Bal

429 13 0
                                    

  - Dobra zbliża się Ten dzień. Nie ma opcji byśmy go zawalili – rzucił książką w blat, aby uciszyć zebranych. W sali zapadła cisza, nawet muchy przestały latać. Obecni wpatrywali się w chłopca, którego długie puszyste włosy przysłaniały twarz. Wszyscy byli ubrani w strój piłkarski, dominowały żółte koszulki i niebieskie spodenki, choć nieliczni mieli stroje bramkarzy. – To będzie wielka chwila dla Nas wszystkich.

 - Shindou, czy trochę nie przesadzasz? – Ibuki zmierzwił białe włosy, trącił łokciem sąsiada           o wampirzej karnacji, obaj wpatrywali się w mówcę z lekkim dystansem.

 - Absolutnie nie - brunet omiótł wzrokiem salę, po czym kontynuował przemowę. – Nasi koledzy niebawem kończą szkołę, musimy ich godnie pożegnać. Wszyscy wiemy, ile im zawdzięczamy. Bez nich nie byłoby nas tutaj – między ławkami rozszedł się pomruk aprobaty.

 - Przecież będzie bal pożegnalny, to po co mamy jeszcze coś robić? – niebiesko włosy z ostatniej ławki leniwie się przeciągnął.

 - Nikt cię nie pytał o zdanie Kariya – orator posłał mordercze spojrzenie do kolegi.

  - Ajajaj BYŁY kapitan naprawdę się podirytował – Masaki miał wyzywającą minę, zaczął prowokacyjnie bujać się na krześle.

  - Shindou-senpai – Osoba z czerwoną opaską na ramieniu zbliżyła się do przyjaciela z poważnym wyrazem twarzy. – Nie pamiętam, żeby Tobie na czymś aż tak zależało.

  - No cóż – Takuto mimo lekkiego zmieszania dalej usiłował zachować powagę. – Masz z tym jakiś problem Tenma?

  - Przeciwnie to niesamowite, że potrafisz się tak nakręcić – położył rękę na bark zastępcy. – Powiedz co mamy robić, a dołożymy wszelkich starań – Matsukaze wprost świecił od entuzjazmu oraz energii.

  - Właśnie zebrałem was tutaj przed treningiem, bo nie mam pomysłu – ekscytacja kompana dodała mu trochę otuchy. – Znacie mnie. Nigdy nie byłem zbyt rozrywkowy, więc sam nie dałbym rady wymyślić nic ciekawego.

  - Moim zdaniem wystarczy, jak przyjdziesz na przyjęcie – do pokoju weszła grupka uczniów z trzeciej klasy.

  - Sangoku-senpai. Skąd wiedzieliście o spotkaniu? – niedowierzanie i konsternacja mieszały się w jego głosie. Bramkarz spojrzał wymownie na kapitana.

  - Wybacz, nie wspomniałeś, że to tajne spotkanie, dlatego napisałem całej drużynie – z lekkim przerażeniem zabrał dłoń z jego barku.

  - Nie masz się co złościć. Wszyscy uważamy, że najlepiej będzie jak po prostu przyjdziecie na imprezę – cała grupa potwierdziła mruknięciem. – Oczywiście będziesz musiał z nami zatańczyć – mocno opalony chłopak machał rękoma kompletnie bez wyczucia rytmu.

  - Jeżeli tak uważacie, to zacznijmy trening – Tak. Okrzyk rozszedł się po budynku klubowym. Maestro wyraźnie odprężony pokierował swoją drużynę do zwycięstwa podczas treningu.

  Oba zespoły grały z całych sił. Zachęcane dopingiem trenera i asystentek. Jedna z nich wydawała się nieobecna, co zmartwiło jej koleżankę. W trakcie zmagań niemiały sposobności na rozmowę w cztery oczy. Okazja nadarzyła się dopiero w drodze do domu.

  - Coś cię gryzie Akane? – Ruda wysoka dziewczyna położyła dłoń na barku przyjaciółki.

  - Nie, tylko ... zresztą nieważne – spuściła głowę, przyśpieszywszy kroku próbując uciec znajomej.

  - Chciałabyś by Shindou-san zatańczył z Tobą taniec otwarcia? – wtrąciła z złośliwym uśmiechem. – Skoro się czerwienisz, chyba trafiłam – poklepała koleżankę po plecach.

  - Tak, ale nie wiem, jak go poprosić. Jest taki cudowny, a ja zbyt nieśmiała – Wyszeptała po cichutku jakby bała się, że ktoś ją usłyszy.

  - Jeśli chcesz to mogę go zapytać. Choć raczej rozumiesz, jeżeli nie masz odwagi go zaprosić to tym bardziej nie masz by zatańczyć.

  - Dziękuję – dziewczynka z aparatem mało nie zaczęła całować koleżanki po dłoniach. Seta znała ją od dawna, lecz chyba nigdy nie widziała jej tak szczęśliwej.

  Następny dzień był pogodny, niemal bezchmurny. Pianista szedł powolnym wręcz leniwym krokiem oglądając kwitnącą wiśnię. Zatrzymał się przed bramą szkoły, aby poprawić kołnierz mundurku Raimon'a, który był niebieskim kombinezonem przypominającym mundur marynarki wojennej. Z za rogu wyszła Midori.

  - Witaj – ukłonił się przed koleżanką.

  - Dobra darujmy sobie uprzejmości – powiedziała trochę obcesowo, aczkolwiek w swoim stylu. – Mam do Ciebie sprawę ... - przerwała w pół słowa widząc trochę nabzdyczonego rozmówcę. – Moja koleżanka, chciałaby zatańczyć z ... - przerwał jej znakiem dłoni.

  - Nie musisz nic mówić, wiem o co chodzi. Wszystko będzie załatwione – nadął dumnie pierś i się wyprostował.

  - Bardzo się cieszę. – Łatwo poszło. Myślałam, że nie zgodzi się tak szybko.

  - Będę musiał porozmawiać z Nishiki-senpai. Choć nie spodziewałem się takiej nieśmiałość po Midori-san. Pozory czasem mylą.

  Przez większość dnia nie miał okazji porozmawiać z kolegą, ale nie tracił nadziei. Cały czas zastanawiał się jak mu to przekazać w najlepszy sposób. Koło południa miał wszystko zaplanowane. Postanowił z nim porozmawiać tuż po treningu, kiedy cała drużyna będzie jeszcze na murawie.

  - Słuchajcie chcę coś ogłosić – piłkarze w skupieniu wpatrywali się w boskiego dyrygenta. – Ostatnio zostałem poproszony przez jedną z osób by coś dla niej zrobić, bo była zbyt nie śmiała – dziewczyny spojrzały na siebie z pewnym zakłopotaniem. Jego słowa wydawały się zagadkowe. – Dlatego pytam przy wszystkich. Nishiki-senpai, czy zatańczysz taniec otwarcia z Midori-san – wszyscy stanęli jak wryci, a znaczna część osób krzyknęła z zaskoczenia. Opalony chłopak odchrząknął.

  - Jeżeli tak jej zależy – zaczerwienił się lekko. Spojrzał na swoją partnerkę, która niemal pluła jadem z otwartych ust. – Nie masz się co wstydzić. Jestem szczęśliwy, że zatańczymy razem.

  Seto nie miała, jak się wycofać, a Akane została kompletnie na lodzie. Gdy zawodnicy zbierali się do szatni postanowiła podejść i porozmawiać z jej wybrankiem, ale ktoś przeciął jej drogę. 

Rytm uczućWhere stories live. Discover now