-Chapter 1-\-Rozdział 1-

50 5 0
                                    

dedicate for and sposored  by  Bad_Domi_ _Kiro_chlebek_ and Gouda Cheese.

ENG:

   At the last minute I managed to put my wine glass down on the table. This evening I had been drinking, stressing, so I was a tad under the influence of alcohol. My friend, at least I think he says and thinks that about me too, Ed, nailed me aggressively to the wall strongly holding my tie and shirt scrape with one hand. In the other hand he held a gun pointed at me, which was probably without bullets anyway.
I looked at him with serious eyes, his behaviour didn't move me much, it was normal with him.
- What the hell did you do! We are behind schedule, you can't take care of people, do you know how to put your mind to anything? Yes, yes I understand there was no time, but fuck! - he shouted at me furiously.
We were both in the aftermath of a failed operation, I was supposed to pick up a lot of money, we had been planning it for a good few months but I blew it. My job was to just wait, everything was RIGHTLY taken care of, however my patience is.... it's just not there. The Riddler was going to set up the ambushes, I also insisted that there was no time.
- Everything was going well, I know I was at fault, I'm sorry. - The man let go of me abruptly. I was not surprised, I leaned more against the wall.
- You're sorry! You know, I don't need your apologies here! You are hopeless -
That hurt. Not so long ago I... I was somebody.
-It was an important, very important project. -
- I know. I'm sorry. -
- Oswald, shut up or I'll blow your stupid head off. - He moved the gun closer to me.
- Come on - I used to tease him, why not make it a habit now.
The blue-eyed man looked at me for a moment in silence. He moved the gun away from my head and let it drop to the ground.
Today, however, he didn't do the usual thing, he didn't just leave me. Under different circumstances, he would have walked away in silence. Apparently I had annoyed him very much.
I felt a terrible pain in my face and especially in my nose, my terrible nose, I was hit in the face with a fist. I slid down the wall, grabbed my nose, felt the taste of blood in quite a short time. I wanted to cry, it felt like tears were going to come to my eyes. I was heartbroken that Ed was capable of hurting me. Had I not known him long enough or what? After all, it's just that I've known him too long.
I just hissed quietly cowering and holding my nose, it was bleeding, I tried to somehow not get dirty with blood, I kept my hand under it.
- What is it?
It's writhing, even though it's not exactly a bug? -
I took another kick to the stomach from an eyepatch.
It's not him. It's not him. It's the fucking other version, the other one. Normally he's serious, understanding, perfect, I counted? I've never been hit so hard. Usually he's just joking, not like that... He had some respect after all, did he lose it? I messed up badly.
- Get out, or I'll really shoot. - he said through his teeth and kicked again. Now I was sure I had to leave. I looked at him with a bit of despair in my gaze. Tomorrow will be better. He won't be so mad... I hope. Fucking hope. I started to get up from the ground looking at him more and more. He kept his cool gaze on me the whole time. As I picked myself up off the floor I started to walk a few steps, his kicks continued to hurt.
- Close the door behind you. - I heard again.
I started walking towards the exit, I walked out through the door which was open and then slammed it shut leaving some blood on the handle. I looked at the door again and started walking through the hall looking for tissues in my pocket. When I found the paper I put it to my nose to stop the bleeding at least a little. The whole time I was thinking about the brown-haired man, why did he get so carried away? He's upset, it's just like that, no, maybe it's better not to think about it.
I walked through the city, trying to find my flat, where I had not been for a long time, I usually stayed in the base or the club. After some time, about a quarter of an hour, I was almost at the door, I tried to open it. It was chilly outside, despite the eyes of the people on me :beaten, strangely - lame walking type. I opened the door and entered the flat together with the cool air. No one was waiting for me, no wonder, it's been like this since I can remember.

--------
Yo! I haven't written something like this for a long time,
I've had a break from any writing, I hope I like it. I think the whole book will be written from the Oswald side - I identify more with him.
... to read later. Adiós!



POLISH VERSION ⬇️
POLSKA WERSJA

PL:

