𝓢𝓹𝓮𝓬𝓲𝓪𝓵 𝓖𝓲𝓯𝓽

230 13 3
                                    


𝓞𝓵𝓲𝓿𝓲𝓪

Tamtego dnia, dokładnie dwudziestego czwartego, po męczącym dniu pracy siedziałam na sofie w salonie i czytałam książeczkę Gabrielli, która z zapałem przesuwała kolorowe, grube strony. Czas leciał nieubłaganie i zanim się obejrzałyśmy wybiła godzina do skromnej, rodzinnej kolacji wigilijnej.

Były to pierwsze święta bez moich najbliższych i żałowałam, że nie ma ich przy mnie. Pamiętam kilka świątecznych dni, kiedy razem ubieraliśmy choinkę i przygotowywaliśmy potrawy, by później zjeść je wspólnie.

Cały dom został ustrojony przeróżnymi girlandami, które szczególnie pięknie wyglądały na poręczy schodów. Wieńce zrobione z żywych, zielonych gałązek drzewek, przystrojone szyszkami, wstążeczkami i kolorowymi elementami, zostały wykonane przez Alice, Ritę, Liliannę i mnie. Stroiki stojące na niektórych parapetach, na podłogach czy różnych meblach również zostały zrobione przez nas. Zielone gałązki, były związane czerwonymi wstążkami, do nich przyklejone były różnej wielkości świeczki, lub lampki i ozdoby świąteczne na przykład bombki, czy laski cukrowe. Na różnych meblach można było dostrzec szopki i aniołki, które były tez podwieszone pod sufitem i dawały efekt nieba. Pomysłodawcą tego pomysłu byłam ja, a Alice od razu to podłapała i jechała kupić szklane, dmuchane aniołki. Jemioła była przyczepiona w prawie całym domu, a metrowe figurki świętych Mikołajów stały w każdym kącie. Już na pierwszy rzut oka widać i czuć było ducha świąt.

Poczułam dłonie na ramionach i pocałunek na czubku głowy, czyli standardowe przywitanie Luciano. Kładę swoją dłoń na jego i czekam, aż ten dołączy do mnie na sofie.

Włoch w długich, czarnych spodniach i czerwonym, grubym swetrze z białymi świątecznymi wzorami prezentował się iście ciepło i elegancko. Ostatnimi czasy zbliżyliśmy się do siebie. Mogłam powiedzieć, że urzekł mnie w jakimś stopniu zachowaniem i troską. Nie jest to chyba zakochanie, jeszcze nie, ale z pewnością dążyliśmy do pewnego rodzaju spokoju i ułożenia naszej relacji.

- Zaraz będzie kolacja. - oświadczył mężczyzna.

Kiwnęłam głową i wstałam z dziewczynką w ramionach, którą po chwili odebrał mi Włoch. W trójkę ruszyliśmy do jadalni, która była już okupowana przez rodzeństwo Luciano, którzy nie chcąc ciągać Ginny do pracy w święta, postanowili sami zająć się świątecznymi potrawami.

Przywitaliśmy się z rodzeństwem i usiedliśmy do wspólnej kolacji. Na stole oczywiście większość stanowiły dania makaronowe z rybami, owocami morza i warzywami pod różnymi postaciami. Towarzyszyły im butelki wina i różnorakie sosy i sery.

Na moje nieszczęście pojawić się mieli jeszcze rodzice rodzeństwa, ale przez jakiś nagły wypadek dołączą do nas trochę później.

Nałożyliśmy sobie jedzenie na talerze i popijając wino, które nalali mężczyźni. W czasie naszych rozmów, dzieci Dominico i Lilli bawiły się z Gabriellą, które bardzo dobrze się dogadywały.

Niestety w końcu nadeszła długo wyczekiwana chwila, kiedy to w pełnej radosnej i roześmianej atmosfery jadalni wślizgnął się chłód i obłuda. Pełni dumy i spokoju do pomieszczenia weszli Pablo i Eugenia De Luca. W otoczce pełnej bogactwa i fałszywych, zimnych uśmiechów.

Automatycznie wszyscy wstali, by powitać przybyłą parę, ja jednak pierwsze co to zerknęłam na Gabriellę. Dziecko nie zwróciło uwagi na gości, więc, gdy Alice podeszła do rodziców, podeszłam szybko i wzięłam córkę Luciano na ręce. Jej ojciec stanął za mną i kładąc mi rękę na plecach popchnął delikatnie w stronę teściów.

My Bloody LegacyWhere stories live. Discover now