Rozdział 5

124 7 2
                                    

Hope pov:
Obudził mnie budzik już dzisiaj był poniedziałek czyli pierwszy dzień w nowej szkole. Jest godzinna 5:30 idę wziąć prysznic i się ubrać w strój do szkoły. Ubrałam się dzisiaj w dżinsy i koszulkę. Usiadłam przy barze kuchennym gdzie tato podał mi śniadanie dzisiaj były tosty francuskie i powiedział, że jedzie razem z mamą do szkoły bo trzeba porozmawiać z dyrektorem czy mogę dołączyć w czasie semestru. Wsiadłam do czarnego mustanga i tata ruszył w kierunku mojej nowej szkoły. Odrazy jak wysiadłam wszyscy się na mnie gapili najbardziej jacyś chłopcy zapewne mający maks 16 lat. Weszłam do szkoły i pokierowałam się razem z tatą i mamą do gabinetu dyrektora.
- Dzień dobry- powiedziałam
- Witam nową uczennicę proszę oto Twój plan idź jak najszybciej na lekcje bo się spóźnisz a ja porozmawiam z rodzicami twoimi.- powiedział dość ciepłym głosem jak wyszłam dostałam od sekretarki kluczyk do mojej szafki i poszłam odłożyć nie potrzebne książki teraz mam fizykę w sali numer 57. Stanęłam pod klasą stała tam dziewczyna
- Hej nową?- zapytała
- Tak dzisiaj doszłam dobrze przyszłam tu jest sala od fizyki?
- Tak tu jest ja też teraz mam, więc jestem Michelle Jonse w skrócie MJ.-
przedstawiła się
- Jestem Hope Mikealson.
- Fajnie a teraz chodź usiądziemy z tyłu- powiedziała i usiadliśmy na końcu. Zaczęła się lekcja.

Lisa pov:
Już jest poniedziałek wczoraj miałam trening z każdym z Avengersów znaczy oni mieli ze mną. Dzisiaj mam rozmowę z Furym on zdecyduje czy zostaję czy wypadam. Musiałam trochę skłamać więc oni myślą, że moi rodzice nie żyją.
Usiadłam na krześle w pokoju z lustrem weneckimi a po chwili wszedł do środka mężczyzna na oko 40 lat i nie miał opaskę na jednym oku.
- Witaj nazywasz się Lisa tak?- zapytał chłodnym głosem
- Tak
- Masz 17 lat a twoi rodzice nie żyją od kiedy masz 2 lata?- zapytał
- Tak od tamtego momentu wychowywała mnie ciocia a kiedy miałam 15 lat ciocia zginęła w pożarze.- powiedział z udawanym smutkiem
- Stałaś się wampirem po śmierci cioci?
- Tak od tamtego momentu wychowywałam się sama błąkając się po świecie, do puki nie znalazłam się tu.- powiedział oczywiście zmyślając.
- Dobrze zostaniesz tu i dołączysz do Avengersów będziesz tu mieszkać i jeździć z nimi na misję- powiedział i wyszedł z pokoju ja też go opuściłam a Avengersi gapili się na mnie.
- No co musicie mnie teraz znośić nie moja wina- powiedziałam i ruszyłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę ale zrozumiałam, że głód jaki odczuwam nie jest normalny potrzebuję krwi ludzkiej.
- Friday gdzie jest Bruce?- zapytałam
- W laboratorium piętro 67.
Wsiadłam do windy i pojechałam na piętro 67.
- Hej Bruce możesz mi pomóc?- zapytałam go
- W czym?
- Potrzebuje świeżej krwi?
- Po co ci ona?
- Jestem wampirem a one żywią się nią- wytłumaczyłam mu
- A okej jaką chcesz A+,A-, B+,B-, AB+ AB-, 0-, 0+? - zapytał
- AB- i 0- - powiedziałam a on podszedł do lodówki i podał mi cztery worki krwi dwa AB- i dwa 0-. Poszłam do swojego pokoju i wypiłam krew, postanowiła trochę poczytać wzięłam jakąś książkę i usiadłam na łóżku wciągając się w lekturę.

