- Masz rację- westchnął.- To brzmi źle z każdej strony.

- Nic nie powiemy- wzruszył ramionami.- Jak nikt się nie dowie to będziesz bezpieczniejszy, tak powiedział król. To tutaj- postukał w szybę kilka razy poznając tereny za oknem.

- Wybornie. W końcu mogę odpocząć.

Głos księcia diametralnie się zmienił. Nagle był znowu arogancki, pewny siebie i uszczypliwy. Nawet jeśli te konkretne słowa nie miały negatywnego znaczenia, to jego dykcja sprawiała, że San chciał wyskoczyć z pojazdu pod końskie kopyta.

Gdy dotarli na miejsce, Wooyoung prześlizgnął się niezauważony na piętro karczmy. Nie chcieli przecież zrobić wokół siebie niepotrzebnego zbiorowiska.
San odebrał dla księcia najlepszą kwaterę, nawet zadbał o jego posiłek oraz wniesienie każdej jego rzeczy osobistej. W tym samym czasie Wooyoung odpoczywał w sypialni, gdzie San nie dostał dostępu. Jednak gdy w końcu znudziło mu się leżenie i marnowanie dnia, stawił się w salonie, okryty jasnym płaszczem, lekko zaspany.

- Wasza wysokość, przyniosłem rzeczy- wstał wyprostowany jakby wyraźnie na coś czekał.

- Tak, zauważyłem. Możesz już iść.

Jednak San nie ruszył się z miejsca. Stał pełny nadziei, wpatrując się w księcia oczami wielkimi jak spodki.

- San, powiedziałem, że możesz iść- powtórzył.

- Wasza wysokość- zaczął lekko nerwowo, przygryzł dolną wargę i odwrócił wzrok.

- Wyrzuć to z siebie.

- Czy mógłbym... pomyślałem, że może pozwoliłbyś mi... spotkać się z mamą?

- Z... mamą?

- Tak. Mieszkam na obrzeżach wioski, ona na pewno się martwi. Nie widziałem jej kilka miesięcy.

Wooyoung zaśmiał się pod nosem i upił łyk wody ze szklanki przyniesionej przez Sana.

- Więc to dlatego byłeś taki uczynny. Powinienem powiedzieć, że nie. Jesteś mi teraz potrzebny, czuję się tu jak w jakiejś dziurze. Ale... Pomogłeś mi dzisiaj- jego ton złagodniał.

- Czy to forma podziękowania?

- W twoich snach. Po prostu zejdź mi z oczu.

San miał ochotę coś mu powiedzieć, ale dostał właśnie pozwolenie na wygospodarowanie czasu tylko dla siebie. To więcej niż oczekiwał. Uśmiechnął się tylko w stronę młodego księcia, upewnił się, że wykonał wszystkie obowiązki zanim zniknął w długim korytarzu.

Wooyoung został w komnacie sam. Musiał przyznać, że zrobiło się w niej nagle bardzo cicho. Słyszał jedynie wiatr świszczący na dachu budynku i ciche okrzyki toastów z parteru. Kierowany ciekawością wyjrzał za okno gdzie dostrzegł w śniegu Sana. Wysoki, chudy chłopak biegł alejką niczym małe dziecko, podskakiwał i ślizgał się na lodzie wesoło. Nawet Wooyoung uśmiechnął się na ten widok. Zawsze chciał wiedzieć jak to jest żyć życiem szarego Sana z szarej mieściny.

Może mu trochę zazdrościł? Może to stąd brało się to uczucie nienawiści?

A może gdyby zaczął go rozumieć zamiast nienawidzieć, to sam mógłby mieć takie życie.

Valkiria ¤ woosanWhere stories live. Discover now