Stara przyjaciółka

Zacznij od początku
                                    

- Skąd wiedziała Pani, że to tu?- zapytał Kim skonsternowany.

- Lata tej samej trasy pokonywanej niemalże codziennie. Trafiłabym tu z zamkniętymi oczami. Zresztą zawsze, dla bezpieczeństwa zostawiamy tu kamyczek, dość charakterystyczny, bo o lekko fioletowej barwie. Spójrz.- pokazała. Był niewielki, możliwy do zauważenia tylko dla bardzo spostrzegawczego obserwatora.

Miała już otworzyć wejście, kiedy dostrzegła jak szarowłosy wyciąga broń palną. 

- Co ty wyrabiasz?- syknęła, ale ten wskazał palcem przed siebie.

Wprost naprzeciwko nich pojawiło się stado dzikich psów. Gatunek ten wyglądem przypominał hienę, lecz wysokość miał wilka. Były to z pewnością najbrutalniejsze i najgroźniejsze zwierzęta jakie można było spotkać na swojej ścieżce. Zrodziły się najpewniej jako mieszanka wszystkich przetrwałych gatunków psów lub psowatych, zachowując ich najpożyteczniejsze cechy, jak siła, szybkość oraz spryt. Bezlitosne, agresywne, nieustannie głodne. Zważywszy, iż w tej okolicy nie było żadnej żywej duszy poza nimi, musiały być niewiarygodnie rozdrażnione brakiem pożywienia. Aczkolwiek nie to było największym problemem. Zbliżając się do nich, uruchomiłyby miny, te rozerwałyby na strzępy nie tylko zwierzęta, ale też ich, a jeśli nawet nie, sprowadziłyby na nich uwagę żołnierzy. Odgłos wybuchów nie zostałby tak po prostu przeoczony. 

- Nie strzelaj...- burknęła.- Nie weszłyby tu nie widząc pożywienia. Jesteśmy dużymi obiektami, jeśli zdradzą tu czyjąś obecność już ponad. 

- Więc co zamierzamy zrobić?- zapytał Wooyoung zdenerwowany. 

- Musimy je tu zwabić tak, aby ominęły miny i zabić.- uznał Hongjoong. Jaebin parsknął histerycznym, niekontrolowanym śmiechem. 

- Jak to sobie wyobrażasz? To nie są grzeczne, wytresowane pieski, które zrobią to co im każesz.- 

- Ma się ten dar manipulacji.- Joong uśmiechnął się,  jeszcze bardziej zdeterminowany przez brak wiary ze strony lekarza. Mieli coraz mniej czasu, ponieważ stworzenia zaczęły biec w ich stronę, jedynie milimetrami omijając pułapki. Hongjoong instruowany przez Miyeon, pomknął im naprzeciw, trzymając między palcami ostrze, a w drugiej ręce pistolet, którego mógł użyć tylko kiedy znajdzie się bardzo blisko swojego przeciwnika. Sam nie dałby sobie rady, więc San oraz Seonghwa poszli za nim. Hong stanął wyciągając z plecaka kawałek mięsa jaki zabrał z wczorajszej kolacji. Następnie porwał je na kawałki, czemu psy przyglądały się nie tyle z zainteresowaniem, co z rządzą wyrwania mu tego razem z wnętrznościami. Chłopak rzucił kawałki w kształt pewnej dróżki, która idealnie omijała niebezpieczeństwo. Nieustannie też patrzył w żółte, złowrogie ślepia napastników, które jak zafascynowane mknęły wyznaczonym przez niego śladem w ich kierunku. Ludzie wcale nie wylecieli z ich jadłospisu, zaś stali się dla nich potencjalnym, przepysznym deserem. 

Całe zdarzenie trwało bardzo krótko, były to praktycznie sekundy. Najbardziej zadziwiający był natomiast fakt, jak Kim działał na wroga. Te chociaż mogły się na nich rzucić bez skrupułów, ignorując jego podchody, poniekąd załapały przynętę, sterowane wzrokiem Hongjoonga. Gdy pierwszy z nich, z rozwartą szeroko paszczą, ujawniając ostre, kły, między którymi ciągnęła się stróżka śliny, zaatakował Honga, ten wbił mu w podniebienie sztylet, w tym samym czasie oddając dwa celne strzały, jeden w klatkę piersiową dwa razy większego od siebie zwierzęcia, a drugi w jego kolegę, który czaił się tuż za nim. W tym samym czasie San, wyzbywając się swojego przerażenia, jakie budziły w nim te bestie, rzucił się na jednego z nich, dźgając maniakalnie jego ciało, zanim tamten zdążył zamachnąć się łapą, Hwa obserwując to, o mało nie został zmiażdżony przez wielkie ciało jednego z  nich, który pozostał jeszcze przy życiu. Nie zdążyłby zareagować, ale na szczęście Wooyoung, nie chcąc stać bezczynnie, zgrabnie omijając przeszkody dopadł  go,  zatapiając w jego szyi trzy kule. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz