17

381 25 14
                                    

6 dni później...

Nadszedł wielki dzień dla Kola i Carli mianowicie ich ślub.

Dziewczyna była od samego rana wszystkim bardzo przejęta. Kol miał nieco inne nastawienie do tego. Twierdził mianowicie, że nic na siłę tym bardziej na szybko i jemu się nigdzie nie śpieszy.

Wszyscy domownicy byli równie przejęci. Nawet porozdzielali sobie poszczególne zadania jak tego dnia mogą pomóc co z ich strony było kochane.

Hayley miała się zająć tym, aby panna młoda tego dnia się nie denerwowała, bo to źle wpływa na jej stan.

Rebekah oczywiście wzięła na siebie makijaż i dobranie biżuterii. Także dobierała garnitur Kolowi.

Elijah starał się przyszłych małżonków wspierać na duchu. Chociaż jego brat wcale tego nie potrzebował. Pomagał także ułożyć przysięgę.

Freya i Keelin od rana przystrajały miejsce weselne.

Klaus też tego dnia się bardzo stresował, ponieważ jemu przypadała rola udzielania ślubu. Starał się także pomóc heretyczce w ostatecznych przymiarkach sukni. Dziewczyna jeszcze półtora roku temu nie spodziewała się, że będzie w stanie dogadać się z nim a co dopiero przyjaźnić.

Carla również była zadowolona z faktu, że jej przyjaciel od niedawna się z kimś spotyka. Nie chciała by rozpaczał za Ellen, bo z tego co się dowiedziała i ona znalazła sobie szczęście u kogoś innego.

Marcel za to starał się pomagać we wszystkim. Trochę Freyi i Keelin a trochę w domu.

Oczywiście na ten dzień przyjechała siostra Sanchez, bo przecież nie mogła przegapić ślubu swojej własnej siostry. Ellen zatrzymała się w hotelu, bo stwierdziła, że nie ma ochoty przypadkiem natknąć się na Klausa.

~~~~
Dochodziła jedenasta, gdy w domu Mikaelsonów trwały ostatnie poprawki do ślubu.

Rebekah kręciła kruczoczarne włosy heretyczki i poprawiała makijaż. Keelin, Freya i Marcel byli już na miejscu. Klaus, Elijah i Kol też już się zbierali.

Mimo całego zamieszania byli szczęśliwi. Wreszcie mogli spędzić czas w spokojnej i miłej atmosferze nie uganiając się za czymś bądź kimś kto chce ich zabić. Ważne też było to, że jak na razie nie czeka na małą Hope żadne zagrożenie. Jednak wszyscy pozostawali czujni, bo nigdy nie wiadomo tym bardziej jeżeli jest się szurniętą rodziną pierwotnych.

Po pół godzinie Hayley, Rebekah i Carla również ruszyły na miejsce gdzie miała się odbyć ceremonia. Było to duże pole z pięknymi kwiatami a także z małym ołtarzykiem, który przystroiła Freya razem ze swoją dziewczyną. Obok też była mała klimatyczna altanka, gdzie panna młoda może się przebrać lub po prostu zostawić rzeczy. Z tego co się dowiedziała to, że Klaus specjalnie dla nich wynajął (a raczej użył perswazji) skrzypiarzy i pianistę.

Kiedy już dotarły pod wskazane miejsce szybko w trójkę weszły do altany tak aby Kol przypadkiem nie zobaczył swojej przyszłej małżonki.

Chwilę później dołączyły do nich Freya, Keelin a także Ellen, która jak się okazało była na miejscu od wczesnego poranka.

-Aaa, nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że za niedługo wkroczysz do naszej rodziny!- powiedziała entuzjastycznie najstarsza z Mikaelsonów.-Mówiłam zresztą od początku, że będę przeszczęśliwa jak wejdziesz w naszą rodzinę.

-Siostro opanuj się z tym entuzjazmem. Carla jest w ciąży pamiętaj.- do altany wszedł Elijah.

-No dobrze już przecież wiem o tym. Zawsze twierdzicie, że jestem ,,sztywna" a jak przyjdzie co do czego to cieszyć się nie mogę.- burknęła do brata.

-Spokojnie Elijah naprawdę jest wszystko w porządku.- powiedziała z ciepłym uśmiechem na twarzy dziewczyna.

-Teraz braciszku musisz się ulotnić, bo panna młoda musi założyć swoją sukienkę i napić się z przyszłymi szwagierkami.- powiedziała Rebekah.-Oczywiście ona dostanie tylko soczek pomarańczowy!- rzuciła gdy pierwotny wychodził.

-Dobrze kochana teraz naprawdę leć się przebrać a jakbyś potrzebowała pomocy to wołaj.- powiedziała Hayley.

~~~~~~

Po założeniu sukienki, która dzięki Klausowi była idealnie dopasowana pod jej aktualny rozmiar. Wyszła z łazienki do dziewczyn, które na jej widok jeszcze szerzej się uśmiechnęły.

-Jejku wyglądasz przepięknie! Jak ja się cieszę, że już między nami wszystko dobrze.- powiedziała Ellen i przytuliła się do siostry.

-Uwierz mi ja też się cieszę, ale nie płacz, bo zaraz ja zacznę a chyba nie chcesz zniszczyć dzieła Bex.

-Jejku Carl nawet nie wiesz jak ja cię kocham i się cieszę, że zaraz wejdziesz do naszej rodziny.- powiedziała Rebekah i też przytuliła dziewczynę.

Reszta z dziewczyn również przytuliła się do panny młodej. Jak powiedziała Rebekah wzniosły również toast za przyszłe małżeństwo. Heretyczka oczywiście alkoholu nie piła.

Po paru minutach do altany wszedł znowu Elijah. Czyli to już był ten czas.

Przyjaciółki dziewczyny i siostra skierowały się na zewnątrz gdzie miała się odbyć ceremonia.

-Carlo Sanchez za niedługo Mikaelson czy uczynisz mi ten zaszczyt, aby poprowadzić cię pod ślubny kobierec?- zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy.

Mimo wielkiego stresu dziewczyna się lekko zaśmiała i chwyciła go pod ramię.

-Miejmy to już za sobą.- powiedziała wzdychając.

Kiedy kierowali się pod ołtarzyk Carla jednocześnie czuła wielki stres, a zarazem była szczęśliwa. Muzycy zamówieni przez Klausa przygrywali.

Wszystkich oczy były skierowane na nią. Jednak ona patrzyła w jedne, które dla niej były najpiękniejsze i najcudowniejsze. Należały one do jej przyszłego męża- Kola. Uśmiechał się do niej jednak ten uśmiech był inny niż ten cwaniacki.  Pierwszy raz go widziała tak szczęśliwego gdy się jej oświadczył. On ją naprawdę na swój popieprzony sposób kochał. 

Polecam teraz włączyć muzyczkę dla vibe'u ;)

Kiedy stanęła z nim w oko w oko już nie czuła stresu. Nie liczyła się dla niej reszta był w tym momencie tylko on i ona. Uśmiechali się do siebie lustrując przy tym z dokładnością swoje oczy.

-Wyglądasz przepięknie.- powiedział półszeptem.

On też sam wyglądał dobrze wręcz za dobrze. Idealnie skrojony na niego garnitur gładko leżał na nim eksponując przy tym jego klatkę piersiową.

-No dobrze moje gołąbeczki! Czas abyście oficjalnie stali mężem i żoną.- powiedział uśmiechnięty psychopatycznie Klaus, który stał obok nich.

-Na mocy nadanej mi przez moją drogą przyjaciółkę wiedźmę dwa tygodnie temu.- spojrzał na Carlę.- A także na moim doświadczeniu, które zdobyłem wczoraj. Chciałbym ciebie mój drogi braciszku i ciebie wiedźmo mianować oficjalnie mężem i żoną.

W tym momencie wszyscy, którzy byli obecni zaczęli klaskać. Carla poczuła, że do jej oczu napływają pierwsze łzy szczęścia. To się naprawdę działo. Wyszła za mąż za Kola.

-Jedyne co mi pozostało do powiedzenia to Kol możesz pocałować pannę młodą.

Mikaelson ujął policzki swojej wybranki serca i wpił się w jej usta.

-Od teraz jesteś już moja na zawszę i nie pozwolę ci odejść. Kocham cię.- powiedział z dużym uśmiechem na ustach.


Hejka!

Witam was w już niestety ostatnim rozdziale My darling witch :(  Do zakończenia książki został już tylko epilog jednak potem rozpoczynam kolejne dzieło! 

Mam nadzieję, że rozdział się spodobał!

Dziwnie mi to pisać, ale....

Do epilogu, buźka! 

 

My darling witch ll Kol Mikaelson ✔︎Where stories live. Discover now