Prawdziwy strach

164 24 6
                                    

Krótko po tym jak przez gęste chmury, przedarły się niewyraźne promienie słońca i ulewa w końcu ustała, Hongjoong odprowadził Wooyounga do innego budynku, gdzie schronili się San wraz z Mingim. Choi na widok szatyna podniósł się energicznie z ziemi. Najwyraźniej chłopak nie powiedział mu wcześniej gdzie się wybiera, przez co blondyn wyrywał sobie włosy z głowy, zastanawiając się czy nic mu nie jest. Kiedy pojawił się w progu cały i zdrowy, spadł mu kamień z serca, aczkolwiek miał ochotę rozszarpać go na strzępy za podnoszenie ciśnienia. Powstrzymało go jedynie spojrzenie Junga, przepełnione tą samą szczerą radością, tak typową dla ich spotkań. Roztrzepał jego włosy, nachylając się nad jego uchem.

- Martwiłem się.- szepnął, po czym zauważył plamy krwi, których ten nie zdołał zmyć.- Co się wydarzyło?

- Jestem impulsywny, to się wydarzyło.- odparł, a San wywrócił oczami, nie mając siły udawać złości. Po prostu cieszył się, że ten jest cały i zdrowy, a ślady najprawdopodobniej nie należą do niego.

- Pilnujcie go. Gdyby Seonghwa cokolwiek od niego chciał, to niech Mingi po mnie przyjdzie, a sami absolutnie nic nie załatwiajcie.- poinstruował ich Hongjoong, przekonany, że Wooyoung chętnie opowie im całą tą historyjkę z najmniejszymi szczegółami, nawet tymi, będącymi tworami jego wyobraźni.

On zaś poszedł przejrzeć ich ekwipunek, upewniając się, iż żadne lepkie dłonie nie przywłaszczyły sobie czegoś, co do nich nie należy. Wydawało się, jakoby ktoś przeglądał ich rzeczy, lecz nic więcej nie zginęło. Szarowłosy spakował w kieszenie to, co wydawało mu się najbardziej wartościowe, nóż ukrył za szlufką spodni i poprosił Songa, by na wszelki wypadek uważnie się przyglądał pozostałym trzem mężczyznom, aktualnie rozmawiającym o czymś po przeciwległej stronie pomieszczenia.

Z tymi wskazówkami, zostawił ich, decydując się w końcu odwiedzić Jihana. Miał wrażenie, że mężczyzna oczekuje jego przybycia, chociaż nie przyznał tego wprost. Musiał też wyjaśnić kwestię ich domniemanej znajomości, skoro nigdy wcześniej ich ścieżki się nie skrzyżowały. Hongjoong nie miał najlepszej pamięci wobec zdarzeń sprzed swojej wędrówki, lecz pamiętał dokładnie to co działo się od ich pierwszego kroku po spustoszonej ziemi, aż do teraz. Pomijając tą kwestię, nieznajomy był dość charakterystyczny. Wokół niego tworzyła się specyficzna, niepowtarzalna aura, która nie dotyczyła nikogo z kim Joong miał kiedykolwiek do czynienia.

Jego widok w ogrodzie, gdzie bawił się błogo ze swoim psem, nie zaskoczył Hongjoonga, natomiast sam nie pozwoliłby zwierzęciu hasać po ziemi, która mogła być wciąż skażona. Jihan jednak nie przejmował się tym zbytnio, zupełnie tak jakoby wyszli na spacer po zwykłej mżawce, nie mającej nic wspólnego z śmiercionośnym żywiołem. Mężczyzna zauważył Kima, gdy ten był już dość blisko i jakby wahał się, czy powinien tu przychodzić. Siwowłosy przywołał Winstona do swojej łydki, po czym pomachał Hongjoongowi z szerokim, wydawałoby się szczerym uśmiechem.

- Tak myślałem, że się tu zjawisz. Ze zniecierpliwienia wyszedłem na zewnątrz by cię wypatrywać, lecz ten kundel zajął całą moją uwagę. Tym razem sam? To dobrze. Nie polubiłem tego twojego towarzysza, radziłbym tobie uważać na niego.- machnął ręką, zapraszając Joonga do swojego domu. Ten wciąż miał wątpliwości, aczkolwiek wiedział, że jak zrobiło się krok do przodu, to nie mógł się teraz wycofać. Toteż otrząsnął się z własnych niepewności i powędrował wraz z Jihanem do jego małego saloniku, gdzie znajdowała się kanapa nadszarpana przez bytujące w okolicy szczury oraz niewielki drewniany stoliczek, na którym stała zakurzona, nie otwarta od jej produkcji- kryształowa karafka whisky. Starszy poprosił by jego gość usiadł wygodnie na wygniecionej tapicerce, a sam wyjął sobie składane krzesło zza wysokiego regału.

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now