Rozdział 3

190 9 0
                                    

Wstała i wypiłam to co mi ze wczoraj zostało poszłam wziąć prysznic i przebrałam się w bluzę i dżinsy. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie czyli tosty z gotowym sosem z lodówki. Postanowiłam pójść na jakieś zajęcia, przez to, że dołączyłam w czasie roku szkolnego to muszę nadrobić materiała ze wszystkich tych dwóch lat i tego roku.

Weszłam do biblioteki wziełam tyle książek ile się dało i pokierowałam się do pokoju. Wziełam zeszyt i zczełąm czytać i analizować księgi. Skączyłam po około 2 godzinach i przypomniałam sobie o naszych gościach więc wziełam zioła i zeszłam do lochów.

- Witajcie- oznajmiłam

- Czego chcesz możesz nas wypuścić?- zapytała łucznik

- Nie mogę jeszcze nie czas, ale mam dla was propozycję?- zapytałam

- Jaką - zapytał Stark

- Wzmocnię was o nieśmiertelność a wy nigdy nie postawicie stopy ani w Nowym Orleanie ani w Mystic Falls.

- Jak to uczynisz- zapytał Thor

- Tak- powiedziałam i poszłam po jakiegoś agenta podałam mu swoją krew i skręciłam kark, patszyli na mnie ze strachem. Po chwili obudził się i był głodny podałam mu krew a potem wsadziłam go za kraty żeby nie uciekł i zasuszyłam zaklenciem. 

- Co mu zrobiłaś- zapytała rudowłosa

- Przemieniłam w potwora którym jestem.

- Dlaczego?

- Jestem przeklęta a wasza przyjaciółka musi zdjąć że mnie klątwę jej sabatu.

- Po co?

- Chciała byś być potworem który bez pochamowania do zabijania bez umiaru.- krzyknełam a moja głowa już prawie wybuchła lecz poczułam rękę Lizzie, przytuliła mnie od tyłu. Poczułam spokój. Podeszłam do krat za którymi leżała Wanda postanowiłam ją obudzić.

- Gdzie jestem?

- W Mystic Falls

-Nie pamiętam jak się tu dostałam- powiedziała i próbowała wyjść z kręgu ale zaklęcie ją powstrzymało

- Co to?- zapytała dotykając ściany

- Zapezbiecznie, żeby było bezpiecznie.

- Po co nie robię krzywdy.

- Jeszcze nie ale za niedługo już tak- powiedziałam i wyszłam z tam tąd razem z Lizzie.

- Przepraszam nie chciałam wybuchać

- Też czasami wybucham ale to się kończy burdelem w kuchni.

- Ja zamieniłam niewinego człowieka w wampira- powiedziałam

-Nie powiem nic tacie i reszcie jeżeli chcesz. 

- Dobra nie mów a co zanim zrobimy?- zapytałam

- Nic niech tam siedzi.- powiedziała i poszliśmy do młynu który odkryła jak była młodsza. Wzięliśmy potrzebne rzeczy i przygotowywaliśmy miejsce do rytułału, który ona przeprowadzi.
- Potrzebna nam jest krew Hope- powiedziała
- Moja nie wystarczy.
- Może, dobra w gabinecie są fiolki z jej krwią więc chyba możesz trochę przynieść- powiedziała, więc poszłam i przyniosłam ją.

- Dobra przybrowadzć tą czarownice.- oznajmiła Lizzie mieszając moją i Hope krew. Poszłam po nią podeszłam i przerzuciłam ją przez ramię przynasząc Lizzie

- Stań tu a ją połóż w to koło- powiedziała pokazując dwa koła stanełam w nim a Lizzie dotkneła tej wiedźmy mówiąc dziwne słowa , potem do mnie podeszła z miską w której była krew moja jej i Hope. Narysowała koło na mojej głowie  a ja poczułam jak pustka się budzi upadłąm na ziemię czułam jak coś próbuje ze mnie wyjść, krew lała mi się z nosa , nagle to przestało leżąc na ziemi zauważyłam Hope, Josie i Alarica. Hope podeszła do mnie a później widziała tyko ciemność, zemdlałam.

Hope pov: 

Widziałam siostrę leżała na ziemi zalna krwią, nie wiedziałam czyja była podeszłam do niej a ona zemdlała. 

- Co z Lizzie?- zapytałam

- Nic ale ta czarownica musi tu zostać nie może wrócić z nim zostanie tu- powiedział Alaric, który wziął tą czarownice i zaniósł do szkoły razem z Lizzie. 

Weszłam do szkoły i do pokoju w którym mieszka teraz moja siostra siedziała tam nasza nauczycielka, która robiła też za naszą pielegniarkę i pedagoga. Wstyrzykiwała jej coś była to już chyba trzecia styrzykawka

- Co to?- zapytałam

- To jest uspokajacz wcześniej podałam jej coś na sen, żeby się zbyt wczśnie nie obudziła.- odpowiedziała.

