3.

62 10 1
                                    


— Winnie —

Przełknęłam ślinę, wchodząc do środka mieszkania. Było dosyć późno, zresztą jak zawsze, gdy wracałam z popołudniowej zmiany. Podrapałam swój nos, kładąc torbę na jednym z trzech foteli i opadając na stołek barowy w naszej minimalistycznej kuchni. Biorąc głęboki wdech, przeskanowałam wnętrze pomieszczenia. Matka wciąż leżała na fotelu przed telewizorem, ściskając z uporem flaszkę jakiegoś alkoholu. Przymknęłam oczy, po chwili zaciskając usta w wąska kreskę i wstając na równe nogi. Wiedziałam, że jutrzejszy obiad sam się nie zrobi.

Ledwo przytomna, wyciągnęłam z szafeczki nad zlewem makaron, biorąc w tym samym czasie kartonik z przecierem pomidorowym. Spaghetti było szybkie i proste do zrobienie. Oczywiście, miało być to na jutro. Gdyby matka wstała i zobaczyła, że nie ma obiady wpadłaby w jakiś szał, a nasze zasmrodzone mieszkanie byłoby dodatkowo jeszcze zdemolowane. Po kilkudziesięciu minutach z lekkim uśmiechem wpakowałam ogromna miskę z jedzeniem do lodówki. Wychodząc, wzięłam jeszcze z drewnianego blatu jabłko, wgryzając się w niego ze smakiem.

Nie wiedziałam co mam myśleć o jego powrocie. Jasne, był moim bratem, ale... Ale również i kryminalistą. Bruce'a Fishera rok temu skazali na półtora roku odsiadki. Wypuścili go właśnie dzisiaj, z powodu dobrego zachowania. Ponoć. Wszyscy byli niemal pewni, że któryś z policjantów brał w łapę. Zdarzało się to zbyt często, aby móc to nazywać "wykroczeniem". Zwyczajnie stało się to normalne u nas, w Bal Haurbor.

Pamiętałam to wszystko zbyt wyraźnie, aby pomyśleć, że odbyło się to ponad rok temu. Zwyczajnie policjanci zapukali do nas pewnego dni. Prawdopodobnie pewnie byłabym i nawet nieźle zaskoczona, gdyby nie to, że jeden ze znajomych Bruce'a już zdążył mnie powiadomić. I oczywiście poinstruować. Nakłamałam im, że nie mam pojęcia co brat wtedy robił, ale miał być na mieście ze znajomymi ze szkoły. Oczywiście było to kłamstwo. Nigdy nie wiedziałam co robił, gdzie i z kim. Następnie powiedziałam im, że nie wiem gdzie się znajduje. Kolejny blef. Był u niego, Worldlowa. Prowadził z nim jakieś szemrane interesy w które, szczerze mówiąc, nie chciałam się zagłębiać. Fakt faktem było to, iż nie mieliśmy jakiegoś super kontakt. Bruce był starszy o cztery lata, ale w duchu na zawsze cbyba miał pozostać dzieckiem. Ciagle się sprzeczaliśmy albo ignorowaliśmy, ale musiałam to dla niego zrobić. Więc przed przybyciem funkcjonariuszy, spłukałam w toalecie, ponoć, jego towar. I tak dowiedziałam się co on robił. Kiedy jeszcze chodziliśmy razem do szkoły, nie odbywaliśmy się do siebie. On miał swoją paczkę przygłupich znajomych, a ja przyjaciółkę i ukochane książki. Tak było lepiej. A fakt, że na pierwszy rzut oka nie byliśmy podobni, stokrotnie ułatwiał sprawę. Bruce był wysokim, wysportowanym blondynem o niemal czarnych oczach. Zawsze chodził z wysoka postawioną głową, mając wszystkich w głębokim poważaniu. Natomiast ja byłam niemal jego całkowitym przeciwieństwem. Niska brunetka o niebiesko-zielonych oczach niemal zawsze skulona w kącie. Nikt by nie pomyślał, że mogły nas łączyć więzy krwi. Do tego on zmienił nazwisko. Cóż, przynajmniej się innym posługiwał. Przedstawiał się jako Bruce Wayne, przez co dostał przydomek Batman. Nigdy nie wiedziałam po co mu to, ale tamtego dnia wszystko się rozjaśniło.

Przełknęłam ciężko ślinę wchodząc po chwili do swojego pokoju. Kliknęłam w załącznik światła, a mała żarówka momentalnie rozjaśniła mrok. U mnie było przytulanie. Pierwsze kilka wypłat przeznaczyłam właśnie na mój pokój. W końcu miałam swój kat, a nie jak kiedyś stare łóżko brata i komodę jeszcze za czasów naszego... Za Jego czasów.

Zamaszystym dość ruchem ręki, wzięłam spod poduszki swoją piżamę składającą się z krótkich, dresowych spodenek oraz zwykły, czarny t-shirt z działu męskiego. Zazwyczaj były tam dużo tańsze rzeczy. Z ubraniami powędrowałam do łazienki, gdzie wzięłam szybki, orzeźwiajacy prysznic, załatwiłam potrzebę oraz umylam zęby. Było to taka moja mała rutyna.

Quiet heartsWhere stories live. Discover now