- Choi San nie jest prawdziwym rycerzem.

Ała Park.

- Nie?

- Nie, on... Miał chronić księcia podczas polowań i ćwiczeń, czy innych wyjazdów. Nie przeszedł nawet prawdziwych ślubów ani szkoły.

- Oh, to przykre- uśmiechnął się sztucznie.- Dlaczego?

- Nie wiem sir. Książę wybrał Sana podczas letniego jarmarku pół roku temu, spośród zwykłego ludu. Zabrał go do zamku i kazał sobie służyć.

- Byłeś zazdrosny- oznajmił za niego.- Zazdrosny o to, że jakiś chłopak dostał to co zawsze chciałeś. Posadę, której ty nigdy nie mogłeś wywalczyć ciężką pracą. Hm?

- Nieprawda- odezwał się lekko drgając.- Ja nigdy nie byłem...

- Nie kłam! Rycerze nie kłamią Park.

- Trochę byłem! To normalne. Pracowałem od małego żeby zostać rycerzem. Długi czas woziłem się przy granicach, aż nie dostałem się na dwór. San nawet się nie wysilił. Ale nigdy nie miałem do niego urazu.

- Myślę, że jednak gdzieś głęboko się chował.

San już wiedział do czego dążył. Chciał wywołać w Seonghwie zazdrość, która prowadziłaby do nienawiści. Wtedy mógłby w odwecie powiedzieć coś, czego z początku nie chciał mówić.
Seonghwa był silny, ale miał przy tętnicy ostrze. San go rozumiał.

- Może...- łamał się.- Może trochę kiedy przenieśli go z kwatery.

- Oh czyżby?- Von Ceres okrążył rycerza wciąż dysząc mu na twarz.

- Książę przeniósł go do swojego skrzydła, dostał nową komnatę tylko dla siebie.

- Niesprawiedliwe. Byli aż tak blisko?

- Cóż...

San popatrzył na niego błagalnym wzrokiem. Nie mógł mu powiedzieć... jeśli się dowiedzą to Wooyoung będzie skończony. Ludzie nie będą go popierać, nigdy nie odzyska tronu i w najlepszym wypadku zostanie wygnany.

- Nie wstydź się. Ten jeden raz wszyscy cię słuchamy.

- Książę go uwielbiał. Wszędzie ze sobą zabierał, na każdy spacer, na każdy posiłek. Nawet na spotkania z ojcem.

- Nie sądzisz, że to nieco dziwne?

- Dziwne? Może odrobinę- zadrżał analizując to co sam powiedział.

- Wiesz co jeszcze jest dziwne Park? Ta peleryna, którą miał mieć na sobie książę Wooyoung. Jakimś cudem trafiła na plecy tego szczura- wskazał na Sana sztyletem.

- To prawda- wyszeptał.- Dlaczego San?

- Ja... książę mi ją podarował- w panice mówił coraz szybciej.- Dostałem ją w prezencie na bal, to był czysto przyjazny gest, on nic nie wiedział.

- Więc to planowali. Musiał uciec- schował sztylet za pas i łapiąc Seonghwę za kark popchnął go do celi.

Rycerz upadł na zimną posadzkę tuż obok Sana. Zerwał się z miejsca i przylgnął do krat tuż po tym, jak zostali zamknięci.

- Hej! Nie taka była umowa. Miałem wyjść na wolność!

- Nie zawsze można mieć to czego się chce- warknął Von Ceres.- Szukajcie go w lesie, nie mógł uciec daleko- rozkazał dwóm osiłkom, którzy od razu podążyli za nim.

San został wraz z Parkiem w celi sam. Seonghwa stęknął z bólu i przetarł dłonią szyję gdzie zostało kilka śladów krwi od mocno dociskanego ostrza. Spojrzał na dłoń i wytarł ją w koszulę, która od razu zabarwiła się na czerwony odcień.

Valkiria ¤ woosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz