PROLOG - czyli dzień,który zmienił jej życie

33 4 12
                                    

Na białym niebie odznaczał się ciemnozielony czubek świerku, który rósł przed domem. Gdy się tu wprowadzili było to malutkie drzewko. Teraz jego zielone igły Mikasa widziała przez okno swojego pokoju. Obserwowała jak śnieg zaczyna delikatnie prószyć i pokrywać inne pobliskie drzewa. Wstała by przyjrzeć się dokładniej zjawisku. Po chwili w śnieżnej mgle dostrzegła ruch. Chłopiec w czerwonym szaliku zmierzał w kierunku ich domu.

Policzki Mikasy zaróżowiły się na widok Erena czekającego w przedsionku. Gdy przywitał ją zwykłym „Hej" na jej twarzy pojawił się uśmiech. Szybko ubrała się. Mama założyła jej plecak i złożyła pocałunek na jej czole. Ojciec Mikasy pomachał im tylko z daleka.

- Cześć, ciociu i wujku. – przywitała się grzecznie Mikasa, gdy wsiedli razem z Erenem do auta, w którym już czekali jego rodzice. Carla odpowiedziała dziewczynce i odwróciła się do dzieci by upewnić się, że zapięły pasy. Po chwili ruszyli w kierunku centrum miasta.

- Mikasa, czemu mieszkasz na takim zadupiu?- wypalił Eren.

- Eren! Jak ty się wyrażasz – skarciła go matka.

- No ale Mamoo, tata też tak powiedział- chłopiec próbował się wytłumaczyć. Carla gniewnie spojrzała na męża. Ten dalej był skupiony na drodze i wciąż nie odrywając od niej wzroku powiedział:

- Nie przypominam sobie.- po słowach Grishy Carla z powrotem zwróciła swój gniewny wzrok w stronę syna.

- Tatooo...

Mikasa obserwując z boku kłótnie uśmiechnęła się w środku. Miłość i troska jaką głośnia rodzina Jeagerów siebie darzyła zawsze budziła ciepło w jej sercu. Uwielbiała spędzać z nimi czas. A w szczególności z najmłodszy i najbardziej energicznym – Erenem.

***

Po kilkunastu minutach Grisha wysadził pasażerów tuż przed wejściem na rynek i sam pojechał szukać miejsca do zaparkowania. Eren wesoło wyskoczył z samochodu i wbiegł w tłum ludzi. Mikasa pobiegła za nim. Carla zdążyła tylko krzyknąć, by poczekali, ale dzieci i tak nie słuchały.

Na jarmarku zgromadzili się mieszkańcy z całego miasta i pobliskich wsi. Spacerowali od stoiska do stoiska, które przyozdobione były milionem kolorowych światełek. Stoły uginały się od świątecznych produktów, takich jak przyozdobione lukrem pierniki, ręcznie robione ozdoby, wiejskie sery z orzechami czy żurawiną.

Mikasa złapała ramię Erena, by go nie zgubić. Właśnie minęła ich mała blondynka w ich wieku, jedząca pierożka z mięsem.

- Zjadłbym takiego – stwierdził Eren.

- Nie trzeba było uciekać od mamy- skarciła go Mikasa.

- Mikasa?

- Yhm.

- Mama ci dała pieniądze, prawda? – Eren zrobił taką minę że nie mogła mu odmówić. Po chwili kupowali już pierożki. Sprzedała im je uśmiechnięta starsza Pani, której wnuki pomogły Mikasie wybrać smak pierożka. Dziewczynka w kucyku poleciła jej pierożka z ziemniakami, który ostatecznie kupiła. Ostatecznie jego połowa i tak została zjedzona przez Erena, który w błyskawicznym tempie wciągnął swojego mięsnego pierożka i nadal był głodny.

Siedząc na jednej z ławek i jedząc swój ciepły posiłek Mikasa dostrzegła Carlę. Chciała ją zawołać, ale zobaczyła, że kłóci się z jakąś kobietą. Po chwile Eren również ujrzał swoją matkę i od razu do niej podbiegł wołając:

- Mamoo, musisz oddać Mikasie kasę za pierogi!

Kobiety odwróciły się w stronę nadbiegających dzieci. Eren wpadł mamie w ramiona.

- Synku, gdzieś ty się podziewał? – spytała z troską. Druga kobieta tylko spojrzała się, uśmiechnęła szyderczo, odwróciła na pięcie i odeszła.

Po chwili karcenia Erena i oddawania Mikasie pieniędzy Carla zaproponowała dzieciom obejrzenie jasełek. Eren skupił się na spektaklu. Podchodził bliżej i mrużył oczy by dojrzeć, czy mały Jezus rzeczywiście jest dzieckiem, czy lalką. Carla odebrała telefon od męża, który już zaparkował i szukał swojej rodziny. Mikasa natomiast została gdzieś w tyle, a do jej uszu dobiegał z dala dźwięk syren strażackich. Po chwili nie słyszała już niczego więcej. Światła wokół, wszystkie kolory zaczęły migotać, wirować aż w końcu zgasły.

***

Gdy się obudziła nadal oślepiało ją światło. To jednak było białe. Syreny dalej nie ucichły. Były jeszcze wyraźniejsze. Nie tłumił ich już gwar jarmarku. Podniosła się. Była w karetce, która stała przy parkingu na wszelki wypadek. Rzeczywiście się przydała.

Miła pani ratowniczka spytała się jej jak się czuje, ale zdążyła odpowiedzieć, bo Eren wbiegł do karetki z krzykiem:

- MIKASAAAAAA!!!!!

- Hej! Chłopczyku nie możesz tu być.- zaczęła zaskoczona ratowniczka.

- A właśnie, że mogę prawda, Mikasa? – spojrzał na nią. Pokiwała głową. – Widzi Pani, ja jej pomagam zdrowieć.

- No, dobrze. Skoro tak... – odpowiedział zakłopotana ratowniczka i tylko machnęła ręką.

Wskoczył na łóżko sanitarne i klęknął obok niej. Spojrzał na nią współczująco. Zdjął swój czerwony szalik i owinął nią Mikasę. Był ciepły i pachniał Erenem. W sercu dziewczynki pojawiło się ciepło. Wokoło latały motylki.

Tę piękną chwile przerwali państwo Jaeger, którzy podeszli z zmartwionymi minami. Wraz z nimi był policjant. Nie mieli dobrych wieści.

Wybuch gazu.

W jej ukochanym domu.

Jej ukochani rodzice.

Jak to się mogło stać?

Mikasie znów zakręciło się w głowie.

Przy tym świecie trzymała już tylko ciepła dłoń Eren na jej dłoni. I zapach szalika.

***
Kochani na dzisiaj tyle, pierwszy rozdział wleci za tydzień. Postaram się żeby były co poniedziałek, na osłodę ciężkiego życia szkolnego.

 Postaram się żeby były co poniedziałek, na osłodę ciężkiego życia szkolnego

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.

Obrazek dopełniający historie od kolegi(sorry, nie znam autora).
Zaczęło się smutno, ale zakończenie to będzie złoto.
Pozdrawiam;p

Szaliki, konie i politykaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora