QUATRO: Ty też tego chcesz. Czuję to, Venus.

9.2K 427 692
                                    

~~~

Stałam nieruchomo, wpatrując się w kolorową kartkę i analizując słowa, które powiedział Vincenzo. Myślałam, że jak sobie wszystko wyjaśniliśmy, między nami będzie lepiej, ale on najwidoczniej miał inne plany. To była zemsta?

- Przyjdziesz? - zacisnęłam usta, podnosząc wzrok na mężczyznę, który był bardzo usatysfakcjonowany moją reakcją, bo się uśmiechał.

- No jasne, przecież moim marzeniem było uczestniczenie w przyjęciu urodzinowym dla Camilli. - powiedziałam sarkastycznie, wieńcząc to sztucznym uśmiechem.

- Tak myślałem. - oblizał wargi i skrócił dystans między nami. Złapał mnie pewnie za tył szyi, nachylając się. - Będziesz moim ulubionym gościem. - wyszeptał, zjeżdżając wzrokiem na moje usta.

Musisz być silna, Venus. On chce cię tylko omamić. Odepchnij go.

Złapałam jego rękę i mocno wbiłam paznokcie w jego skórę. Od razu się odsunął. Uśmiechnęłam się.

- Jeśli to wszystko, to możesz już iść. - powiedziałam stanowczo, bo zdecydowanie był zbyt pewny siebie.

- Nie skończyłem jeszcze z twoją ma...

- Trudno. - bezczelnie mu przerwałam. - Żegnam. - posłałam mu ostatnie spojrzenie i wróciłam do środka, trzaskając za sobą drzwiami, żeby wiedział, że lepiej mi się nie sprzeciwiać.

Gdy upewniłam się, że na pewno odszedł, wróciłam do kuchni.

- Mamo. - jęknęłam desperacko do kobiety, która siedziała przy stole, niewinnie jedząc ciasto. - To wszystko jest takie popieprzone. - westchnęłam, siadając na krześle.

- Co się dzieje, kochanie?

- Po pierwsze, to wszystko co powiedział Vincenzo na temat Matthiasa, jest nieprawdą, wymyślił to tylko... nie wiem dlaczego. I właśnie w tym jest problem, że kompletnie nie mam pojęcie o co mu chodzi i do czego dąży. - spojrzałam na zaproszenie, które tkwiło w mojej dłoni. - Najpierw mówi, że mnie kocha i próbuje pocałować, a później przychodzi, wygaduje głupoty i jeszcze zaprasza mnie na urodziny Camilli, dobrze wiedząc, że nienawidzę tej idiotki. - rzuciłam kartkę na stół.

- O cholera. - mama zrobiła duże oczy i wzięła do ręki zaproszenie, żeby przeczytać jego zawartość. - Faktycznie poważna sytuacja, ale wydaje mi się, że znam odpowiedzieć.

- Tak? To proszę cię, powiedz mi, bo ja tak dłużej nie wytrzymam.

- Już trochę poznałam Vincenzo i na pewno nie można odmówić mu jednego. Bardzo mocno i szczerze cię kocha, ale jest zagubiony, przez co robi głupie rzeczy. Na pewno jest bardzo zazdrosny o Matthiasa, dlatego oczerniał go, żebym ja również się o do niego zniechęciła i zapewne namówiła cię żebyś go zostawiła. A zaprosił cię na to głupie przyjęcie, bo też chce żebyś czuła to co on gdy widzi cię z Mattem.

- Faktycznie, jest to jakieś wytłumaczenie, ale... Ja nadal nie wiem co z tym zrobić.

- Córeczko, musisz czekać na rozwój sytuacji i iść za głosem serca, ale zawsze z głową. - puściła mi oczko. Gdy ona to mówiła, wszystko wydawało się takie jasne. - A co do przyjęcia... lepiej tam nie idź. - uśmiechnęła się i podarła zaproszenie.

~~~

Wieczór spędziłam z Matthiasem i Francescą, oglądając filmy. Widziałam, że dziewczyna nie była zbytnio zadowolona towarzystwem mojego chłopaka, ale na szczęście ani razu nie powiedziała nic złośliwego w jego stronę. Cud.

Robiło się późno, więc szatynka zdecydowała się na powrót do domu. Matt został w pokoju, a ja poszłam odprowadzić dziewczynę, z nadzieją, że pogadamy chwilę sam na sam.

AMANTE Where stories live. Discover now