- Po co jej to podajesz?

- Jak się obudzi to wpadnie w szał i będzie głodna, ale chba nie chcesz przed wczsnej śmierci.

- Nie ale chyba nie zrobi mi krzywdy?

- Może, a teraz dzwoń do swoich rodziców mają jak najszybciej przyjechać.

- Muszę dzwonić ?

- Albo ty, albo Alarica.

- Dobra zadzwonię ale nie zdziw się jak będą tu zanim się ściemni.- powiedziałam i wzięłam telefon wychodząc do swojego pokoju.
- Halo?- zapytałam
- Cześć kochanie coś się stało?- zapytała mama
- Tak Lisa chciała zdjąć klątwę sabatu pełni i to się źle skończyło. Alaric poprosił abyście przyjechali i wzięli Freyę i najlepiej Davinę jeżeli jest to też.- powiedział
-  Zaraz przyjedziemy a Davina akurat jest u nas więc zaraz przyjedziemy.- powiedziała zestresowana, przejęła się Lisą ja też się o nią bałam.

Klaus pov:
Usłyszałem Hayley która wołała Freyę przybiegłem i zobaczyłem Hayley która biegał po salonie
- Co się stało?- zapytałem
- Nasza córka bawiła się czarną magią, która ją prawie zabiłam.- byłem oszołomiony tym co usłyszałem szybko wsiadłem do samochodu razem z Hayley, Freyą i Daviną.

Alaric pov:
Poprosiłem Kaleba aby wyczyścił im pamięć i kazał wrócić do ich siedziby, żeby nie przebywali na terenie szkoły.
- Zrobiłem już wyjechali- powiedział wchodząc do mojego gabinetu.
- To dobrze wracaj na zajęcia szybko.- powiedziałem i poszedłem do pokoju Lisy. Leżała blada na łóżku a obok niej siedziała Hope i Emma.
- Alaric musisz zanleźdz ludzką krew najlepiej 4 worki, gdy się obudzi będzie głodna, więc trzeba będzie zaspokoić ją.- powiedziała Emma
- Dobrze zaraz pójdę do szpitala i przywiazę ją.

Klaus pov:
Dojechaliśmy do szkoły wbiegłem do pokoju. Hope siedziała przy łóżku na którym leżała Lisa. Podeszłem do nich  i przytuliłem się do Hope pytając czy jej nic nie jest.
Do pokoju wszedł Alrick z torbą pełną worków krwi które postawił obok łóżka.
- Klaus przyjdź do mojego gabinetu- powiedział i wyszedł z pokoju zapewne idąc do gabinetu. Wszedłem do gabinetu i usiadłem na fotelu przed biurkiem za którym siedział Alaric.
- Powiem Ci prawdę jak do tego doszło i dlaczego tu jesteś- powiedział i opowiedział całą historię spotkania mojej córki i tak zwanych Avengersów. Miałem ochotę ich wszystkich zabić, gdy dowiedziałem się co zrobili mojej córce. Poszedłem do jej pokoju, nagle zerwała się z łóżka, Hope odrazy podała jej dwa worki krwi, które wypiła bardzo szybko. Wypiła już 6 worków i usiadła na łóżku patrząc na mnie i Hope
- Przepraszam.- powiedziała schylają głowę w dół
-  Nie musisz, oni zapłacą za to co zrobili- odpowiedziałem
- Nie rób im nic ja się tym zajmę mam plan, ale musicie mnie wysłuchać.- oznajmiła siadając na krawędzi łóżka biorąc kolejną torebkę krwi.
- Wrócę do Nowego Yorku a wy razem ze mną pojedziecie i będziecie wynajmować mieszkanie. Hope będzie musiała chodzić do szkoły.- powiedziała a Hope patrzyła na mnie z błaganiem aby nie chodziła do szkoły.
- Ja najpierw podczas imprezy w ten piątek wejdę do wieży i dam im się złapać a po 2 lub 3 dniach ucieknę.
- Skąd będziesz wiedziała ile czasu minęło?- zapytała Hope
- Magiczny zegarek którego oni nie widzą. Dalej podczas mojej ucieczki wkroczysz ty tato atakując ich ale nie zabijając. Po ucieczce obie zameldujemy się pod innym nazwiskiem i będziemy chodzić do szkoły a ty będziesz nas odbierał- dokończyła swój plan a ja, Hope i Hayley zgodziliśmy się.

Lisa pov:
Mój plan był idealny, a gdyby coś poszło nie tak to tata wkroczy do akcji.

Twin Mikealson/ TVDU X MCUTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang