ROZDZIAŁ VIII: OSTATNI PRZYJAZNY DOM

1.1K 60 5
                                    

Amarth zwykła się nie mieszać do spraw Czarodziejów, lecz coś w szaleństwie Radagasta sprawiło, że zainteresowała się tym, co miał do powiedzenia Mithrandirowi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Amarth zwykła się nie mieszać do spraw Czarodziejów, lecz coś w szaleństwie Radagasta sprawiło, że zainteresowała się tym, co miał do powiedzenia Mithrandirowi. Opierała się znużona o konar drzewa, obserwując dwójkę Istarich, którym krasnoludy dały chwilę prywatności, by mogli w spokoju omówić ważne kwestie.

— Zielony Las choruje — oznajmił z żalem Radagast, na co Amarth przymknęła lekko powieki. Jej dom, Eryn Galen, od dawna nazywano już Mroczną Puszczą. Elfka słyszała niesłychane opowieści o nim od podróżnych, których spotkała na swojej drodze. I nie dowierzała ich słowom. Rzeki, niegdyś czyste i rwące, zamieniły się w cuchnące bagna. Złote liście, zdobiące drzewa, już dawno z nich opadły i nie urosły ponownie. Owoce stały się trujące, a zwierzęta zdziczały albo uciekły. Serce jej się krajało na samą myśl o pięknych łąkach, na których zwykła spędzać czas w dzieciństwie, czytając, potajemnie ćwicząc strzelanie z łuku lub po prostu tańcząc pod rozgwieżdżonym niebem, wysławiając imię Elbereth. — Opanowała go ciemność. Nic już tam nie rośnie. Nic dobrego. Powietrze spowija odór zgnilizny. Najgorsze są sieci.

— Sieci? — pisnęła Amarth, a Gandalf, równie zaskoczony słowami przyjaciela, zakrztusił się fajkowym zielem. Czarodziej poklepał się po brodzie i spojrzał zdumiony na Ainwendila.

— Pajęcze — podkreślił Radagast. — Wielkie Pająki. Pomioty Ungolianty. Wiem, co mówię. Poszedłem ich śladem. Przybyły z Dol Guldur.

— Dol Guldur? — Gandalfa zmroziło na te słowa. Nie bez powodu. Sama Amarth poczuła, jak groza przenika do jej umysłu, przywołując okropne wspomnienia, związane z upadkiem Czarnoksiężnika z Angmaru, jednego z najpotężniejszych sług Saurona. Podczas gdy ten siał postrach na Wschodzie, tak Czarnoksiężnik rozpanoszył się na Północy, zajął dawną siedzibę Króla Orophera, który wcześniej przeniósł się w głąb Eryn Galen.

Coś jej jednak tutaj nie pasowało. Te ziemie miały swojego władcę. Dlaczego nie dbał on o bezpieczeństwo swoich własnych granic? Całkowicie zrozumiałe było dla niej to, że Thranduil nie miał mocy, by przepędzić złe czary, które usiłowały wtargnąć do jego królestwa, lecz na obecność intruzów powinien zareagować stalą.

Słyszała, że jego obojętność na problemy świata zewnętrznego zaczęła się wraz ze śmiercią jego ukochanej żony, Reyony, która zginęła podczas walk elfów ze smokami na dalekiej Północy, a w Mordorze stracił swojego ojca, Orophera, a także najlepszego przyjaciela, Fenrysa. To był ostatni raz, gdy Thranduil zaangażował się w otwartą wojnę. Wrócił do Eryn Galen, zabarykadował się w swojej twierdzy i stał się aroganckim władcą, który nie zawracał sobie głowy cierpieniem innych.

— Thranduil na to wszystko pozwala? — wypaliła nagle, zmarszczywszy czoło.

— Pająki nie będą go interesować, dopóki nie zbliżą się do granicy jego królestwa — rzekł Radagast, a Amarth westchnęła ciężko. Jednym z powodów, dla którego nie chciała wracać do domu, był właśnie Thranduil. Co prawda, on nigdy nie wygnał jej ze swojego królestwa, ale elfka czuła, że nie będzie już dłużej mile widziana w murach jego pałacu ze względu na swoje zdolności. Magia odebrała mu zbyt wiele, dlaczego więc miałby ją powitać z otwartymi ramionami? — Twoja Pani Matka też jest zawiedziona jego postawą. Próbuje temu przeciwdziałać. Na własną rękę usiłowała przegnać Pająki...

AMARTH ♕ HOBBIT + LOTR ( LEGOLAS ) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz