Ancestor

398 34 5
                                    

     Wschody słońca miały to do siebie, że następowały nagle, trwały kilka minut i w ich ciągu temperatura skakała o kilkanaście dobrych kresek na termometrze. Przez te nagłe zmiany, Mingi często miewał nudności. Pomimo, że mieli czas, wręcz jego nadmiar, na przyzwyczajenie się do warunków post-apokaliptycznej ziemi, to okazywało się to znacznie cięższe niż mogłoby się zdawać. Właściwie nikt nie wiedział, co było rzekomą apokalipsą, a więc jak klasyczna rzeczywistość przekształciła się w  spieczoną ziemię, którą przecież niegdyś porastały bujne lasy.  Chodziły plotki o czymś co nosiło nazwę "globalnego ocieplenia", powodującego przebiegunowanie planety. Jednak większość ostałych na tym bezszelestnym stepie ludzi, było niewyedukowanych, nieufnych i przekonanych o winie tych samych rąk, które teraz cegła po cegle, starają się zbudować dla siebie schron. Bomba atomowa, umyślne skażenie, zamknięcie ich w klatce umierającego środowiska, by przyglądać się jak powoli padają niczym mrówki jeden po drugim. W to wierzono, choć przesłankami były jedynie artykuły z pożółkłych od brudu gazet, mówiących o sporach wielkich przywódców. Hongjoong nie snuł bezsensownych scenariuszy, jakie mogły doprowadzić cywilizację do stopniowego upadku, bo był świadom luk w wiedzy i pamięci. Pozostałości, na które napotykali non-stop, świadczyły o tym, że tutaj niegdyś mieszkało rozwinięte społeczeństwo. Gdy zatrzymywali się w jakichś opuszczonych halach, na dłużej niż dwa dni, szarowłosy oddawał się czytaniu książek. Żaden z jego towarzyszy nie rozumiał, czemu zamiast zużyć je na opał, Kim siadał samotnie w kącie i czytał. Lektur było wiele, bowiem nikt nie przykuwał do nich uwagi. Prócz tego, że dobrze się spalały w płomieniach, zdawały się nie mieć żadnej wartości. Aczkolwiek miały... większą niż ktokolwiek przypuszczał. To z nich Joong wywnioskował, że świat w jakim przyszło im istnieć jest nieograniczenie wielki, sama ziemia potwornie duża, a ludzie posiadali informacje zarówno o jej budowie, rozmiarach, ale też o masie kontynentów poprzecinanych oceanami. Oni dotarli do brzegu tylko raz. Woo popłakał się wtedy ze szczęścia, łapczywie zatapiając wargi w wodzie, która okazała się tak przeraźliwie słona oraz niezdatna do picia, że przechorował tą łapczywość dość boleśnie.  Tak więc przemierzyli mikroskopijnie mały fragment, nie dający wglądu na to w jakim stanie są odległe lądy. Kim wątpił, jakoby od tak zostali tylko oni, jakoby żadne z miast, wielkich, bogatych stolic nie zachowało się od zguby, nie uchroniło najcenniejszych jednostek, nie odbudowała swojej potęgi gdzieś w dogodnym miejscu. Jego celem było, aby znaleźć właściwą drogę, kierunek jaki  wskaże im dokładnie, gdzie mają się udać. Nie projektował wielkich marzeń, nie przekonywał o własnym zdaniu swoich towarzyszy, nie dawał im nawet krzty nadziei, by ci nie zaczęli pragnąć. Jego przypuszczenia mogły okazać się jedynie dziecinną naiwnością, co potwierdzą kolejne lata spędzone na dążeniu do raju, który nie istniał. 

        Nie było też tak,  że otaczała ich samotna pustynia. Wszak natrafiali na pozostałości czegoś co przypominało osady. Mnóstwo budynków, które nie spełniały swoich pierwotnych funkcji, niszczało opustoszałych, dając możliwość wytchnienia, leżąc na podłodze, nie parzącym w skórę, piachu. Inne zachowały tylko szkielet, trochę marny, ale świetny jako punkt widokowy. Hongjoong oraz Mingi biegli wtedy na najwyższe kondygnacje i rysowali swoją mapę, dzięki której mieli pewność, że nie krążyli w kółko. Przynajmniej na to liczyli. Dziś mieli kierować się na północ, jak najwięcej kilometrów się da. Potrzebowali zakupić jakieś dodatkowe przedmioty, liczyli też na słodką wodę, nawet jeśli mieli oddać za nią część ekwipunku.

- Mogę wziąć kawałek chleba?- zapytał Woo, wskazując na zawiniętą w materiał bluzy kromkę. Szarowłosy rozwarł powieki, jeszcze odrobinę zaspany. Jung prawdopodobnie w ogóle nie spał. Był  wyjątkowo wrażliwy na zimno, więc pewnie ostatnie kilka godzin spędził tuż przy ognisku. 

- Jest czerstwy i suchy jak wiór. Targam go już ponad tydzień.- mruknął. Chciał mu zaoferować suchary, ale tamten chwycił pokarm, który zaraz zniknął w jego ustach. 

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now