Jednak Wooyoung dobrze wiedział, że śpi w pokoju obok Sana. Udał się więc w to miejsce, z dala od korytarzy, którymi zazwyczaj chodził i od razu poczuł nieprzyjemny chłód. Było tu zimniej, nie ogrzewano tej części zamku tak intensywnie. Wiedział, że skrzydło to jest zacznie biedniej urządzone, więc nie zdziwił go widok gołego kamienia czy cegły. Spacerował tak w kółko, aż faktycznie nie dostrzegł grupy straży maszerującej ze swojej zmiany na odpoczynek. Wśród nich dostrzegł wysokiego mężczyznę.

Wszyscy przystanęli przed księciem i ukłonili się nisko.

- Park Seonghwa- rzucił aksamitnym głosem, a reszta cycerzy odeszła zostawiając ich samych.

- Wasza wysokość, czy jest powód dla którego spotykamy się w tej części zamku?

- Widziałeś może Sana?- Postanowił poprowadzić rozmowę całkowicie odwrotnie niż z dziewczyną.- Wiem, że czasem spędzacie razem czas, ale w gruncie rzeczy jest moim rycerzem i czasem jest mi potrzebny. Zapadł się pod ziemię.

- Niestety nie. San tak naprawdę wcale nie obraca się często w naszym towarzystwie. Faktycznie pomagał nam czasem podczas twojej nieobecności związanej z chorobą, ale nawet wtedy ciągle wspominał, że czuje z tego powodu wyrzuty sumienia.

- Doprawdy? Widziałem jednak, że jesteście sobie bliscy.

- Absolutnie- wyprostował się przerastając księcia o głowę i kontynuował monotonnym głosem.- Choi San nie jest mi bliski. Łączy nas jedynie współpraca, którą dzielimy podczas spełniania swoich obowiązków. A teraz jeśli książę wybaczy, udam się na posiłek.

Ukłonił się bardzo nisko, ale Wooyoung nie skończył. Wykorzystując swoją wieczną przewagę- złapał Seonghwę za ramię i zatrzymał go zanim odszedł.

- San jest mój.

- Rozumiem wasza wysokość- speszył się nie wiedząc jak na to zareagować.- Nie neguję tego.

- Oznacza to, że nikt nie może spędzać z nim czasu poza mną.

Seonghwa był bliski wybuchu. Rozejrzał się na boki by nie patrzeć na pretensjonalny wyraz twarzy księcia.

- Najjaśniejszy panie- zaczął nerwowo.- San jest wolnym człowiekiem.

- Jest mój- szturchnął wyższego o siebie od głowę rycerza, który nie spodziewając się tego ruchu prawie się przewrócił.

Wooyoung patrzył na niego wrednie, trzymał mocno za kołnierz i próbował nie skrzywdzić.

- Wasza wysokość?- Oboje usłyszeli za plecami łagodny głos.

Wooyoung puścił Seonghwę, który wyrównał oddech i oparł się lekko o ścianę. Na korytarzu stał San, wyraźnie obudzony ze snu i bardzo zdezorientowany.

- San?

- Coś się stało?

- Absolutnie- odezwał się starszy rycerz.- Książę cię szukał w bardzo... specyficzny sposób.

- Byłem...- Jego spojrzenie skrzyżowało się z tym księcia.- Byłem w kuźni w lochach. Musieli naprawić mi rynsztunek- odchrząknął czując drapiącą go w gardle chrypkę.- Szedłem właśnie do własnej kwatery.

Valkiria ¤ woosanWhere stories live. Discover now