10

296 38 56
                                    

San szczerze mówiąc poczuł się po ostatniej nocy urażony. O ile wcześniej czuł po podobnych sytuacjach do księcia gniew, tak teraz nie miał na to siły. Nie mógł nawet zostać we własnym domu.

Wooyoung zażyczył sobie podania śniadania z samego rana, już samo to było dziwne, bo książę nigdy nie był rannym ptaszkiem. Mimo tego odebrał z kuchni tace pełną jedzenia i zaniósł ją na najwyższe piętro. Zastukał cicho do drzwi, by usłyszeć pozwolenie na wejście do  środka.

Ułożył tacę na stole i patrzył jak książę wstaje powoli by zobaczyć co ten mu przyniósł.

- Czy to wszystko?- Wyprostował się i założył ręce za plecy patrząc się w pusto w ścianę.

- Tak, możesz już iść.

Przytaknął i odwrócił się by wyjść, ale został zatrzymany przez cichy kaszel.

- Od południa do trzeciej masz czas wolny. Możesz odejść.

Może jednak było w nim trochę człowieczeństwa.

*

San spełniał wszystkie swoje obowiązki. Jednak gdy przyszedł jego czas wolny nie mógł doczekać się by uciec choć na chwilę poza ściany karczmy. Chciał pójść na polowanie.

Dawno nie odwiedził swoich lasów, zresztą dzieci jak i jego rodzina potrzebowali jedzenia. Skoro już tu jest, w dodatku z nowym łukiem to chce się do czegoś przydać.
Miał w planach naprawdę spokojne, przemyślane polowanie, wybrał ścieżkę którą uczęszcza znacznie mniej ludzi by mieć dla siebie chwilę ciszy, a już kilka metrów dalej zagłębił się w gęstwinę. Miło było przechadzać się po dobrze mu znanym lesie, nawet jeśli teraz zalegał tu śnieg.

Uśmiechnął się czując pod stopami łamiące się gałązki, ale jego uwaga szybko skupiona została na głośnym szeleście za jego plecami. Odwrócił się zwinnie i wycelował łuk w poruszające się krzewy.

- Myślisz, że strzelanie do księcia to dobry pomysł?

Wydał z siebie cichy pomruk i wstał gwałtownie chowając łuk za plecami. Zza drzew wyłonił się Wooyoung w skórzanej kurtce, która z pewnością do niego nie należała.

- Mogłem cię zabić Wooyoung!

- Mój ojciec by tego nie pochwalił.

- Co ty tu robisz?- Okrzyczał go donośnym tonem głosu.

- Nudziłem się, ot co. Zobaczyłem, że idziesz do lasu i też chciałem się przejść.

- Śledziłeś mnie- San zbliżył się do jego idealnej, porcelanowej twarzy.

- M-może. Zresztą nie muszę się tłumaczyć, mogę chodzić gdzie chcę.

- Twój ojciec by tego nie pochwalił- powtórzył jego własne słowa ironicznie. Zaśmiał się prosto w książęcą twarz

- San! Zostaniesz za to naprawdę ukarany.

- Tak? Gdzie, w tym lesie? A wiesz chociaż jak wrócić do domu?

Wooyoung rozejrzał się po cichym lesie, każde drzewo wyglądało dokładnie tak samo. Przełknął głośno ślinę na myśl o zgubieniu się w obcym miejscu.

- Właśnie- odezwał się znowu San po chwili ciszy.- Więc przestań już się tłumaczyć i chodź, idziemy na polowanie.- Ruszył przed siebie bez zastanowienia.

- Bez koni?

- To za dużo hałasu, a znam ten las naprawdę dobrze. Cicho- uniósł dłoń w powietrze skupiając wzrok na pustym punkcie. Wooyoung nic w nim nie dostrzegł, ale San pewnie wypuścił strzałę, która zatrzymała się na białym futrze królika.

Valkiria ¤ woosanWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu