018. Nocą jest inaczej - samotnie

793 33 10
                                    

Hej kochani! Trochę spóźniony, ale przez wczorajsze emocje po prostu zapomniałam. Przeczytajcie to zanim zaczniecie proszę <3
Napisałam ten tekst jakieś dwa/trzy lata temu. Pisałam go o sobie i czytając go po takim czasie stwierdziłam, że trochę pozmieniam połowę rzeczy i zrobię z tego shot o Capeli. Coś wyszło. Pamiętajcie, że nie wszystko to co tutaj jest napisane jest o mnie plus teraz czuje się zdecydowanie lepiej. A historia o ojcu jest zmyślona.

Tw/ myśli samobójcze, okaleczanie, przemoc psychiczna

Nigdy nie uważałem się za osobę samotną. Lubiłem ludzi tak jak normalny człowiek powinien lubić innych. Nie jakoś mocno, ale jednak wystarczająco. Lubiłem przebywać z innymi. Chociaż inaczej. Nie lubiłem po prostu być sam, a że ludzie na ogół są nawet znośnym towarzystwem wybierałem zamiast samotnych wieczorów, wieczory choćby nawet na mieście albo w pracy. Nocne patrole miały przyjemny vibe, szczególnie te z odpowiednimi osobami.

Od początku miałem jedną zasadę - nie zostawaj za długo sam. Największy problem stanowiła noc, gdy kładłem się już do łóżka. Często bywało coś w stylu "nie jestem jeszcze na tyle zmęczony, więc zaplanuję następny dzień, posiedzę sobie i popatrzę na gwiazdy na dachu, poczytam coś albo pooglądam". No i z kilku minut wychodziło kilka godzin. Jednak gdy w końcu postanawiałem położyć się do łóżka pojawiały się myśli przed, którymi udawało mi się uciekać, gdy przebywałem z innymi.

W nocy było najgorzej. Samotnie. Gdy spoglądałem w sufit i miałem ochotę płakać. Bolało mnie wszystko. Zaczynałem wspominać i myśleć jakby wyglądało życie innych jakby mnie nie było. Co było oczywiście rzeczą bezsensowną, bo doskonale zdawałem sobie sprawę, że otaczają mnie ludzie, którym na mnie bardzo zależy. Mimo to pojawiał się strach, nad którym nie umiałem zapanować.

Nigdy nie umiałem opisać uczucia, które mi towarzyszyło danego wieczoru. Czułem nieopisany ból. Pojawiała się masa sprzecznych ze sobą myśl. Potrafiłem nienawidzić sobie i całego świata. Wyzywałem siebie od najgorszych. Stawałem się wrakiem. Krzyczałem na siebie w myślach i płakałem przez dość długi czas. Bolało. Bolało tak mocno, że nie umiałem funkcjonować. Wtedy nie miało dla mnie znaczenia czy miałem wokół siebie ludzi, którzy mnie kochają. Wtedy byłem sam. Czułem się sam. Czułem się nikim. Byłem nikim. Nie chciałem żyć. Chciałem sięgnąć po żyletkę i uciec od świata. Marzyłem o śnie. Ale nie takim zwykłym. Takim po którym nie będę czuł nic. Czy chciałem umrzeć? Sam nie wiedziałem. Nie chciałem zostawiać rodziny i przyjaciół. Ale chciałem się pozbyć tych głosów.

Właśnie. Głosy. Codziennie słyszałem, że jestem nikim. Jestem bezużyteczny. Nikt mnie nie kocha i nie potrzebuje. Każdemu byłoby beze mnie lepiej. Nikt mnie nie chce. Gdybym zniknął nikt by nie płakał. Wszystko by było takie samo. Przecież to tylko jeden, nikomu niepotrzebny beznadziejny policjant z miliardem kompleksów i nienawiścią do samego siebie tak wielką, że nawet nie idzie tego określić.

Głosy nigdy nie wspominały o tych pozytywnych rzeczach. Zawsze była nienawiść. Podsycały we mnie chęć samobójstwa. Nie chciałem tego robić. Nie po tym wszystkim. Przetrwałem naprawdę wiele, a mimo to one nie dawały mi żyć. Od dłuższego czasu myślę, że to głównie przez nie siebie tak nienawidzę. Oczywiście nie wliczając nienawiści spowodowanej przez ojca, która również była dość duża. Ale o tym później.

Ludzie na komisariacie uważali, że moje słowa dotyczące samobójstwa oraz mojej depresji były dla żartów. Nie podobało mi się, że się z tego śmiali. Jako osoba wyniszczona doszczętnie przez życie nie lubiłem, gdy ktoś się z tego śmiał. Zawsze mnie zastanawiały te reakcję.

Żart.

Żart o moim przyszłym samobójstwie. 

Żart o tym, że mam depresję. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 15, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Inadequate || Morwin // WOLNO PISANEWhere stories live. Discover now