02 | Huragan Agatha

Começar do início
                                    

Zmarszczyłam brwi na jego słowa. Na krótki ułamek sekundy mój wzrok padł na jego frytki z chilli oraz połówkę smażonego szczupaka, którego ość Scooter ciumkał w ustach.

— Więc czemu tutaj jesteś?

Scooter machnął niedbale łapą.

— Lana ma ogromne serce, ale nie do pichcenia. Spartaczy każdą rybkę. Ale i tak ją kocham nad życie — to mówiąc, westchnął z uderzającą miłością w oczach.

Uśmiechnęłam się. Uwielbiałam obserwować miłosne kwiaty, które zasiały swoje ziarna w sercach dwóch dusz i tuliły się do siebie listkami. Było mi wtedy przyjemnie ciepło. Ale też irytował mnie ten upierdliwy głos wewnątrz mnie, który drwił, że ja nie miałam nikogo oraz nic. Choć nie. Od kilku godzin miałam na koncie numerek z JJ'em, którego nawet nie pamiętałam. Miałam się czym chwalić.

Jakby czytał w moich myślach, ktoś obok donośnie chrząknął. Stres zjechał po moich kręgosłupie jak na zjeżdżalni, po czym ścisnął mocno za serce. Z wielkim ociąganiem odwróciłam się na piętach w stronę okienka, gdzie czekały już na mnie rozgniewane oczy mojego taty.

Niewiele było takich rzeczy, które były w stanie wpienić Freda Jonesa. Słynął z tego, że wszystko starał się załatwić na spokojnie, bez klepania się wiosłami. Ale gdy chodziło o jego kochaną córeczkę i jej bezpieczeństwo, był jak Freddy Killer Krueger. Nikt nie mógł być pewien, czy nie oberwie się od niego tasakiem.

A ja zniknęłam na całą noc bez słowa, potem nie dając choćby jednego znaku życia. Ja to miałam łeb. Jeszcze go miałam.

— Hejka tatku — zagaiłam niewinnie i piskliwie. Liczyłam, że gdy udam głupiego kurczaka, mniej mi się oberwie. — Jak leci?

— Gdzieś ty, do kurwy nędzy, się podziewała?!

Nie. Głupi kurczak nie wchodził w grę. No chyba że chciałam być upieczona bez panierki przez ten ogień, który z siebie wypluwał niczym wściekły smok.

— Em... to zależy. O jakiej porze mówimy?

— Zaraz ci przetrzepię dupsko ścierką.

— Nie planowałam tego! — wypaliłam, po czym zaczęłam nawijać jak katarynka: — Rozwoziłam ulotki, tak jak mi kazałeś. Jeździłam po Norze, ale chwila nieuwagi i bum! Już byłam w Ósemce. Tam spotkałam młodego Camerona i jego patałacha... tego, no... — pstryknęłam palcami i dupa. — ...mie pamiętam nawet, który to był, taki był nieważny. Zaczęli truć mi dupę i mnie śledzić, choć grzecznie prosiłam, aby się odwalili. Potem przyjechali John B, JJ, Pope i Kia, wciągnęli mnie do Twinkie i no ogółem, wyratowali mnie. Jakoś tak wyszło, że trafiliśmy do chatki Johna B i tam spędziliśmy noc na... oglądaniu filmów — wymyśliłam na poczekaniu.

O cholera, zmęczyłam się. Sapałam z wywieszonym jęzorem, który chyba pulsował, czując się lżejsza o kilka kalorii.

Jednak oczy taty dalej burzyły się jak piwo w beczce.

— Mogłaś zadzwonić. Napisać. Zrobić cokolwiek, abym nie musiał łazić po ścianach i się martwić! — wyrzucił ręce w powietrze. Przez to, że trzymał brudną szpachelkę, krople oleju pofrunęły w powietrzu na różne strony.

Naprawdę, NAPRAWDĘ mocno musiałam zacisnąć zęby, aby nie palnąć coś o Spidermanie, gdy wspomniał o łażeniu po ścianach. Po tym mogłabym już tylko skoczyć z klifu i nauczyć się żyć z rybkami.

— Ej! — jeden z klientów wyglądał na nieźle zirytowanego. — Przyjmij w końcu moje zamówienie!

— Nie widzisz cymbale, że teraz rozmawiam z córką?!

Rybki z Ferajny • JJ Maybank OBX [wolno pisane]Onde histórias criam vida. Descubra agora