W ostatniej chwili zdążyłem odłożyć kieliszek z winem na stół. Dzisiejszego wieczoru wypiłem, stres, więc byłem odrobinę pod wpływem alkoholu. Mój przyjaciel, przynajmniej myślę, że on o mnie też tak mówi i myśli, Ed, przybił mnie agresywnie do ściany silnie trzymając jedną ręką za krawat i skrawek koszuli. W drugiej z rąk trzymał wycelowany we mnie pistolet, który prawdopodobnie i tak był bez naboi.
Patrzyłem na niego poważnym wzrokiem, jego zachowanie nie ruszało mnie zbytnio, to było u niego normalne.
- Coś ty do cholery nawywijał! Mamy we wszystkim opóźnienie, nie umiesz ogarnąć ludzi, czy ty umiesz się do czegokolwiek dobrze przyłożyć!? Tak, tak rozumiem nie było czasu, ale kurwa! - krzyczał na mnie wściekły.
Oboje byliśmy po nieudanej akcji, miałem odebrać grube pieniądze, planowaliśmy ją przez dobre kilka miesięcy lecz zawaliłem. Miałem za zadanie tylko poczekać, wszystko było PRAWIE ogarnięte, jednak moja cierpliwość jest... jej po prostu nie ma. Riddler miał postawić zasadzki, to też uparlem się, że nie ma czasu.
- Wszystko szło dobrze, wiem zawiniłem, przepraszam. - Mężczyzna puścił mnie gwałtownie. Nie zdziwiłem się, oparłem się bardziej o ścianę.
- Przepraszasz?! Wiesz, nie potrzebne są tutaj twoje przeprosiny! Jesteś beznadziejny -
Co prawda zabolało. Jeszcze tak niedawno ja... byłem kimś.
-To było ważne, bardzo ważne przedsięwzięcie. -
- Doskonale wiem, przepraszam. -
- Oswald zamknij się w końcu, bo przestrzelę ci ten durny łeb. - przeniósł pistolet bliżej mnie.
- No dalej - zazwyczaj go podpuszczałem, dlaczego nie zrobić teraz tego z zwyczaju.
Niebieskooki patrzyl na mnie przez chwilę w ciszy. Odsunął broń od mojej głowy i puścił na ziemię.
Dziś jednak nie zrobił tego co zwykle, nie zostawił mnie tak po prostu. W innych okolicznościach po odszedł by w ciszy. Najwidoczniej bardzo mocno go wkurzyłem.
Poczułem okropny ból twarzy, a szczególnie nosa, mojego okropnego nosa, dostałem z pięści w twarz. Osunąłem się kawałek po ścianie, złapałem za nos, poczułem w dość krótkim czasie posmak krwi. Chciało mi się płakać, czułem jakby miały naplynac mi łzy do oczu. Byłem załamany tym, że Ed był zdolny do tego, by mnie skrzywdzić. Znam go za krótko czy jak? Przecież jest właśnie tak, że znam go za długo.
Syknąłem tylko cicho kuląc się i trzymając nos, krwawił, próbowałem się jakoś nie ubrudzić krwią, trzymałem pod nim dłoń.
- Co to jest?
Wije się, choć nie jest do końca robalem? -
Oberwałem jeszcze z kopniaka w brzuch od okularnika.
To nie on. Nie on. To ta jebana druga wersja, druga. Normalnie jest poważny, wyrozumiały, przecież idealny, przeliczyłem się?. Tak mocno nie oberwałem nigdy. Zwykle bilis y sie w zartach, nie tak... Miał przecież jakiś szacunek, stracił go? Bardzo zepsułem.
- Wynoś się, albo naprawdę strzelę. - powiedział przez zęby i ponowił kopnięcie. Teraz już byłem pewny, że muszę wyjść. Spojrzałem na niego z lekka rozpaczą w wzroku. Jutro będzie lepiej. nie będzie się, aż tak wściekał... Mam nadzieję. Jebana nadzieja. Zacząłem wstawać z ziemi coraz to patrząc na niego. On cały czas utrzymywał chłodne spojrzenie skierowane ku mnie. Kiedy podniosłem się z podłogi zacząłem iść kilka kroków, jego kopnięcia dalej bolały.
- Zamknij za sobą drzwi. - usłyszałem jeszcze.
Zacząlem iść do wyjścia, wyszedlem przez drzwi które były otwarte, a potem je zatrzasnąłem zostawiając trochę krwi na klamce. Spojrzałem jeszcze raz na drzwi i zacząłem iść przez hol szukając chusteczek w kieszeni. Gdy znalazłem papierek przyłożyłem sobie do nosa, by choć trochę zatamować krwawienie. Cały czas myslalem o brązowowłosym, dlaczego go tak poniosło? Jest zdenerwowany, to tak po prostu, nie, może lepiej o tym nie myśleć.
Szedłem przez miasto chcąc znaleźć moje mieszkanie, gdzie dawno nie byłem, zwykle przesiadywałem w bazie czy klubie. Po jakimś czasie, koło kwadrans prawie byłem przy drzwiach, próbowałem je otworzyć. Na dworze było chłodno, pomimo wzroku skierowanego przez ludzi na mnie : pobitego, dziwnie - kulawo idącego typa. Otworzyłem drzwi i wszedłem do mieszkania razem z chłodnym powietrzem. Nikt na mnie nie czekał, nic dziwnego, tak było odkąd pamiętam.

--------
Yo! Dawno nie pisałxm czegoś takiego.
Miałem przerwę od pisania, mam nadzieję, że wan się spodoba ta książka. Myślę, że cała książka zostanie napisana od strony Oswalda - bardziej się z nim utożsamiam.
... do czytania później. Adiós! 

{po korekcie}

Penguin Lover ¦ Nygmobblepot // W TRAKCIE KOREKTYWhere stories live. Discover now