Rozdział 4

656 39 17
                                    

Tony nie ukrywał, że zaczynał trochę panikować, jako że zbytnio nie radził sobie w takich sytuacjach. A myśl, że Pepper wracała dopiero wieczorem też nie pomagała. Ona by wiedziała jak się zachować, co zrobić, żeby pomóc Peterowi.
W nocy poszukał informacji na temat śmierci jego cioci i dość szybko natrafił na filmik z całego wydarzenia, nagrany przez jakiegoś przechodnia. Gdyby mógł cofnąć czas, to by go nie obejrzał. Widok Petera tak złamanego i zagubionego już na zawsze zostanie w jego pamięci. Bo chociaż chłopiec miał na twarzy maskę, jego postawa ciała mówiła wszystko. I Tony naprawdę nie wiedział co zrobić, żeby mu pomóc.
Ale kiedy Friday powiadomiła go, że Peter się obudził, nie zastanawiając się dłużej, udał się do kuchni z zamiarem złapania jakiegoś jedzenia dla chłopca. Wiedział, że ten jest na pewno głodny, a jego przyspieszony metabolizm nie polepszał sytuacji. Jako, że talent kulinarny u niego zupełnie nie istniał, ucieszył się, kiedy zobaczył w pomieszczeniu Natashę, Steve'a i Bucky'ego. Cała trójka zajęta była aktualnie śniadaniem.

- Witam moich ulubionych Avengersów! - mężczyzna odezwał się dość głośno, by zwrócić uwagę wszystkich w pomieszczeniu.

- Czego chcesz, Tony? - Natasha zadała pytanie, nawet na niego nie spoglądając. Siedziała przy wyspie kuchennej i aktualnie zajęta była smarowaniem tosta dżemem. Jej rude włosy spływały naturalnie ku ramionom, a strój wskazywał na to, że wróciła niedawno z treningu.

Steve z kolei posłał mu badawcze spojrzenie, nie kryjąc podejrzliwości. Mężczyzna stał naprzeciwko miejsca, które zajmowała Romanoff i trzymał swój kubek z ciepłym napojem. Miał na sobie zwykłe jeansy i szarą koszulkę na krótki rękaw, a jego blond włosy ciągle były jeszcze wilgotne po niedawno wziętym prysznicu.

- Znowu mamy coś przenieść ze Stevem? - James, stojący nieopodal, zadał pytanie, odrywając zębami kawałek swojej kanapki. Uniósł lekko brwi i spojrzał na Starka z wyraźnym oczekiwaniem na odpowiedź. Od razu można było dostrzec, że to on towarzyszył dziś Natashy podczas treningu. Wyglądał na trochę poirytowaniego, co świadczyło o tym, że Nat znowu dała mu wycisk.

- Nie tym razem. - odpowiedział, przewracając lekko oczami. - Wystarczy jak przygotujecie coś do jedzenia dla jeszcze jednej osoby. - dodał, podchodząc bliżej.

- No proszę, Tony, postanowiłeś wreszcie zacząć odżywiać się prawidłowo? - kobieta skierowała na niego swój wzrok, a mały uśmiech zamajaczył na jej twarzy.

- To nie dla mnie. - odpowiedział i z cichym westchnieniem zbliżył się do blatu, zajmując jedno z wolnych krzeseł. - Mamy dodatkowego lokatora. - oznajmił, wyciągając dłoń po swój kubek. Zajrzał do środka, a kiedy dostrzegł, że jest pusty, odstawił go z powrotem.

- Kojarzycie Spider-Mana? - zapytał, podnosząc głowę i na chwilę zawieszając spojrzenie w punkcie przed sobą. Po czym ją odwrócił, a jego wzrok zatrzymał się na Stevie.

- To ten, na którego zrzuciłem wtedy kontener? - mężczyzna zadał pytanie, spoglądając w swój kubek z herbatą. Potrząsnął nim lekko, zaraz po tym spoglądając na Tony'ego.

- Taa.. - miliarder odchylił się lekko do tyłu na krześle. - Wiesz co, może lepiej usiądź. - powiedział, patrząc na Kapitana niezidentyfikowanym spojrzeniem.

- Dlaczego? - ten zapytał, odstawiając naczynie z herbatą na blat. Spojrzał na Tony'ego, wyraźnie domagając się odpowiedzi.

- Bo Peter jest trochę młodszy, niż mogło się wam wydawać. - Stark odpowiedział, pochylając się i pocierając skronie.

Steve ściągnął brwi i spojrzał z wyczekiwaniem na ciąg dalszy odpowiedzi.

- Ile młodszy? - odezwała się Natasha, odwracając się na swoim krześle w stronę mężczyzny, z nieukrywaną ciekawością.

Despite everythingWhere stories live. Discover now