Rozdział 1

1.3K 52 5
                                    

Był ostatni dzień wakacji. Trzydziesty pierwszy dzień sierpnia. Młody mężczyzna o czarnych włosach i niespotykanej barwie oczu leżał na łóżku rozmyślając nad kolejnym rokiem szkolnym.

Jasnozielone tęczówki, przypominające jedno z zaklęć niewybaczalnych, a mianowicie Avadę Kedavrę, obserwowały ruchome zdjęcia swoich rodziców.

Najnowsze wydarzenie roku zostanie ogłoszone na uczcie powitalnej. Wznowienie Turnieju Trójmagicznego. Z jednej strony dobrze mieć w rodzinie zastępcę Ministra Magii. Z drugiej natomiast ten zastępca jest ukrytym Czarnym Panem, Lordem Voldemortem czekającym na swój powrót.

Harry kochał swoich rodziców. Nawet ojca, który czasem miał pokręcone pomysły. 

Tak oto leżał, a jego myśli zaprzątało tylko jedno, jak dostać się do Turnieju nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Jakim cudem przeciętny uczeń miał się dostać do zawodów. Z każdą minutą był coraz bardziej wściekły na ojca. Od pierwszego roku wymagał zbyt dużo. Zamknął oczy przypominając sobie jego słowa:

Pamiętaj synu nie zdejmuj tego pierścienia. Nikt nie może znać twojego prawdziwego wyglądu. Wręcz musisz być przeciętnym uczniem, choć lepiej by było gdybyś był jednym z najgorszych. Możesz wybrać jeden przedmiot, z którego będziesz miał Wybitny. Nie mogą być to Eliksiry. Severus nie może nic podejrzewać. A jeżeli będziesz chciał ściągnąć pierścień zrób to w Pokoju Życzeń. Upewnij się wtedy, że nikt niepowołany tam nie wejdzie."

Godził się na wszystkie zwariowane pomysły. Teraz to wszystko przechyliło szalę. Kipiał złością. Miał dość udawania. Pragnął jedynie by być sobą. Czy to tak wiele? Rozległ się cichy trzask w jego komnacie.

-Paniczu Harry.

-Tak Kropeczko?- spojrzał w duże oczy skrzata.

-Pański ojciec chce by panicz zjawił się w jego gabinecie.

-Już idę- uśmiechnął się do skrzatki i zobaczył wielką ulgę w jej oczach.- Wracaj do swoich obowiązków. Ojca zostaw mi- zniknęła z cichym trzaskiem, a on udał się do gabinetu ojca.

Szedł wolnym krokiem obserwując portrety swoich przodków. Nie będzie się spieszyć, niech ojciec ma świadomość, że jest na niego wściekły. Dzisiaj nie ma zamiaru udawać grzecznego synka. Jutro go nie będzie. Zielone tęczówki błysły czerwienią. Wszedł do pomieszczenia nawet nie pukając.

-Chciałeś mnie widzieć ojcze- jego wzrok skupił się na niebieskich tęczówkach. 

Miał gdzieś pseudo gości ojca. Miał gdzieś, że zobaczą jego prawdziwy wygląd. Chociaż może to i lepiej? Bo czym jest powłoka w tym marnym jestestwie.

Jedynie jedna kobieta spośród tych durnych pionków wiedziała o nim więcej niż powinna. Ona jako jedyna miała spuszczony wzrok i nie spoglądała na niego jak na jakiś okaz w zoo.

Harry stał dumnie wyprostowany. Czarne włosy do ramion lekko poruszały się od wiatru, który napływał przez otwarte okno. Grzywka lekko przysłaniała oczy o tym niespotykanym kolorze. Rysy twarzy były bardziej zaostrzone. Owalna twarz zmieniła swój kształt. Podbródek był bardziej kwadratowy. Twarz była niemalże symetryczna. Bezkształtny nos stał się mały i zadarty lekko do góry. Duże oczy, które były osadzone blisko siebie zastąpiły w kształcie migdałów. Gdyby nie delikatnie detale, które wkradły się w raz z genami jego matki, chłopak by wyglądał jak idealna kopia samego Toma Riddle'a.

-Tak dziecko. Wypadało by byś miał na sobie pierścień- niebieskie oczy błysły czerwienią w gniewie.- Mamy gości.

-Nie zauważyłem- rozejrzał się po pomieszczeniu wzruszając ramionami.- Po za tym jestem u siebie w domu. Nigdy nie było mowy bym tutaj też udawał kogoś innego- uniósł wargę w kpiącym uśmiechu, a na twarzach przybyłych widniało przerażenie. Nikt nigdy nie śmiał odezwać się tak lekceważąco do najpotężniejszego czarownika tej dekady.

Bratnie DuszeWhere stories live. Discover now