Hope pov:
Ostatnie dwie lekcje historia i w-f

- Hej Mj- powiedziałam miałam z nią biologię, historię, fizykę i w-f
- Hej chodź usiądziemy klasa jest otwarta.- powiedziała usiadłyśmy w tylniej ławce. Zadzwonił dzwonek do klasy wszedł nauczyciel a za nim dwie dziewczyny
- Nazywam się Alaric Saltzman i jestem waszym nowym nauczycielem historii a oto nowe uczennicę Elizabeth i Jostett Saltzman moje córki - powiedział Alaric
- Że co do cholery!?- krzyknęła
- Pano Mikealson proszę nie przeklinać na moich lekcjach dostaje pani uwagę.-powiedział a ja byłam strasznie zdenerwowana. Lekcja polegała na tym, że tłumaczył nam zasady swojego nauczania, oczywiście znałam je wszystkie na pamięć bo w szkole Salvatore też z nich korzystał.
Zadzwonił dzwonek podbiegłam do Saltzmana
- Co ty tutaj robisz?!- zapytałam i zobaczyłam uczniów patrzących na mnie że zdziwieniem. Uspokoiłam się
- U mnie w gabinecie za 2 minuty- powiedział cicho abym tylko ja usłyszałam.
Weszłam do gabinetu gdzie siedziały bliźniaczki
- Gdzie jest Alrick ?
- Tutaj jestem i przestań krzyczeć- powiedział siedząc za biurkiem popijając kawę
- Po co tu przyjechałeś ?- zapytałam nie krzycząc
- W szkole jest wilkołaka ale to nie ty a poza tym przyjechałem cię obserwować.- oznajmił
- Acha czyli boisz się że zrobię komuś krzywdę- odpowiedziałam z lekkim wyżutem
- Nie po prostu chcę zgarnąć tego wilkołaka, pomożesz mi?- zapytał
- Dobra pomogę ale masz usunąć mi uwagę.
- Nie ma takiej opcji.
- Powiem tacie.
- Dobra usunę ją, ale masz już nie przeklinać.
- Okej.
Wyszłam z gabinetu i pokierowłam się do wyjścia, nie miałam ochoty na w-f, więc zadzwoniłam do taty, żeby po mnie przyjechał. Czekałam może niecałe 10 minut a już stał pod szkołą.
Podeszłą do auta, otworzył okno
- Co coś się stało masz jeszcze jedną lekcję?- zapytał
- Nic po prostu nie chcę tam iść możemy wrócić do domu.- powiedziałam i usiadłam z tyłu bo nie miałam ochoty na rozmowę z tatą.

Lisa pov:
Już kończyłam czytać książkę którą wzięłam gdy ktoś zapukał do mojego pokoju i przeszkodził mi
- Proszę.- powiedziałam a przez drzwi wszedł Stark
- Mamy misję, co to jest?- powiedział wskazując na puste worki krwi na ziemi .
- Nic byłam głodna, więc się pożywiłam, jakbyś nie pamiętał to jestem wampirem- oznajmiłam a on wyszedł z pokoju. Mam pierwszą misję muszę się przygotować. Ubrałam się w dżinsy, koszulkę i założyłam moją ulubioną kurtkę. Związałam włosy w kucyka i nałożyłam buty na obcasie za kostkę, robiąc delikatny makijaż czyli korektor, błyszczyk, tusz do rzęs.
Wyszłam z pokoju i udałam się do salonu gdzie zastałam resztę byli poubierani w ich dziwne stroje
- Ty dasz radę w tym walczyć?- zapytał Kapitan
- Nie znasz moich możliwości więc nie oceniają, ale tak dam radę walczyć.- powiedziałam z lekkim sarkazmem nie lubię jak ktoś zwraca mi uwagę za ubiór.
- Mam pytanie czy dozwolone jest zabijanie?- zapytałam
- Tak ale nie możesz zabijać tych w garniturach masz ich złapać i zaporowadzić do naszego samolotu będzie ich trzech.- powiedział Stark
- Oki ruszamy.- oznajmiła rudo włosa .
Wsiedliśmy do samolotu i zaczęliśmy lecieć nie rozmawiałam z nikim dali mi tylko słuchawkę aby mieć z nimi kontakt. Weszliśmy do bazy Hydry ja weszłam od góry odrazu pozbywając się 3 facetów. Jako iż jestem trybrydą mam wyostrzone wszystkie zmysły dlatego stanęłam z boku i wysłuchałam się w odgłosy walki. Usłyszałam rozmowę tych gości w garniturach i pobiegłam do nich wiążąc ich liną i wyprowadzając na dwór
- Czym jesteś?- zapytał jeden z nich
- Waszą zgubą.- powiedziałam pokazując moje piękne oczy i prawie wbiłam się w szyję tego faceta ale oczywiście musiał przeszkodzić mi Stark
- Mówiłem panów w garniturach nie jemy idź wyżyj się na kimś innym.- oznajmił blaszak a ja zostawiłam ich i poszłam zabijać.

Hope pov:
Jesteśmy już w mieszkaniu odrazu pokierowała się do swojego pokoju, musiałam przemyśleć to ci się dzisiaj wydarzyło. Nagle ktoś zaczął pukać do pokoju wiedziałam, że to tata pozwoliłam mu wejść
- Co się stało w szkole?- zapytał i usiadł obok mnie
- Wiesz co to dokładnie nic ale Alaric uczy mnie historia i jeszcze nie chciał mi wytłumaczyć swojego przyjazdu.- powiedziałam wyrzucając z siebie wszystko
- Zrobił ci coś?
- Nie.
- To dobrze inaczej by pożałował, a może teraz położysz się albo gdzieś się przejdziesz?- zapytał mnie
- Pójdę na spacer dobrze?
- Dobrze.
Wyszłam z mieszkania i ruszyłam powoli w stronę parku i spowrotem, gdy wróciłam zjadłam kolację, wzięłam prysznic i poszłam spać.

Krótka notatka od autorki
Nie mam teraz weny się rozdziały będą pojawiać się żadziej więc nie przejmujcie się.
Tak serio napiszcie czy podoba wam się to opowiadanie bo nie wiem czy mam je kończyć?

Twin Mikealson/ TVDU X MCUOù les histoires vivent. Découvrez maintenant