Rozdział 1

362 26 6
                                    

Od tego wypadku minęło ok. 8 lat a życie naszego bohatera zmieniło przez czas naszej nieobecności, bowiem:

Po 1-sze, Peter jak każde normalne w świecie dziecko - urósł.

Po 2-gie mąż ciotki Parkera czyli jego wujek, został zastrzelony jakiś 6 miesięcy temu,na oczach 13-sto latka.

Po 3-cie ,podczas pewnej
wycieczki (ok.10 miesięcy temu) szkolnej do laboratorium "Oscorp" Peter został ugryziony przez radioaktywnego pająka, przez co jego DNA uległo zmianie.

Po 4 -te, po śmierci ukochanego May stała się chłodniejsza wobec chłopca .
...
Można by tak było wypisać jeszcze z dziesięć podobnych punktów

, lecz pomimo tego wszystkiego Peter Parker wciąż nie zapomniał o wydarzeniu sprzed 8 laty.

I wciąż budzi się po nocach, z koszmaru tamtego dnia.

Właściwie to to był jedyny zapis w sieci internetu o osobie z imieniem "Peter Parker" a najdziwniejsza w tym wszystkim była historia, która opowiadała o chłopcu który jako jedyny przeżył masakre spowodowaną wypadkiem samolotowym.

Potem policja znalazła go na terenie rozbitej maszyny z jedynie kilkoma zadrapaniami, co wydawało się  kompletnie nie pasować do zmarłych pasarzerów oraz personelu.

Sam Peter nie wie co tak się tak na prawdę stało, ponieważ prawie cały czas lotu przespał i nie miał bladego pojęcia jakim cudem przeżył.

Później o całym zajściu zrobiło się głośno a biedny Peter niemalże nierozumiał co właściwie się stało.

No bo jak chcesz wytłumaczyć (w tedy) 6-ścio latkowi , że nie powinien przeżyć?

Lub , że już nigdy nie zobaczy mamy?

Jak?

Peter oczywiście uświadomił sobie w wieku 9 lat ,że jego matka jest martwa ,ale zapewne było to okrutniejsze niż gdyby May by mu to jakoś powiedziała.

Wracając do teraźniejszości...
Peter właśnie wrócił do apartamentu ciotki z jego trzeciego w życiu patrolu.

Niestety dzisiaj przedłużyło się o kilka godzin za dużo i tak właśnie wrócił o 00:54.

Przebrał się padł do łóżka jak martwy , niestety nie było mu dane długo przebywać w krainie Morfeusza. Godzinę później obudził go silny zapach benzyny.

Pov Peter

Benzyna. Ostry, drażniący zapach.

Więc niedziwcie się ,że to świństwo sprawiło, że ruszyłem swoje cztery litery i wszedłem z pokoju sprawdzić gdzie jaka ciota wylała ten zapach tortur.

Czy byłem zły?

Tak - na początku.

Potem jak wchodziłem do to kolejnych pomieszczeń nie znajdując źródła zapachu to zacząłem się trochę niepokoić, bo jeśli ktoś próbuje zapalić nasz blok?

Poczłapałem do sypialni May i delikatnie zapukałem.

-May?Jesteś tam?-

Ja wiem ,że jest pierwsza w nocy ,ale Ciotka May ma lekki sen i mówiła ,że jeśli coś się stanie mogę do niej przyjść nawet o północy...no może ostatnio już tak nie mówi ,ale przecież nic się nie stanie jeśli raz ją obudzę, nie?

Tak czy owak Ciotka nie odpowiedziała a moje serce zaczęło walić *120 na minutę.

Cicho otwożyłem drzwi.

Cisza.

-May?-szepnołem...pusto.

Sypialnia wyglądała identycznie jak dzisiaj rano gdy budziłem ciocie. Oczywiście z wyjątkiem tego ,że w łóżku nie leżała śpiącą May.

Nie miałem tu czego szukać, wyszedłem i teraz moim celem była kuchnia.

Z duszą na ramieniu przekroczyłem próg kuchni. Mokre. Podłoga była zalana jakimś płynem a zapach bęzyny stał się nie do zniesienia.

Szybko porozglądałem się po pomieszczeniu szukając ciotki.

Kiedy ją zobaczyłem...przeraziłem się na meblami była krew a sama May siedziała na podłodze przy blacie.

Płakała, chciałem podejść ,przytulić i zapytać a jednak stałem sparaliżowany steachem.

Ciotka May wydawała się mnie nie zauważyć. Stała na chwiejne nogi i przejechała wzrokiem pokój , w którym się znajdowała.

Nie zatrzymała na mnie wzroku popatrzyła na mnie tak długo jak na każdą inną żecz.

Jej oczy były zmęczona i jakby zamglone, wyglądały jak w amoku... .

Dopiero teraz dostrzegłem leżący pod ścianą **kanister, który jedynie zaserwował mi więcej pytań niż odpowiedzi.

May tym czasem skończyła swoje oględziny i w aktualnym momencie wyciągała rękę po przedmiot leżący na blacie po sposobie chwytu poznałem , że żecz jest bardzo mała,

tak mała ,że bezproblemu mieści się w jej ręce.

Nie poznałem przedmiotu dopóty Ciotka nie zacisnęła jednej ściany przedmiotu powodując tym wysunięcie równoległej do niej ściany.

W tedy poznałem co to takiego a tym samym serce mi stanęło, ręce zaczęły dygotać a głos na dobre utkną w gardle.

Zapałki

May wyzwoliła na świat mały płomyczek, a ja uświadomiłem sobie kluczowy fakt.
Stoję w benzynie.
Popatrzyłem na May.
Za późno.

Wybuch.

Ból.

Ciemność.

Pustka.

Nic.

__________________________________________________________________________________

701 słów

Ej.
Spokojojnie jeszcze nie umarł
I przepraszam bo wiem ,że średnio przychodzi mi pisanie opowiadań 1-szo osobowych /(._.)\
Co myślisz ,że się stanie?

After all...(Spider-man fanfictin pl)Where stories live. Discover now