𝓑𝓾𝓼𝓲𝓷𝓮𝓼𝓼 𝓘𝓼 𝓑𝓾𝓼𝓲𝓷𝓮𝓼𝓼

198 6 0
                                    

𝓞𝓵𝓲𝓿𝓲𝓪

Do kuchni weszła matka De Luców. Adelina uśmiechnęła się na widok najstarszego syna i przywitała się z nim, po czym spojrzała na dwójkę siedzących obok nas dzieci. Otworzyła oczy ze zdumienia.

- Mia cara, jak ty wyrosłaś. - podeszła do wnuczki i przytuliła ją do siebie. - Ostatni raz widziałam cię, jak byłaś jeszcze małym berbeciem. - uśmiechnęła się.

No tak, przecież pilnowała ją jak dziewczynka ledwo raczkowała.

Gabriella błądziła wzrokiem od twarzy Adeliny, przez Luciano do mojej. Dziewczynka nie wiedziała co się dzieje. Do dzisiejszego dnia nie poznała jeszcze Adeliny. Matka De Luców zamieszkała w mieszkaniu Luciano, w centrum Palermo, przez co nie mieliśmy częstego kontaktu ze sobą twarzą w twarz. Raczej załatwiałyśmy interesy przez telefon, ewentualnie przez Skype'a. Oczywiście nie oznaczało to, że nie byliśmy ze sobą blisko. Biologiczna matka Luciano, mimo wieku i opowiadań o jej nikczemności, była bardzo empatyczną kobietą. To dzięki niej Luciano właśnie siedział na drewnianym krześle wpatrując się w szeroko rozdziawione oczka córki, za co serdecznie jej dziękowałam.

- Mamo. - zaczęła piskliwie Gabi i podeszła do mnie szybko. - Kto to? - wyszeptała mi do ucha.

Uśmiechnęłam się do niej. Kątem oka zobaczyłam, w oczach starszej kobiety ból. 

Zapomnienie, nie było najgorszym co może cię spotkać, ale na pewno było jednym z najbardziej bolesnych uczuć.

- To kochanie, jest mama twojego taty. - powiedziałam ze stoickim spokojem i pogłaskałam po bujnej czuprynie. - A co za tym idzie? - chciałam by sama doszła do wniosku kim dla niej jest piękna kobieta przed nią.

- Babcia. - wyszeptała z nieskrywaną fascynacja i wyrwała mi się z rak, by przylgnąć do nóg swojej babki. - Tak bardzo chciałam mieć drugą babcię! - wykrzyknęła radośnie.

Zostawiłam ich uprzednio informując, że wychodzę i wrócę przed kolacją.

Dzisiejszy dzień zapowiadał się bardzo pracowicie. Przebrałam się w ciemno zielony garnitur i do tego założyłam białe sneakersy. Przed lustrem w korytarzu pomalowałam jeszcze rzęsy i w locie złapałam torebkę kierując się do samochodu. Usiadłam na miękkim, wygodnym, skurzanym fotelu i odpaliłam silnik ruszając w drogę.

Zaparkowałam na parkingu przy lokalnej restauracji, w której dziś spotkać się miałam z Ross'em, który był komendantem tutejszej komendy policji. Zobaczyłam zatrzymujący się samochód zaraz za moim. W lusterku zobaczyłam twarz Włocha z uśmiechem emanującym wręcz kpiną. Wyszłam z samochodu i zamknęłam pojazd pilotem. Zaraz koło mnie pojawił się Domenico, który właśnie wrócił z jednego z naszych klubów ze striptizem. Nie musiałam o nic pytać, bo już po wyrazie jego twarzy, który wyrażał czystą satysfakcję, wiedział, że wszystko poszło po naszej myśli. Kiwnęłam mu na przywitanie i ruszyliśmy do budynku.

Kawiarnia o tej porze dnia, była jeszcze zamknięta, więc odczekaliśmy przed drzwiami, aż właściciel wpuścił nas do środka. Z nim również przywitałam się skinieniem głowy. Stanęłam przed jednym z metalowych krzeseł i oparłam o jego oparcie dłonie. Na moją twarz przywdziałam najbardziej zadowolony uśmiech i spojrzałam na ciemnoskórego mężczyznę w granatowym uniformie.

- Witaj Will, mam nadzieję, że nie stracę czasu spotykając się z tobą. - odsunęłam sobie krzesło i usiadłam, a Domenico stanął po mojej prawej. - Mów. - powiedziałam poważniejąc i skupiając na pracy.

- Przechodzę na emeryturę. Nie będę komendantem od przyszłego tygodnia, jeszcze nie wiadomo kto zajmie moje miejsce, zajmuje się tym góra. Jak będę coś wiedzieć, to dam ci znać. - oznajmił.

My Bloody LegacyTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang