010. Grzesiu, pojebana akcja

2.4K 180 108
                                    

Hejoo! Urodziny Starego to macie wy prezent peepoBlush A i tak czekamy na film XDD

Ogólnie to to nie jestem zadowolona z tego shota, bo trochę inaczej go sobie wyobrażałam, ale jes jak jes. Miłego czytania i do następnego <3


Hank westchnął obserwując zestresowanego Montanhę. Pierwszy raz od dawna widział go takiego i kompletnie nie miał pojęcia co może zrobić, aby mu pomóc. Nie był pewien czy w ogóle się da. Bo kto nie stresowałby się w dniu swojego własnego wesela?

Gregory jęknął patrząc w lustro przerażony.

-Nie pasuje ta mucha. Wygląda źle. – Powiedział patrząc na niego. Over prychnął podchodząc do mężczyzny i poprawiając mu ją od razu. Uśmiechnął się widząc jak nieudolnie jest zawiązana przez stres, który panował nad brązowowłosym mężczyzną.

-Wygląda źle, bo ją źle zawiązałeś. – Mruknął zginając jego kołnierzyk. Oddalił się kawałek upewniając się, że muszka jest na swoim miejscu. – Już jest w porządku. Grzesiu, wyluzuj się. Jestem pewny, że Pastorowi się spodoba. – Uśmiechnął się szeroko dostrzegając błysk w oku starszego.

Gregory Montanha był niezaprzeczalnie zakochany już od ponad dwóch lat w jednym mężczyźnie. Mimo ich burzliwej przeszłości Erwin Knuckles postanowił specjalnie dla miłości swojego życia zerwać z przestępczością, a przynajmniej ją ograniczyć. Od tamtej pory tworzyli szczęśliwą parę.

Dwa miesiące temu brązowowłosy postanowił podjąć ważny krok w ich dalszej relacji i oświadczył się mężczyźnie. Czuł się najszczęśliwszą osobą na świecie nakładając pierścionek na palec ukochanego. Wesele zaczęli planować praktycznie od razu. A w sumie nie oni, tylko Carbo i Hank, którzy gdy tylko dowiedzieli się o zdarzeniu postanowili wszystko dokładnie zaplanować i zorganizować. W ciągu dwóch miesięcy załatwili wszystko co potrzebne, postawili altankę i udekorowali ją adekwatnie do kolorystyki ślubu, czyli fioletu i zieleni. Zorganizowali też wielki namiot, kucharzy, którzy co prawda byli w większości z Zakshotu oraz zespół Samira.

Wszystko było tak naprawdę dopięte na ostatni guzik, a narzeczeni nie musieli się o nic martwić, jednak Montanha wydawał się być przerażony. Był pewny, że coś może się zepsuć i ich idealny dzień może lec w gruzach. W głowie miał najgorsze scenariusze zaczynając od orzechów w jedzeniu (a nienawidził orzechów z całego serca), idąc przez rezygnacje swojego przyszłego męża i kończąc na pojawieniu się niechcianych osób, które będą chciały ich zabić. Wrogów mieli w końcu nie mało, a dzień ślubu wydawał się być idealny do wtargnięcia i zemsty.

-Jak tak dalej pójdzie to zemdlejesz szybciej niż dojdziesz do ołtarza. – Westchnął młodszy łapiąc za ramiona przyjaciela. – Erwin cię kocha najmocniej na świecie i nie pozwoli aby cokolwiek wydarzyło się co by mogło zepsuć wam ten dzień. Wyluzuj trochę, bo zaraz tu serio padniesz.

-Ale, że Grzesiu taki zestresowany? – Do pomieszczenia wszedł San uśmiechając się szeroko. Przywitał kuzyna szybkim uściskiem, po czym stanął przed panem młodym przyglądając mu się. – Czym ty się Grzechu martwisz? Połowa ludzi na tym weselu to przestępcy, nawet i śpiący z bronią, a druga połowa to policjanci, którzy zawsze mają jakiś sprzęt przy sobie. Nikt nigdy nie miał tyle ochrony co wy. A Erwin chodzi tylko i gada jak tylko nie może się doczekać tego wszystkiego. Naprawdę nie masz czym się martwić, nie dzisiaj. – Złapał jego twarz w obie dłonie. – Dzisiaj myśl tylko o chwili, w której poślubisz tego idiotę. Wierz mi wszystko jest pod kontrolą.

Gregory przymknął oczy starając się wyprzeć wszystkie złe myśli. Wiedział, że nie pozbędzie się całkowicie strachu, ale jego przyjaciele mieli rację. Powinien się wyluzować. Dzisiaj był jego dzień. Ten w którym w końcu stanie się mężem miłości jego życia. Tylko to się liczy.

Inadequate || Morwin // WOLNO PISANEWhere stories live. Discover now