Harry? – zapytał Louis nim zdążył ugryźć się w język. Naprawdę nie chciał zaczynać tej rozmowy od pretensji, ale nie potrafił się powstrzymać. Miał w sobie zbyt wiele żalu i cierpienia, aby przejść z całą sytuacją do porządku dziennego. Spojrzał w końcu na speszonego alfę, który wyglądał jakby miał za sobą co najmniej jedną nieprzespaną noc w tym tygodniu.

- Masz rację, Louis. Jak zwykle. – bąknął Harry i drżącą ręką sięgnął po leżące po jego prawej stronie menu. – Nie zabrałeś ze sobą Josepha. – w głosie Stylesa wyraźnie usłyszał zawód zmieszany z nutką pretensji.

- Najpierw udowodnij mi, że znów mogę ci zaufać, Harry. – odpowiedział po chwili omega, podnosząc się ze swojego miejsca. – Sprawiłeś mi zbyt wiele bólu, nie pozwolę, abyś to samo zrobił mojemu wilczkowi. – dodał i skierował się do lady, aby zamówić kawę i przekąskę.
Od samego rana był zbyt pochłonięty myślami o tym jak źle może potoczyć się ta rozmowa, że nie był w stanie zjeść nawet pół tosta na śniadanie. Na myśl o kanapce z grillowanym serem i szynką wprost bezwstydnie zaburczało mu w brzuchu.

Gdy wrócił do stolika alfa był pogrążony we własnych myślach i bezmyślnie bawił się solniczką.

- Niczego nie zamawiasz? – zapytał, gdy alfa na niego spojrzał. Harry był niezdrowo blady, a jego oczy były mocno przekrwione, nie wspominając o sińcach, które znajdowały się wokół nich. - Zjedz coś, bo wyglądasz jakbyś miał zaraz zemdleć.

- Nie udawaj, że ci zależy, Louis. - mruknął Styles w odpowiedzi, ale ponownie sięgnął po menu i szybko przebiegł po nim wzrokiem.

- Gdyby mi nie zależało to siedziałbyś w areszcie za napaść i bezprawne związanie, a uwierz mi, że przeszło mi przez myśl to, aby zgłosić to odpowiednim służbom. – odpowiedział mu cicho, ale dosadnie omega. Nie chciał się sprzeczać w miejscu publicznym, ale alfa chyba za punkt honoru postawił sobie zdenerwowanie go. Jak Harry mógł być taki ślepy?

- Więc dlaczego tego nie zrobiłeś? – kolejne pytanie padło z ust Stylesa, a Louis miał ochotę walnąć go w jego, pokrytą burzą loków, pustą głowę butelką keczupu. Jednak powstrzymał się przed tym i posłał mu pełne niedowierzania spojrzenie.

- Jeśli nie potrafisz się domyślić to jesteś po prostu kretynem, Harry. – odpowiedział cicho, gdy Harry już odchodził w stronę lady, aby złożyć swoje zamówienie.
Zamknął oczy i w myślach liczył do dziesięciu, bo niewiele brakowało, aby puściły mu i tak dosyć zszargane nerwy.

- Ja ciebie też, Lou, i to tak bardzo, że czasami aż mnie to boli. – usłyszał, gdy ponownie otworzył oczy. - Ale to nic. Los i Księżyc nie dali mi większego wyboru. I nie mam zamiaru z tym walczyć. Już nie.

Warm me up and breathe me [sequel IWLY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz