czternaście

8.4K 618 50
                                    

Gdyby ktokolwiek w piątek powiedziałby mi, że Luke Hemmings będzie całował mnie na środku mojej kuchni nie uwierzyłabym mu. Ba!, ja bym go wyśmiała i kazała się wypchać. Jednak teraz jadę do szkoły, a Luke wypisuje różne pierdoły i nie pozwala o tym zapomnieć.

Lukey: arisia! czy ten pedał michael jedzie koło ciebie?

Ja: owszem, a co chcesz się z nim umówić?

Lukey: fu nie, dzięki

Lukey: calum się pyta kiedy będziecie

Ja: jesteśmy jeden przystanek od szkoły to jakieś pięć minut

Lukey: jasne, czekamy ;)

Kręce głową i spoglądam na Michaela, który je swoje drugie śniadanie. Boże, gdzie tem chłopak to wszystko mieści?

-Ariana, jak myślisz, czy ja jestem gruby? - pyta, a ja unosze brwi i patrze na niego pytająco. - Ostatnio mama powiedziała mi, że schudłem w oczach, a tata na to mruknął 'ehe, szkoda, że nie w dupie'. - wyjaśnia, a ja chichocze cicho i wywracam oczami.

-Twój tata nie chciał Ci podnosić samooceny, ale nie jesteś gruby, Miki. - wyjaśniam klepiąc go po ramieniu.

Chłopak uśmiecha się do mnie szeroko i przeczesuje swoje (teraz) liliowe włosy. Autobus zatrzymuje się na naszym przystanku, a my szybko wybiegamy z pojazdu. Zostaje nam chwile drogi do szkoły, więc szybko ją pokonujemy.

-Jak czujesz się z tym, że jutro matura? - pyta Michael przekraczając próg szkoły.

Och, tak. Od jutra zaczynam pisać matury. To będzie cholernie trudny tydzień. Mam ochotę zniknąć i pojawić się znów po tym całym zgiełku.

-A ty jak się czujesz z tym, że zaraz dostaniesz po głowie? - pytam zdenerwowana  i uderzam go w kość potyliczną, czyli tyną część czaszki.

-Za co to? - chłopak jęczy i pociera bolące miejsce.

Mam ochotę dzisiaj wszystkich pozabijać i najprawdopodobniej spowodowane to jest moją miesiączką, ale chuj mnie to obchodzi, po prostu mam nadzieje, że szybko nadejdzie koniec lekcji. Nawet nie mam ochoty rozmawiać z Luke'm, bo boje się, że powiem mu pare nieprzyjemnych słów.

-Dzień dobry Ariana. - odzywa się za mną ochrypły głos Hemmings, a ja lekko się uśmiecham.

-Hej Luke. - mówie i czuje ciepłe usta chłopaka na moim policzku. Jezu zachowujemy się jak para, a ja nawet nie jestem pewna co dokładnie stało się u mnie w domu. - Czemu jesteś w szkole? Przecież nie musisz tutaj siedzieć, możesz przyjść dopiero jutro na mature. - informuje i obracam się do niego przodem.

Chłopak patrzy na mnie z uśmiechem, a ja go od razu odwzajemniam. Patrze w jego oczy i widzę w nich śmieszne iskierki, które świecą uroczo. Dwie tęczówki o kolorze czystego oceanu. Tak banalnie, a tak trafnie.

-Wiem o tym. - mówi i łapie moją ręke, po czym idziemy przez korytarz. - Ale chciałem troche z tobą pobyć, bo od jutra, jestem pewny, że nie będziemy się widzieć. - wyjaśnia, a ja kiwam głową.

Czuje się niezręcznie, ponieważ większość osób z naszego otoczenia patrzy się na nas i nasze złączone ręce. Ja nie jestem dziewczyną Luke'a, ale teraz pewnie wszyscy tak myślą, a w dodatku (najprawdopodobniej) uważają, że jestem łatwa, bo jeszcze w piątek się z nim kłóciłam. Rozumiem ich. Sama bym tak pomyślała.

-O! Widzisz Ashton! Mówiłam, że Lariana istnieje! - słysze krzyk Michaela i widzę jak idzie w naszą strone z Ashtonem. Od kiedy oni się razem zadają? - A teraz oddawaj mi swoją kanapke. - mówi i wyciąga w stronę blondyna ręke.

Patrze kątem oka na Luke'a, ale ten tylko kręci głową i śmieje się. Nic z tego nie rozumiem, ale to nie nowość, z Miki'm ciężko cokolwiek wywnioskować normalnego. Jego zachowanie zawsze jest dziwne.

-Musze iść na powtórkę z biologii. - mówie i wyrywam ręke z uścisku Luke'a. - Możemy spotkać się na długiej przerwie. - dodaje już milej, bo zdaje sobie sprawę, że wcześniej brzmiałam za ostro.

-Dobrze. - mówi Luke, a z jego twarzy wyraźnie znika ten uśmiech, który widziałam wcześniej. Krace się za moje głupie zachowanie i przysuwam się do chłopaka. Daje mu buziaka w policzek i uśmiecham się do niego.

Odchodzę szybkim krokiem, ale mogę jeszcze uchwycić słowa Ashtona 'oo, Luke! zakochałeś się!' i odpowiedz chłopaka 'spierdalaj debilu'. Śmieje się pod nosem i wchodzę do sali biologicznej.

Lukey: tęsknie:(

Ja: jestem w sali biologicznej, jakieś dziesięć metrów od ciebie ;)

Wzdycham i chowam telefon. Wyjmuję zeszyt, długopis, zostawiam to na ławce i zaczynam chodzić po klasie. To ostatni raz kiedy tutaj jestem. Będzie brakować mi tego szumu, profesorek których tak nienawidzę, towarzystwa, atmosfery.

Stoje przy tablicy i kreśle jakieś szlaczki, kiedy słysze za sobą jak ktoś idzie. Z myślalą, że to nauczycielka odwracam się szybko, ale to Luke idzie w moją strone. Uśmiecham się do niego, a on podchodzi bliżej i złącza nasze usta w namiętnym pocałunku. Cieszę się, że w klasie nikogo nie ma, ponieważ mogę bezkarnie i bezwstydnie wpleść palce w blond czupryne chłopaka i ponieść się chwili.

Nie mam poczucia czasu, więc kiedy chłopak odsuwa się lekko ode mnie muszę zaczerpnąć łapczywie powietrza.

-Teraz może będę tęsknić mniej. - śmieje się Luke, a ja mu wtóruje.

-Jesteś nienormalny. - kręce głową i odsuwam się od niego, kiedy dzwonek zapowiada lekcje.

-Ale takiego mnie lubisz. - Luke wzrusza ramionami, a ja rumienie się. Chłopak cmoka mnie czule w czubek nosa i wychodzi z klasy, żegnając się jeszcze szybko. Siadam na swoim miejscu z uśmiechem na twarzy i bałaganem w głowie.

Jest wspaniale, czy może pozostać tak już zawsze?

~**~

jutro do szkoły, kto się cieszy? na pewno nie ja haha okey, nie ważne, może dzisiaj coś jeszcze dodam, ale nic nie obiecuje:) gwiazdkujcie, komentujcie ;)x

hey girl // l.hemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz